sobota, 22 lutego 2014

53. It's over, we're lost. Nothing make sense, now we're just ghosts...

Kiedy się obudziłam, Ross jeszcze spał. Powoli się podniosłam, bo nie chciałam go budzić.  Wiem, że do późna w nocy nie zasypiał, bo czułam, jak nadal głaskał mnie po głowie.

Podeszłam bosa do okna. Pogoda znacznie się poprawiła od ostatniego dnia -mój umysł też się trochę przewietrzył i zaczęłam bardziej trzeźwo patrzeć na sytuację.
Wróciłam do sypialni -wszyscy jeszcze spali, a Rikera nadal nie było.
Chwyciłam rozpinaną bluzę Rossa, zarzuciłam na siebie. Zabrałam ze sobą też jakiś koc i wyszłam przed dom. Tak jak myślałam:
Riker siedział pod murem i oparty na rękach zasnął. Okryłam go kocem i patrzyłam.
Chwilę nad nim stałam, a kiedy widziałam, że śpi jak zabity, wróciłam do domu. Dobrze, przynajmniej teraz będzie mu cieplej.

Westchnęłam i usiadłam na schodach.
Po chwili usłyszałam kroki. Ross usiadł obok mnie i spytał:

-Długo już nie śpisz?
-Może z 15 minut... -odpowiedziałam bez przekonania. Nadal dręczyły mnie wyrzuty sumienia i nie mogłam sobie wybaczyć, że chociaż Ross tego nie okazywał, na pewno go zraniłam.
-Chcesz coś zjeść? -zapytał. Było w jego głosie coś takiego opiekuńczego, troskliwego. Miałam wrażenie, że bał się, że załamię się kiedy coś powie.
-Nie, dzięki... nie jestem głodna. -patrzyłam tylko pusto przed siebie.
-Harper... -westchnął -nie możesz być taka przygnębiona. Proszę, zrób to chociaż dla mnie...

Przełknęłam ślinę. Jak on to robił, że bezbłędnie odgadywał wszystkie moje uczucia?
-Ross nie mogę sobie tego wybaczyć. Czuję się koszmarnie.

Chłopak patrzył na mnie przez chwilę.
-Nie cofniesz tego co było.  Nie zmienisz tego, więc Harper, nie możesz się martwić.
-Ale on jest twoim bratem! I nie wiem co mam zrobić, żeby odpuścił, nie raniąc go.
-Nic nie zrobisz. I w tym nie ma żadnej twojej winy.

Znowu westchnęłam. Ross miał rację, że nic z tym nie zrobię. Może faktycznie powinnam odpuścić?

Siedzieliśmy na schodach jeszcze jakiś czas, aż w końcu poszliśmy do pokoju i przenieśliśmy pościel z powrotem do sypialni.

-Powiesz reszcie? -spytał blondyn, podrzucając pościel w rękach, i odgarniając kołdrę, która przesłoniła mu twarz.

-Riker dziwnie się zachowuje, Rydel wie, ty też. Rocky i Ratliff pewnie też się niedługo dowiedzą. Nie ma sensu się nie wiadomo jak zachowywać, ale obwieszczając 'hej ludzie, Riker i ja się pocałowaliśmy!' chyba wzbudzimy większe zaskoczenie. A ja nie mam siły się teraz tłumaczyć.

-CO!? -wrzasnęli równocześnie chłopcy, który dziwnym trafem, nie wiadomo skąd  stali tuż obok nas.
-całowałaś się z Rikerem!? -krzyknął zdziwiony Rocky z trudem opanowując śmiech

Przewróciłam oczami. Musiałam teraz wybrnąć z sytuacji, która nie zapowiadała się zbyt zabawnie.
-Chłopaki -zaoponował blondyn chwytając mnie za rękę -dajcie jej spokój.
-Nieźle. -skwitował Ratliff. -dlatego nie wrócił na noc?
-Mieliście jej dać spokój... -rzucił z niesmakiem Ross przybierając grymas twarzy wyrażający przygnębienie i determinację.

Położyłam chłopakowi dłoń na ramieniu, dając mu znak, że nie ma się przejmować.
-To była skomplikowana sytuacja i lepiej do tego nie wracać -ucięłam. -Ani ja, ani Ross, ani Riker. Pewnie w swoim czasie i tak jeszcze będziemy do tego wracać. A teraz proszę, dajcie mi trochę odpocząć!

Kiedy to powiedziałam, zamilkłam i wyszłam.

Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam nad jezioro. Właśnie tam, gdzie byłam ostatnio z Rossem. Znów usiadłam na pomoście, tym razem nie zdejmując trampek. Patrzyłam na linię horyzontu, potem na las, którego zapachem starałam się wypełnić całe płuca.
Chciałam na chwilę wyłączyć myślenie i zapomnieć o wszystkim. Były sekundy, kiedy pozornie się udawało. Potem jednak wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos. Odwróciłam się zdziwiona.

-Harper?
-Toby?

Przede mną stał chłopak, którego niedawno poznałam, kiedy to Ross był na spotkaniu z Lily.
Prawdę powiedziawszy, wyglądał teraz, w tym świetle, trochę lepiej, niż udało mi się go zapamiętać.

-Co tu robisz? -spytał, siadając obok.
-Nic szczególnego... -odpowiedziałam. Wybrał najgorszy moment na rozmowę. Naprawdę miałam ochotę zostać sama.
-Coś cię martwi, ale rozumiem, że wolisz to zostawić dla siebie. -odrzekł z uśmiechem.
W jego głosie czułam szeroko rozumianą inteligencję i niebywałą lekkość w wysławianiu się.
-Coś w tym rodzaju...
-W takim razie, tylko tu posiedzę i postaram ci się nie przeszkadzać.

Siedzieliśmy tak dosyć długo, w zupełnym milczeniu, które w żadnym wypadku nie było męczące; wręcz przeciwnie, taka cisza była nawet przyjemna, zwłaszcza dla mnie.
W pewnym momencie chłopiec się jednak odezwał:

-A co u tego blondaska? -spytał zadziornie

Przełknęłam ślinę.

-... a więc to o niego chodzi? -upewnił się. Nie miałam bladego pojęcia, jak osoba, która widzi mnie drugi raz w życiu potrafiła tak bezbłędnie rozszyfrować tok mojego myślenia.

-Nie do końca... wszystko jest takie skomplikowane, Toby...
-Nie wszystko. To tylko miłość powoduje, że wszystko robi się zagmatwane. Wyglądasz na rozdartą, więc podejrzewam, że jest więcej niż jeden delikwent.
- Żebyś wiedział. Ale nie myśl, że się waham. Jeden to mój chłopak, drugi to jego brat. I mam po prostu mieszane uczucia...

Chciałam zręcznie uniknąć wspomnienia o pocałunku i innych sprawach. Po co informować osoby postronne?  Chyba mi się to nawet udało, bo towarzysz nie wypytywał.

-Czyli jednak się wahasz -zauważył -mogę ci jakoś pomóc? Może lody? Mówię ci, lody są dobre na wszystko. Może nie spowodują, że problem nie zniknie, ale wzrost poziomu cukru może skutecznie pozwolić na chwilę zapomnienia-powiedział, nadal się uśmiechając.


Najpierw niepewna, w końcu zaczęłam się przekonywać i poszłam za kolegą. Miał dobre intencje, poza tym miał w sobie coś takiego magnetycznego, co nie pozwoliło by mi przejść obok niego obojętnie.
Odgoniłam wątpliwości dotyczące charakteru spotkania (czyżby chłopak traktował to jako randkę, pogawędkę, bezinteresowną okazję to użyczenia mi swojego rękawa w razie nagłej potrzeby?).
 Naprawdę nie potrzebowałam kolejnego chłopaka, który by wskoczył za mną w ogień. Potrzebowałam teraz powietrza i odpoczynku od skomplikowanego życia.
____________

Nie wyszło tak jak chciałam, rozdział niebezpiecznie krótki, ale udało mi się wrócić do osoby Toby'ego.
Ech... może następne rozdziały będą lepsze :/ Postaram się!

A teraz dobranoc Kochani <3 Dzisiaj padam z nóg. Oczywiście zachęcam do zostawiania komentarzy :)

Pozdrawiam cieplutko,
~Dusss 

4 komentarze:

  1. Rozdział wyszedł super jak zawsze, więc nawet mi nie wmawiaj, że tak nie jest ;). Już nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wcale nie jest taki krótki :D Mi się bardzo i to bardzo podoba!! Masz niepowtarzalny talent! <3
    Pozdrawiam
    ~~Julka~~
    Ps. Dodałam rozdział na bloga i mam nadzieję, że wpadniesz i skomentujesz http://r5-my-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie <3 Weszłam, skomentowałam, mam nadzieję że zmotywowałam :D
      Uwierz mi, Ty też masz niesamowity talent. Piszesz tak prawdziwie i lekko, jakbyś opisywała coś, co naprawdę się wydarzyło. Wielkie brawa dla Ciebie <3

      Usuń