sobota, 31 sierpnia 2013

34. But what if we're not meant to be together?

przepraszam jesli pojawią się jakiekolwiek niezgodności z poprzednimi rozdziałami. Zrozumcie, że powoli sobie przypominam wszystko co się dizało i jeszcze trochę mi to zajmie. :) 

____

Z Tobym nie szlismy zbyt długo. Prawde mowiąc chłopak zniknął równie szybko co się pojawił, ale muszę przyznac, że dobrze mi sie z nim rozmawiało. Oczywiscie (może to ze względu na próbe okazania się ułozoną i dobrze wychowaną dziewczyną) nie poprosiłam go o numer, bo i on sam nie zdradzał szczególnej ochoty by mi go dać. Mówi sie trudno.

Skierowałam się z powrotem do domu. Ku mojemu zdziwieniu, Ross siedział na schodkach przed wejściem. 

-musimy pogadać. -rzucił po czym wszedł do  mieszkania. Dopóki nie przekroczyliśmy progu mojej sypialni, chłopak się nie odzywał. 

Spojrzałam na niego - teraz blondyn leżał na łóżku z nogami opartymi o podłogę. Patrzył pusto na sufit. Przełknęłam nerwowo ślinę, by zagłuszyć ciszę dudniącą mi od pewnego czasu w uszach, ale odgłos który wydało przełknięcie niezbyt pomógł, o ile nie obudził we mnie jeszcze większego niepokoju który narastał z każda zbliżająca się chwilą pewnie nieprzyjemnej rozmowy.

-wiesz, że nie odpuściła? -spytał, a ton jego wypowiedzi nie wskazywał na żaden konkretny cel,         który chciał osiągnąć w taki sposób rozpoczynając konwersację.

-skoro wróciła... czego tak właściwie chciała?
 -mówi, że nadal mnie kocha. Tak to odebrałem, chociaz coraz trudniej mi ją zrozumieć. -powiedział. Chyba chciał wprowadzić do rozmowy jakiś żartobliwy element, ale zrozumiał, że to nie na miejscu wiec tylko krzywo się uśmiechnął.

-mówiła też-tu trochę się chyba ozywił -że mogłaby z toba porozmawiac...

Znów na niego spojrzałam. Tym razem zamiast w sufit patrzył mi prosto w oczy, co nie ułatwiało mi podjęcia jakichkolwiek prób zaprzeczania. Ten wzrok mówił mniej więcej tyle co 'porozmawiaj z nią, bo inaczej sie nie odczepi'. Mimo wszystko pokreciłam glowa z dezaprobatą. By zręcznie uniknąć dalszych 'wzrokowych' manipulacji, skierowałam tok rozmowy na inny, równie przytłaczający temat:

-co z Rikerem? 

Na twarzy Rossa zagościł ponury uśmiech. Chyba nie takiego obrotu sytuacji się spodziewał.

-Lepiej. Za dwa dni ma wrócic do domu.   
-O, to dobrze -powiedziałam zadowolona. Potem jednak znów posmutniałam, zdając sobie sprawe, że to głównie przeze mnie doszło do tego feralnego wypadku. Sytuacja ciągnie za soba nastepne. Zlowieszcze domino. Przypomniało mi się, że nie powiedziałam jeszcze Rossowi o mojej kłótni ze starszym. zadałam więc ryzykowne pytanie:

-myślisz, że ja też  powinnam z nim porozmawiac?
-tak. I to samo myślę w przypadku Lily.

Cholera. 

-dobrze. Porozmawiam z nią, ale tylko jeśli ty będziesz przy tej rozmowie. Nie chcę , żeby kłamała, biorąc pod uwagę fakt, że i Tobie i mnie mowiła w różnym czasie rózne rzeczy. 

Zastanawiał się. Dobrze to wiedziałam.

-Ok. Niech będzie -powiedział ostatecznie i podniósł się z pozycji leżącej.

***


Dochodziła 17. Na dziś zaplanowaliśmy spotkanie z Lily. Ross cały czas starał się mnie podtrzywywac na duchu, ale im blizej było umówionej godziny tym bardziej czułam narastający w gardle ścisk.
 W którymś momencie podeszła do nas Lil. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie i ... multuminnychniecotrudnychdozakwalifikowania uczuć. Jedyne co zrobiła to usiadła obok Rossa i położyła dłoń, na jego dłoni. Warto napomknąć, że ten odruchowo ją cofnął, po czym posłał jej karcace spojrzenie.

-no co gołąbki? Moze wam przeszkadzam? -spytała, a mnie się zaczęło zbierać na wymioty.  JUz na starcie musiała być tak nieznośna? -powiedzcie, a sobie pójdę.


Ross widząc moje zdenerwowanie powiedział:


-Mamy zamiar normalnie porozmawiac -spauzował, po czym kontynuował -a nie znosić dizewcynę, która swoim zachowaniem nie odbiega zbytnio od małej dziewczynki z przedszkola. Zresztą to juz nie pierwszy raz.

Czułam, ze jak sie natychmiast nie wtrace, Ross może powiedziec o pare słów za dużo.

-Chodzi o to... -dodałam -że chyba nie do końca wiemy po co wróciłaś. -powiedziałam starając się zachować spokój i powagę.

A Lily... milczała.

-Powiesz nam coś? -spytał juz poirytowany blondyn
-Wydaje mi sie, że sami sobie wszystko wyjaśniliście. 
-Nie i dlaatego chcemy wiedziec. Boże Lily nie utrudniaj wszystkiego -powiedziałam. Przyjaźniłyśmy się a ty odstawiasz jakieś sceny które niczego ci nie dadzą. Poważnie, porozmawiaj z nami normalnie a nie z jakimś przekąsem, ironią sarkazmem. Kurde no...

-Przypominam Ci,  że to nie z mojej winy jesteśmy skłócone

Zacisnęłam pięść.

-Dobra. -nie chcesz rozmawiać normalnie to nie -skwitował Ross, który tez już chyba miał tej rozmowy po uszy. -tylko potem nie wydzwaniaj ani do mnie ani do Har.

Lily uniosła brwi na znak obojetności i odeszła. 
 Kiedy była juz wystarczająco daleko odezwałam się do chłopaka:

-Nie spodziewałam się, że to będzie taka dziwna rozmowa. Nadal nie wiemy na czym stoimy. 

Ross tylko spojrzał na mnie i chwycił mnie za rękę. Nie było to niezręczne ani świadczące o jakimś uczuciu. Ale nie był to tez czysto przyjacielski gest. Coś... coś pomiędzy. Nawet nie pamiętam dokładnie co wtedy czułam.



piątek, 30 sierpnia 2013

Wyniki ankiety

Przypominam, że rolą ankiety miała być decyzja co dalej będzie z tym blogiem.

Większość z Was zagłosowała y blog dalej powstawał, co mnie cieszy :)

Kolejny rozdział pojawi się dziś lub jutro wieczorem :)

-dusss