niedziela, 28 października 2012

13. But what if it's too late?...

Tupet. Po prostu. Co za paranoja! -setki myśli kłębiło mi się w głowie. -Co on sobie myśli?!
 Z drugiej jednak strony, to że ma zamiar -podobno specjalnie dla mnie -przylecieć do LA, może o czymś świadczyć.  Niestety, pogubiłam się w tym szaleństwie na dobre.

Szłyśmy właśnie promenadą, popijając kupioną w jakieś ciemnej norze pepsi. Ciszę przerwał głos Laury.

-Wiesz co? -zwróciła się do mnie -jeszcze nigdy, NIGDY Ross się tak nie zachowywał. Owszem, podobały mu się różne dziewczęta, ale w takim stanie, to chyba jeszcze nigdy nie był. 
-Eh... Już sama nie wiem. Nie znam go aż tak dobrze więc cóż, trudno mi stwierdzić, co on tak naprawdę do mnie czuje, i czy w ogóle, cokolwiek do mnie czuje. -odpowiedziałam zrezygnowanym tonem.
-Rozumiem cię. Wierz mi czy nie, ale on chyba już dawno przestał być tobą ZWYCZAJNIE zauroczony a jego uczucia przerodziły się w coś znacznie silniejszego. 

Spojrzałam na Laurę, która ciepło się do mnie uśmiechnęła. Parę razy pzejechałam dłonią po twarzy i wzięłam kolejny łyk napoju. 

Chwilę potem, telefon Laury znowu zadzwonił. 

<Halo? Tak. Cześć. Jesteś już na lotnisku? (na te słowa dziewczyna spojrzała na mnie)Aha, rozumiem. Dobrze. Tak. Tak. Ok, to pa>

-Ross? -spytałam
-Tak. Jest już na lotnisku, za 15 minut będzie startował, czyli podejrzwam, że będzie u nas za jakieś 3 do 4 godzin. 
-Ok... -powiedziałam patrząc w ziemię. Czułam, jak moje kolana miękną. Nie byłam w żadnym stopniu gotowa na jakąkolwiek rozmowę z tym chłopakiem, a już w szczególności, jak powinnam się w stosunku do niego zachować. 

-Nie denerwuj się -powiedziała spokojnie Laura widząc mój wyraz twarzy. -to, że Ross ma zamiar tu, dla ciebie przylecieć, świadczy tylko o tym, jak bardzo mu na tobie zależy.
-Może i masz rację, ale nie chcę, żeby myślał, że to wszystko załatwi sprawę. 
-Nie załatwi. Wiem, ale musisz zdecydować, czy chcesz mu to prędzej czy później wybaczyć, czy nie. 
-Tak... Gdyby to było takie proste... -dosłownie nie wiedziałam co robić.

Tym razem odezwał się mój telefon -Lily -na śmierć o niej zapomniałam!

< -Hej Lil. Tak. Na plaży. Co? Nie nie. Nie! Ale... Tak dobra. OK. Kiedy? Nie wiem kiedy wrócę. Nie. Dobrze. Dobrze. No, pa>

-Kto dzwonił? -spytałą zaciekawiona Laura
-Lily, przyjaciółka -odpowiedziałam -mówiła, że rozmawiała z Rossem, ale nie chciała powiedzieć o czym. Cóż , mówi się trudno.
-Rozumiem. Przepraszam cię, ale dzisiaj mam wywiad w Studio500 i muszę lecieć. Proszę, tu masz mój numer, w razie co, zadzwoń. 

Wzięłam mały karteluszek i pożegnałam się z dziewczyną.

Zostałam sama. Chwilę jeszcze tak postałam, znów napiłam się pepsi i skierowałam się w stronę hotelu. 
Kiedy przekroczyłam próg apartamentu, zauważyłam, że Lily coś pisze na laptopie. Kiedy mnie zobaczyła, zamknęła urządzenie i przytuliła mnie na powitanie.

-No nareszcie jesteś! -zaczęła
-Tak... Wiesz, poznałam dzisiaj Laurę Marano. I trochę porozmawiałyśmy o Rossie. Za 3 godziny ma tu być.
-Aha, ok. W ogóle jak się czujesz? -spytała troskliwie Lil
-No, głowa mi jeszcze trochę nawala, i wyglądam z lekka tragicznie, ale ujdzie... -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ha ha no to dobrze. Co chcesz powiedzieć Rossowi? 
-Sama nie wiem... Strasznie się czuję. Jestem rozdarta, bo chcę mu wybaczyć, ale niewyobrażalnie mnie skrzywdził...
-No tak, rozumiem. Ale jeśli chcesz to naprostować, to jedynym wyjściem jest właśnie wasza rozmowa. A jak chłopak ogromu swojego błędu nie zrozumie, to jest dupkiem i tyle.
-Nie mów tak o nim, bo nie znamy prawdy. -zaprotestowałam -ale swoją drogą, to sobie faktycznie nagrabił, ale na to nic już nie poradzę. Pozostaje nam tylko czekać...
-Skoro tak... -przytaknęła Lily -możemy tylko czekać...

______________
Napisane! Co myślicie?

Odp w komentarzach :D

A, postaram się jeszcze dzisiaj wstawić rozdział na drugiego bloga.

xoxo Dusss 






 

środa, 24 października 2012

Dziękuje :*

Hej, słuchajcie! Dziękuje za wszystkie komentarze wyrażające zrozumienie, i pochwałę dla nowego rozdziału. 

No. Dla jasności, w ostatnim rozdziale Ross był w Miami, ale wraca do Los Angeles

Aha, jeszcze jedno. Pojawiły się prośby o nowe rozdziały we wtorki i soboty. Myślę, że dam radę ;) 

xoxo Dusss

wtorek, 23 października 2012

12. So if you love me, why you hurt me so much...

Niechętnie poczłapałam do toalety. Natychmiast chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Niby zrobiło mi się lepiej, ale nadal czułam się fatalnie. włosy poczochrane, po nieprzespanych nocach pod oczami pokazały się nienaturalne wory a ręka nadal była czerwona od ran. Byłam w okropnym stanie. Natychmiast się ubrałam i choć właściwie niespecjalnie miałam ochotę pokazywać się wśród ludzi, postanowiłam pobiegać na plaży. Zostawiłam Lil karteczkę i wyszłam z apartamentu. Na zewnątrz panował zadziwiający spokój. Na ulicy nie było szczególnego ruchu a po mimo nad wyraz dopisującej pogody nie było na dworze tylu ludzi, ilu mogłam się spodziewać zobaczyć -no, tym lepiej!

Po dojściu na plażę, zanim zaczęłam biec, zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. 

-Hej, słuchaj jesteś Harper prawda? -spytała
-Yyyy tak. Cześć... -odpowiedziałam lekko zdziwiona
-Jestem Laura -powiedziała podając mi rękę -słyszałam, że chodzisz z Rossem.
-Cześć, czy czy my się znamy Chodziłam. Tak, ale jeśli masz zamiar mnie pobić, udusić lub coś z tych rzeczy to poczekaj, bo i tak jestem w nie najlepszej formie.
-Ha ha serio mnie nie kojarzysz? Nie żebym się uważała za jakąś niewiadomo jaką gwiazdę, ale to ja gram Ally Dawson w serialu Austin & Ally. -powiedziała z uśmiechem - i nie, nie mam zamiaru cię skrzywdzić, jedynie parę rzeczy wyjaśnić. Rozumiem, że po tym jak Ross się w stosunku do ciebie zachował, nie masz zamiaru o nim rozmawiać, ale pozwól, że ci wytłumaczę, jak on to przedstawił

Usiadłyśmy na piasku. Faktycznie, nie chciałam o  nim słuchać, ale z natury byłam osobą ekstrawertyczną, więc lubiłam mieć na w miarę możliwości, lubiłam utrzymywać dobre stosunki z ludźmi.

-No, zaczynaj. -powiedziałam, i spojrzałam się z lekkim uśmiechem na filigranową brunetkę

-Więc, kręciliśmy nowy odcinek i spotkaliśmy się w studiu w Miami. To dlatego Ross wyjechał. Nie mówił mi tego, ale z wiadomych przyczyn wiem że tak było. -zaczęła -blondyn jak nigdy był zamulony, no to się zapytałam o co chodzi, a on, no bez zbędnego owijania w bawełnę opowiedział nie tylko ostatnie zajścia, ale też to jak się poznaliście i no.
-Dobra, rozumiem, a wspominał dlaczego był w Miami z tą no, Kimberly? -spytałam wzdrygając się na samą myśl o tej dziewczynie. Laura widząc moje zachowanie wybuchła śmiechem
-Zdążyłaś jak widzę przekonać się o jej przeuroczym charakterze? Tiaa... Ja też. Niestety kochała Rossa do bólu właściwie to jego pieniądze, cóż, on ją też kochał ale... no inaczej. Liczę, że rozumiesz co mam na myśli
-No powiedzmy -przytaknęłam
-Więc -kontynuowała -chodzili ze sobą dwa lata, aż potem, kiedy Ross się dowiedział, że Kim go wykorzystała dostał szału. 
-Hmm czyli mnie okłamała. Powiedziała, że po prostu się oddalili od siebie
-CO!? Coś ty! Ross miał jej dość i z nią zerwał. To akurat wiem na pewno. 
-Szlag. Co z niej za człowiek
-Ha. No prawda, ale teraz tu sprawy się bardziej komplikują, bo teraz nie wiem, czy to co usłyszałąm od Rossa jest prawdą.
-Się okaże.  
-No, powiedział mi, że Kim go przeprosiła, a że podobno. PODOBNO mu się jej żal zrobiło, i dlatego była z nim
-No co za człowiek! -powtórzyłam -jego była chciała mnie zabić, a on mówi, że mu się  jej żal zrobiło!
-Wiem, że teraz na pewno jest ci trudno, i nie chcę w żaden sposób Rossa usprawiedliwiać, bo zrobił ci no, świństwo, ale znam go dosyć długo i wiem, że nie z reguły nie jest on złym człowiekiem. No ma swoje za uszami, ale...
-Niestety wiem -przerwałam jej -wierzę w to tak bardzo, ale nie potrafię sobie wyjaśnić jego zachowania. Tak bardzo bym chciała, żeby to się ułożyło...
-Rozumiem, ale jeśli sama z nim nie porozmawiasz, nic się nie wyjaśni -słowa Laury choć może banalne, to były chyba najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji

                                                                               * * *

-Kim. Słuchaj przestań mi zawracać głowę -powiedział Ross wrzucając swoje rzeczy do walizki. 
- Skarbie, no weź. I tak do mnie wrócisz. Na kolanach. Zobaczysz jak cie zostawi ta szmata... 

Tym razem chłopak nie wytrzymał odwrócił się i chwycił dziewczynę mocno za nadgarstki. Ta cicho jęknęła z bólu

-Nie waż się powtarzam NIE WAŻ SIĘ tak o niej mówić. Twoje gierki są na poziomie przedszkola a ja nie mam zamiaru ich znosić! Wynoś się z tąd. Wynoś! Nienawidzę cię za to co zrobiłaś i mi i Harper.
-Ale...
-Już! Nie chcę cię widzieć. Nigdy.

Rozzłoszczona dziewczyna opuściła pokój głośno trzaskając drzwiami.

Ross usiadł na łóżku i przejechał sobie ręką po twarzy i włosach.
-Żeby to się tylko udało odkręcić...

Wyciągnął telefon i wybrał numer.

                                                                             * * *
-O przepraszam -powiedziała Laura - Ross dzwoni

<Co? Tak. Tak. Nie! Tak, jestem z nią. No tak. Co? No ja myślę. Wczoraj a co? CO?! No dobra. Pa.> -Laura włożyła telefon z powrotem do torby

-Co się stało? -spytałam zdziwiona
-Ross chce z tobą pogadać. Za 4 godziny ma samolot.

_____________
Huhuhu nareszcie jest :D Jutro wstawię na drugim blogu ok?
                        


Cześć, witajcie

Słuchajcie, nie miejcie mi tego za złe, że częściej nie wstawiam rozdziałów. Nie chcę Was zaniedbywać, uwierzcie. Wiem, że ostatnio faktycznie długo nie wstawiałam rozdziałów i za to Was przepraszam serdecznie. Proszę o zrozumienie.  Nie chcę już więcej niczego zmieniać, ale czy możemy się umówić, że  NA OBU blogach będę udostępniać rozdziały we wtorki (zaczynając dzisiaj ;) ) -i wtedy będą to dłuższe fragmenty.

Co myślicie piszcie w komentarzach. Jeszcze raz sorry. 

xoxo Dusss

 

niedziela, 21 października 2012

1000 odwiedzin!

Huhuhu Kochani! Mamy ponad 1000 odwiedzin naszego bloga! 

Dziękuuuje :***


piątek, 19 października 2012

11. I don't care who you are, where are you, what you did as long as you love me... CZĘŚĆ PIERWSZA

                                                           *z perspektywy Lily *

-Hej, Lily no poczekaj! -powiedział Ross, który już od paru minut, bezowocnie próbował zdobyć moją uwagę. Na daremno. W końcu jednak skapitulowałam

-Dalej, masz 10 minut.
-Dzięki dzięki dzięki no więc... -zaczął
-... ja zadaje pytania, ty na nie odpowiadasz ZGODNIE Z PRAWDĄ. Dotarło!?
-Ech no dooobra -odparł ewidentnie zbity z tropu Ross
-Dlaczego wyjechałeś?
-Bo... no... myślałem, że jak wyjadę, to wszystko się uspokoi
-Czemu wczoraj była z tobą Kim? -padło kolejne
-Widzisz bo...
-NO, czekam dalej?! Czemu była z tobą KIM?!
-Bo ona, powiedziała, że ją wsadzą do aresztu, potem pójdzie siedzieć i jakoś tak mi się jej...
-Nie kończ. Nie kończ, bo stracę do ciebie resztkę szacunku. Ross; Ty sobie nie wyobrażasz jakie świństwo zrobiłeś Harper. Ni wyobażasz sobie ROZUMIESZ!?

I poszłam. Co za tupet  !

                                                    *z perspektywy Harper*

Muszę ochłonąć. Coś ze sobą zrobić. Znaleźć sobie zajęcie. Cokolwiek, byleby zająć czymś myśli, bo inaczej nie wyrobię. CO za głupi stan!

Leżałam właśnie w łóżku i rozmyślałam nad zdarzeniami z ostatnich dni. Nadgarstek nadal (jak i głowa) nawalał jak nie wiem, byłam w złym stanie. Blada i osłabiona i do tego co raz bardziej zidiociała. Moja osobowość co raz bardziej schodziła na psy. Nie dobrze nie dobrze...

_____________
NIe krzyczcie że krótki, BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ. Już niedługo dalej 
xoxo Dusss





 


czwartek, 18 października 2012

Sprostowanie :D

Hej, słuchajcie, widzę że pojawiły się jakieś nie jasności w związku z opowiadaniem. Nie martwcie się wszystko wyjaśni się wraz z kolejnymi rozdziałami.

xoxo Dusss

środa, 17 października 2012

10. I doubt I will love you anymore...

Obudziłam się w środku nocy. W pokoju było ciemno, słychać było tylko ciche odgłosy natury dochodzące zza okna. 

Usiadłam na łóżku. Chwyciłam telefon spojrzałam na ekran, który prawie mnie nie oślepił swoim oświetleniem. Nic, pusto. Żadnego smsa, maila, telefonu. Nic. No tak. to było do przewidzenia. W końcu musiałam się mu znudzić. Szlag. Z moich oczu wolno potoczyły się słone łzy. To głupie, bo przecież to nie jest film, nie będzie po mojej myśli. Kiedy już się uspokoiłam, zaczęłam myśleć -byłam w ciągu dnia strasznie rozdrażniona. Sama nie znałam siebie od takiej strony. Ba, chyba ja w ogóle nie znałam siebie. To smutne. Moje rozmyślania przerwało ponowne rozświetlenie ekranu smartfona, który juz zdążyl zgasnąć. 
                                                      << ROSS LYNCH IS CALLING >> 

-Halo, czego chcesz?! -spytałam od niechcenia, kiedy po dłuższym czasie zdecydowałam się jednak odebrać połączenie

-Halo, hej, jak się czujesz? -spytał hmm, chyba troskliwie
-Dobrze, pomijając fakt, że czuję się niepotrzebna, o mało mnie nie zabiła twoja psychiczna eks, i mnie samą zostawiłeś bez słowa -szczególnie zaakcentowałam ostatnie słowa.
-Ej no weź, nie chciałem dzwonić, bo wiem, że byłaś rozdrażniona.
-Tak, pewnie. Czyli wolałeś, żebym dowiedziała się tego od Lily. Kurde Ross obudź się! 
-Ha ha już dawno nie śpię -powiedział próbując wprowadzić cząstkę humoru w naszą dość żenującą rozmowę.
-Ja pierniczę Ross mnie to nie bawi! -powiedziałam całkiem szczerze i z bezsilności rozłączyłam się. 

 Wyszłam na balkon, gdzie przywitało mnie ciepłe powietrze. Musiałam ochłonąć. Byłam taka roztrzęsiona... 


Spojrzałam przez drzwi, na śpiącą Lil, i mimowolnie się uśmiechnęłam. Chociaż ona była w miarę zadowolona. 

Wróciłam do pokoju.

                                                     << ROSS LYNCH IS CALLING >>   

Nie chciałam odbierać. Miałam już gdzieś jego tłumaczenie. Myślałam, że jest jednak inny. Jak widać myliłam się. Cóż, serce zwyciężyło i chwyciłam telefon.

-O co ci znowu chodzi przestań do mnie dzwonić!

I mnie zamurowało. W tle tłumaczeń Rossa usłyszałam aż zanadto znany głos Kimberly...

Rozpłakałam się i ciężko padłam kolanami na ziemię zasłaniając twarz dłońmi. Miałam wszystko głęboko w d***e. 

                                                                                   * * *

Kiedy rano się obudziłam prawie całe łóżko było we krwi. No tak, wczoraj mnie poniosło. Czułam się taka słaba...

Gdy Lily weszła do pokoju aż wytrzeszczyła oczy.

-Dziewczyno czyś ty zgłupiała do końca czy wylewu dostałaś?! -spytała nie na żarty przerażona doskakując do łóżka. 

-Uspokój się... Miałam dość rozumiesz?! Dość! Zadzwonił w końcu, ale oczywiście była z nim ta ta ta Kim! Cholera by to wzięła! Nie chce mi się żyć. Mam wszystkiego po tąd!
 -powiedziałam wykonując dłonią charakterystyczny gest.

-Słuchaj Kochana, uspokój się przede wszystkim -powiedziała i przytuliła mnie -nie był ciebie wart...
-Pewnie! Tak, mówcie tak wszyscy! I tak nikt mnie nie zrozumie. Ta Kim i Ross kurde oboje są siebie warci! 
-Ale...

Czułam jak słabnę. Traciłam grunt pod nogami. Może się wykrwawiłam? No, może... Nie wiem, ale kogo to obchodziło...

                                                          << ROSS LYNCH IS CALLING >>                                   

Tym razem to Lil odebrała telefon. 

-No i czego chcesz znowu?! -wrzasnęła do słuchawki. Miałam wrażenie, że zaraz trzaśnie telefonem 0 ziemię. 
-Lily, no weź daj spokój. Nic się nie stało...
-Nic?! NIC?! Harper się chciała przez ciebie zabić. Noosz kurde puknij się raz po raz w tą swoją głowę! Ty nie widzisz że ona cię KOCHAŁA a teraz no cóż po ptokach bo zrujnowałeś wzystko?!  Naprawdę jestes aż taki ślepy?!
-Ale...
-Kochany, dam ci radę, jeśli coś ci się po przewracało w tym twoim małym świecie, to spróbuj to naprawić nim będzie za późno. -powiedziała i rozłączyła się


                                                        *** z perspektywy Rossa ***

 Usiadłem na łóżku. Serce mi waliło tak jakbym zaraz miał dostać zawału. Dupek ze mnie nie człowiek... Przeze mnie ta dziewczyna mogła umrzeć...

-KIM do cholery chodź tu! -zawołałem na serio wkurzony
-Co się stało kochany? -spytała spokojnie
-Zamknij się. Co ty sobie wyobrażałaś?! Psychika ci nawala czy co?!
-Ej ej ej zwolnij kowboju, co jest na rzeczy?
-Harper się chciała zabić! Przeze mnie! Przez ciebie! Przez nas!
-Słuchaj jak tak sam powiedziałeś, to przez ciebie. Martw się o siebie a ja znikam. 
-Ne powinno cie w ogóle być na tym świecie. Jesteś okropna -brakowało mi słów
-I pamiętaj za to właśnie mnie kochałeś skarbie. -powiedziała mrugając zalotnie okiem i posyłając buziaka. 

__________________________


No Kochani jest, nic nie mówcie, wiem, ze nawaliłam na całej linii, ale nie bądźcie źli...

xoxo Dusss

hej kochani.

Słuchajcie, wiem, że nie mogę tak Was ciągle przepraszać, za to że nie wstawiam rozdziału. W tym tygodniu miałam 3 sprawdziany, musiałam się dużo uczyć.

Dzięki Wam, za wyrozumiałość, dziś lub jutro NA PEWNO wstawię nowy rozdział na obu blogach. Jeszcze raz przepraszam


Z poważaniem Dusss

poniedziałek, 8 października 2012

9.Mr. Know It All Well you think you know it all

Jeszcze dłuugi, dłuugi czas myślałam o feralnym dniu. Nie mogłam się skupić, byłam w złym stanie; nie obeszło się również bez stałego nadzoru psychologa. 

Właśnie wracałam z ostatniej kontroli zachowania mojej psychiki, kiedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Jak się okazało, była to Lil. 

-No, kochana, jak się czujesz? -spytała troskliwie
-Hej, no wiesz, ci ludzie mają mnie za jakąś niezrównoważoną umysłową. Kurde nie jest ze mną aż tak źle.
-No nie wiem nie wiem. Ale dobrze...
-Co z Rossem? -spytałam. Fakt, że nie widziałam go od paru tygodni dawał mi dużo do myślenia.
-No widzisz, on... No jakby to powiedzieć, -zaczęła jąkając się Lily
-Dalej wyduś to z siebie. 
-On... no on wyjechał... -powiedziała wkońcu

Moje oczy o mało nie wyszły z orbit. Teraz, kiedy tak bardzo go potrzebuję, on wyjechał?!
Kurde! Co za tchórz! Jak on mógł.. I dlaczego Lil o tym wiedziała, a ja nie?! Ahhrrrrrr...

Cholera, dajcie mi cierpliwość nie siłę, bo jak zaraz komuś... ech...


-Ej, Har, Nie bulwersuj się tak...
-Ja?! Ja się nie bulwersuje! 
-Harper
-Nie, no właśnie nie! Coś ci się wydaję. Ze mną jest wszystko ok. Tak jak zawsze. Wątpisz?!
-Właściwie to...
-Ludzie za kogo wy mnie macie!? Za idiotkę, kretynkę !? Może w ogóle się powinnam zabić?! Wszystkim by było lepiej!
-Harper uspokój się! -przyjaciółka mną dość mocno potrząsnęła -nie gadaj bzdur. Jesteś nam potrzebna. Weź usiądź i odpocznij. 

Kiedy już odszedł ode mnie cały ten amok, położyłam dłoń na mojej klatce piersiowej. Serce waliło jak oszalałe, a po skroniach spływał gorący pot. Co się ze mną stało? Czułam się jak opętana. Patrzyłam pusto przed siebie czując chłodną dłoń przyjaciółki na moich placach.

-Harper -zaczęła spokojnie Lil -co się stało? 
-Ja -ja nie wiem... czuję się okropnie. Odkąd zauważyłam, że
 Ross szedł do tej Kim nie mogę się uspokoić. Ja mam wrażenie, że oni nadal coś do siebie czują i... to mnie przerasta-Kochana, pomyśl, dlaczego Ross miałby się tak wobec ciebie zachować?
-No nie wiem -wzięłam głęboki oddech i wypuściłam głośno powietrze -nie wiem...

Siedziałyśmy tak jeszcze przez chwilę, aż wróciłyśmy do budynku hotelu. Tam się położyłam i zasnęłam...

_____________
Wybaczcie, że taki krótki, ale musiałąm skończyć w tym momencie.

Już niedługo kolejne rozdziały.

Znacie wasze zadanie co do bloga ;)

xoxo Dusss






niedziela, 7 października 2012

Przepraaaszam jeszcze raz ;(

Wybaczcie, że nie wstawiłam w weekend rozdziału, tak jak obiecałam, ale niestety nie mogłam. Jutro na 100 % wstawię, ale nie obrażajcie się na mnie ;(

xoxo Dusss

wtorek, 2 października 2012

8.And chelsea baby, I can't get you out of my head...

Kimberly Clark. Jej nazwisko. Nie wiele mi to dało, bo nie wiele o dziewczynie wiedziałam. Postanowiłam się z nią spotkać. Nie był to najlepszy pomysł, dlatego nie mówiłam o tym nikomu, zwłaszcza Rossowi. Kiedy poszłam pod wskazany adres otworzyła mi dziewczyna widziana przed kilkoma dniami w parku. Tak to na pewno była Kim.

-Hej, cześć jestem Harper -powiedziałam wyciągając rękę. -możemy porozmawiać?

Widziałam, że dziewczyna niespecjalnie kwapiła się, żeby mnie wpuścić do środka więc zasięgnęłam najwyższych środków

-Chciałam pogadać o Rossie. Lynchu. 

Tak jak myślałam osłupiała dziewczyna wyszła z mieszkania i zamknęła za sobą drzwi. 

-Cześć. Kimberly jestem. Więc...
-Nie chcę ci zabierać zbyt wiele czasu -powiedziałam zgodnie z prawdą. -ale... Słyszałam, że chodziłaś z Rossem -dodałam nie pewnie. Spodziewałam się, że dziewczyna przy pierwszej lepszej okazji zadźgać, lub coś podobnego. Do niczego jednak takiego nie doszło.
-Tak, to prawda. Posłuchaj, cokolwiek ci o mnie mówił, nie uprzedzaj się do mnie. Najpierw pozwól mi wyjaśnić całą sytuację. -rzekła, a widząc, że jej słuchałam kontynuowała -no bo widzisz, kiedy Ross ze mną zerwał, totalnie się załamałam. Nic do mnie nie docierało. Miałam taką obsesję na punkcie Austina & Ally, że nie wiem, a potem to już tylko płakałam jak to oglądałam. Potem kiedy go spotkałam, byłam mega szczęśliwa...

Kiedy tak słuchałam jej historii, co  raz bardziej zarysowywał mi się kontur osoby mojej przyjaciółki Emmy. Ten sam przypadek, w który tak usilnie próbowałam nie wierzyć...

 -...no i tyle. Dzwoniłam. Próbowałam go odzyskać ale nie chciał ze mną rozmawiać...

-Jeśli można spytać; dlaczego zerwaliście? -zapytałam
-Nie wiem właściwie. Po prostu zbyt się od siebie oddaliliśmy. Nie mieliśmy dla siebie czasu.

Tak. Kolejny przykład, że związki na odległość nie mają niestety żadnej przyszłości.

-Serio. Przykro mi. I nie masz zamiaru mnie zabić lub zniszczyć? -zapytałam poważnie
-CO?! Skąd taki pomysł?! -faktycznie dziewczyną nieźle wstrząsnęło.

Kiedy wracając przemierzałam kolejne przecznice w drodze do hotelu, myślałam nad tym, co przed chwilą usłyszałam. Dwie sprzeczne ze sobą historię. Obawiałam się jednak, że moja intuicja która autentycznie rzadko mnie zawodzi, skłaniała się jednak ku wersji Kim.  Nie potrafiłam tego wyjaśnić i głupio się czułam, ale teraz musiałam się jak najszybciej skontaktować   z Rossem. Jak się okazało, nie musiałam, bo zatopiona w swoich przemyśleniach, z impetem na niego wpadłam. 

-O, heej -zaczął. -gdzie byłaś? 
No tak. Tego nie przewidziałam. Nie mogę dopuścić, żeby zaczął mi ściemniać.
-W sklepie. Chciałam coś kupić... Ale nie było więc...
-Ok ok nie chcesz nie mów. -skapitulował
-A ty gdzie idziesz? -spytałam ciekawa choć nie oczekiwałam specjalnie wyszukanej odpowiedzi.
-Do ciebie -tego się spodziewałam. Mój dom był w drugiej części miasta, więc nie możliwe. Zauważyłam, że dzielnica w ktorej mieszkala Kim nie byla zbyt uczezczana, wiec,nie trudno mi bylo stwierdzic, ze to wlasnie do niej szedl blondyn. Tylko po co?
-Too idziemy? Bo skoro..
-tak. chodzmy -powierzial chlopak i chwycil mnie za reke. Jak zwykle pomaszerowalismy na plaze, gdzie siadajac na rozgrzanym piasku,zaczellismy rozmowe, z ktorej jak sie pozniej okazalo moglam sie wielu rzeczy dowiedziec.
-Sluchaj...- zaczelam -opowiedz mi jeszcze o tej Kim.
-Skad wiesz ze miala tak na imie?-Spytal zaskoczony Ross. kurde. Gdzies w srodk mialam ochote sie walnac w czolo. Ale wtopa! Probowalam sie jakos wymigac od dlaszych klopotliwych pytan kolegi.
-No bo widzisz -powiedzialam -przeciez...no mowiles mi jak sie nazywa. Wiec pamietalam
-Cos krecisz -rzekł z niedowierzaniem -nie mowilem jak miala na imie 
-no dobra. jak chcesz to mi nie wierz. 
-o rany to nie tak - powiedzial smetnym tonem

Okolo godziny 19 Ross odprowadzil mnie do hotelu. Jak zwykle sie pożegnaliśmy i umowilismy na nastepny dzien. Kiedy weszlam do pokoju, od progu przywitala mnie Lil.
-No i jak tam?  
-Kurde nic. W ogole dziwny dzien. poszlam do tej calej Kimberly i porozmawialam z nia. Potem, gdy juz wracalam wpadlam na Rossa, ktory najprawdopodobniej do tej Kim szedl. No ale sie nie przyznal no to co miałam zrobić. Poszliśmy na plażę i wróciliśmy tu. Jestem serio nie pocieszona. -powiedziałam zmęczona przyjaciółce
-Aha rozumiem. Dobra chodź. Pójdziemy na dół coś zjeść a potem pójdziesz spać. Serio dzisiaj nie ma już co gadać. Dla ciebie to i tak za dużo jak na jeden dzień...

No i tak o 23 byłyśmy już z powrotem w apartamencie. Kiedy wykąpałam się i przebrałam, Lily właśnie z kimś rozmawiała przez mój telefon. Na jej twarzy rysowała się mina typu 'że co!?' Dzwonił Ross. Odłożyłam na fotel ubrania i usiadłam obok przyjaciółki intensywnie próbując wywnioskować temat rozmowy. Kiedy dziewczyna odłożyła komórkę spojrzała na mnie. Była strasznie blada. 
-Co jest? -spytałam
-Dzwonił Ross. Mówił, że musi z tobą poważnie porozmawiać... 

Kiedy chwyciłam smartfona widniało na nim 28 nieodebranych połączeń. Ciekawe czego chłopak chciał? No ale oddzwoniłam. Zaraz po pierwszym sygnale odezwał się znajomy głos.

-Hej Ross chciałeś pogadać -zaczęłam spokojnie
-Po pierwsze zacznij odbierać telefon. Po drugie, skąd dzisiaj wracałaś?! Bo jeśli od Kimberly to bardzo źle, że u niej byłaś. 
-Czekaj zaraz, czemu? -spytałam zaskoczona
-Stoi pod moim pokojem w hotelu i wali w drzwi. Riker i Rocky już nie wyrabiają z przytrzymywaniem nich! 

 Chwytając się za czoło głośno wypuściłam z ust powietrze. Sprawa faktycznie nie wygląda za ciekawie...

-Słuchaj Ross zaraz tam będę. Jaki to jest hotel?
-Arctic Star. Dwie przecznice od waszego.
-Dobra daj mi chwilę. -powiedziałam i w pośpiechu zarzuciłam na siebie bluzę i trampki

Nie specjalnie uśmiechało mi się podróżowanie w tę i z powrotem, zwłaszcza podczas mojego stanu, no ale trudno. Tak to bywa. Życie.

-Łohohoh gdzie ty idziesz?! -spytała nieźle ogłupiona Lily, patrząc na mnie wiążącą w pośpiechu sznurowadło. -Idę z tobą!

-Jak chcesz ale się pospiesz. Ponieważ dziewczyna nie była jeszcze przebrana od razu poszła w stronę drzwi.

W końcu doszłyśmy do ów hotelu. Szybko wjechałyśmy windą na drugie piętro i pobiegłyśmy pod wyznaczony pokój. Stała tam rozwścieczona Kim. Kiedy nas zobaczyła, natychmiast odstąpiła od drzwi i zaczęła biec w naszym kierunku.  Wyglądała na nieźle opętaną. W ostatnim momencie wybiegłyśmy z ogromnego hallu. Byłyśmy nie na żarty przerażone.  Wygrzebałam z kieszeni telefon i zadzwoniłam na policję. Ta, przyjechała po jakiś 10 minutach. My schowane za recepcją nie mogłyśmy się ruszyć. Byłyśmy sparaliżowane. Po dłuższym czasie wreszcie wyszłyśmy przed hotel. Dochodziła 4 nad ranem. O wyspaniu się nie było mowy. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś mocno mnie od tyłu łapie. 
-Dzięki Bogu! Harper uff... -zaczął chłopak. Mocno mnie do siebie przytulił, a po moich czerwonych policzkach spłynęła łza...

____________
Osiem! No, co myślicie?




Lekka dramaturgia, ale jest ok. :DDD już niedługo dalsza część. Jak sądzicie co się wydarzy 


xoxo Dusss