-Nie obraź się, ale co się tak właściwie stało? -po pewnym czasie Toby w dość nienachalny sposób zaczął mnie wypytywać. -skoro już wiemy kto był przyczyną?
-Tego ci nie powiedziałam -ja nadal nie dawałam za wygraną -Ross tutaj nie ma właściwie żadnej winy. A ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
-Jasne, nie nalegam.
Chodziliśmy w ciszy jeszcze jakiś czas, kiedy zaszliśmy pod mój dom. Zrobiliśmy naprawdę spory kawał, a ja prawie w ogóle nie czułam zmęczenia.
Pożegnaliśmy się i każde rozeszło się w swoją stronę.
Kątem oka dostrzegłam Rikera, który bacznie mi się przyglądał. Nie siedział już przed domem, ale patrzył przez kuchenne okno. Weszłam do mieszkania i zdjęłam buty.
Na parterze siedział teraz cały zespół, tylko Riker osamotniony nadal przesiadywał w kuchni.
Podeszłam do grupki i spytałam wskazując kciukiem na najstarszego:
-Jak wam się go udało zaciągnąć do środka?
-Ross go przekonał. I przy okazji dosyć długo rozmawiali. -powiadomił Rocky
Zrobiłam zdziwioną minę, ale nic nie powiedziałam. Ross ruchem warg zakomunikował, że później pogadamy.
Uśmiechnęłam się półgębkiem.
-Hej, Harper, oglądasz z nami film? -spytał Ratliff wskazując pokaźną kupkę filmów DVD i wybijając rytm na kolanach patrzył na mnie z nadzieją.
-Jestem już dzisiaj zmęczona, przepraszam -odpowiedziałam. Chętnie bym z nimi została, ale musiałam chwilę pobyć w samotności.
-Hmm no dobrze...a my rodzinka? Oglądamy? -spytał z nie mniejszym entuzjazmem
Nim jednak skierowałam się do sypialni, poszłam do kuchni. Stanęłam naprzeciwko Rikera i chwilę na niego patrzyłam.
-Nie gniewaj się. -wyszeptałam i wróciłam do schodów.
* * *
Położyłam się na łóżko. W ciemności pokój wydawał się być większy, ale jednocześnie bardziej obskurny. Nie wiedziałam dlaczego, ale to sprzyjało mojej introwertycznej naturze.
Upłynęło mniej więcej 20 minut, kiedy ktoś nieśmiało zapukał do drzwi. Chwilę potem, nie uzyskując odpowiedzi, stanął w nich Ross. Wszedł cicho do środka i delikatnie zamknął drzwi. Chyba myślał, że śpię, bo położył się obok mnie i się nie odzywał. Po chwili cichutko westchnął.
-Oh Harper Harper... -powiedział, ale brzmiało to tak, jakby mówił do siebie, nie do mnie.
Zamrugałam parę razy. Byłam ciekawa co powie.
-Może faktycznie powinienem porozmawiać z Rikerem... w końcu on musi zrozumieć i respektować granice... Ale to jest takie trudne. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji... On jest starszy i bardziej doświadczony... ale ja Ciebie tak bardzo kocham... boję się, że naprawdę kiedyś mu ulegniesz. Że to jego wybierzesz. A nie wiem co wtedy zrobię. Nie chcę nawet o tym myśleć.
Pewnie mnie teraz nie słyszysz. Może nawet lepiej... -głos chłopaka się załamał, tak jakby miał się rozpłakać. Pociągnął nosem. - nie mogę Cię stracić. Nie chcę, żebb-yśś odd-eeszła...
Odetchnęłam cicho. Ludzie się zmieniają, kiedy myślą, że nikt ich nie słyszy. Nigdy nie usłyszałam takich słów od Rossa. Chłopak nie był zazdrosny. On był śmiertelnie przerażony na myśl o tym, że może zostać zastąpiony.
Sparaliżowało mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Obróciłam się po prostu na bok i mocno objęłam chłopaka w pasie. Teraz to ja płakałam. Wtuliłam się w niego tak mocno, że jego aura, jego zapach wypełniło mnie w całości.
To wystarczyło, żeby zrozumiał, że go nie zostawię. Sama wreszcie straciłam jakiekolwiek wątpliwości. To był mój Ross. Mój, jedyny Rossy.
___________
Rozdział świetny. Naprawdę mi się podoba. Czekam oczywiście na next! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~~Julka~~
Ps. Dodałam nowy rozdział na blogu i mam nadzieję, że wpadniesz przeczytać :DD http://r5-my-love-story.blogspot.com/
Świetnie! Nareszcie się dowiem, czy moje przypuszczenia się sprawdzą :3
UsuńTrochę króciutki, ale i tak wyszedł niesamowity. Jestem dumna z Harper, nareszcie przejrzała na oczy. Pisz szybko kolejny, proszę.
OdpowiedzUsuńCałuski.
Luna