niedziela, 30 września 2012

7. I say "I hate you", we break up, you call me, I love you

Szliśmy chyba jeszcze z pół godziny, kiedy już nieco zdezorientowana zaczęłam rozmowę
-Ross kurde o co chodzi!? Przez ponad 20 minut się do mnie nie odzywasz. No co jest z tobą?! -nie ukrywałam swojego zdenerwowania.
-E nie ważne. Przepraszam. Wiesz co, późno się zrobiło (dziwne. dochodziła 15) wracajmy co? -stwierdził.
Uniosłam brwi do góry na znak mojej obojętności, no ale poszłam za chłopakiem. Dziwnie się czułam.  Coś we mnie pękło. Ktoś kiedyś powiedział: 

 "(...) W świecie jest taki nieuzasadniony zapas miłości; gdy jedna się zaczyna druga musi się skończyć(...)"

Do niedawna myślałam, że nasza miłość się zaczęła. Jednak teraz, coś mi mówiło, że ona właśnie się kończy. Niby wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, ale wyobrażałam sobie siebie raczej siedzącą w szlafroku na kanapie z kubłem lodów oglądającą tanią komedię w telewizji. Ale nie. Czułam, że chyba bym nie rozpaczała.  Nie wiem, ale nie chcę się przekonać.

W końcu, kiedy już doszliśmy do hotelu, Ross na pożegnanie znów dał mi całusa. Tym razem chyba jednak z mniejszym entuzjazmem. Czyżby nasz wspólnie spędzone chwile stały się nudną rutyną? Nie, niemożliwe... 

Weszłam do apartamentu.  Lily się szczerze ucieszyła, że do niej wróciłam. No i zaczęłyśmy rozmawiać.

-No kochana, trochę czasu cię nie było. Gdzie masz swojego adoratora?-spytała z uśmiechem
-Nic mi nie mów. Mam dość. Poszliśmy do parku i wszystko byłoby ok, gdyby nie jego wieczne milczenie. -specjalnie pominęłam fakt, że pojawiła się jakaś dziewczyna. Nie chciałam, żeby rozpętała się wojna. 
-Słuchaj, znacie się niedługo, ale wiesz. Dam ci radę. Jeśli zamilkł bez powodu, to nie ma się czym martwić. Jeśli zobaczył jakąś dziewczynę, no to zależy. Wybacz, ale jednak trochę się znam na ludziach i ich relacjach. to taka międzyludzka ekologia.
 Uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że miała rację. Wspaniałomyślne rady przyjaciółki przerwał mój telefon. SMS. Od Rossa. No tak. Odczytałam wiadomość 

                                          < Wyjrzyj przez swoje okno. Teraz. >

Zrobiłam to. Chłopak stał tam, i patrzył na mnie. Nic nie robił. Tylko patrzył. W końcu krzyknął 
-Przepraszam! Zejdź do mnie to ci wszystko wyjaśnię. Prooooszę! 

No tak. Co jak co, ale na wyjaśnieniu tego dzisiejszego dziwnego zachowania mi zależało, no więc zeszłam na dół jak mnie poprosił. Skierowaliśmy się powoli na plażę.

-Słuchaj Harper. Przepraszam cię za dzisiaj, no bo widzisz... -chyba chciał, żebym dokończyła, ale nie zrobiłam tego. Czekałam.

-Ross. Ok, wiem o co ci chodzi, ale powiedz mi dlaczego tak się zachowywałeś?! -powiedziałam stanowczo.
-No bo widzisz -powtórzył -ja.. 

Kurde co z nim znowu jest? Nie umie się wysławić czy co?

-Ta dziewczyna, ja kiedyś z nią chodziłem 
-Kiedyś?
-Parę miesięcy temu -w roli ścisłości.
-No dobrze, ale co ona chciała od ciebie? -powiedziałam serio zagubiona
-Przez dłuższy czas od naszego zerwania, ta do mnie dzwoniła i próbowała odzyskać. Ja ją jednak zbywałem. Teraz, boję się, że znów to będzie robić, a w najgorszym razie, jeśli widziała nas razem, to nie zostawi i na tobie suchej nitki.
-Ale co ona ma do mnie? Nie zna mnie przecież, ja jej zresztą też nie. Więc w czym problem? -spytałam
-W tym, że potraktuje cię jak wroga. Jak konkurencję. 

Nie chciało mi się w to wierzyć. Czyli, że na to wygląda, że bez wojny się nie obejdzie...

_______________
Hehe nowy rozdział! Na drugim blogu postaram się wstawić jutro.

Co myślicie o rozdziale? 
Szczerze, to nie jestem dumna, ale nie jest chyba źle ;)

xoxo Dusss

sobota, 29 września 2012

6. Nobody wanna see us together But it don't matter no Cause I got you babe

-Niewiarygodne... -powiedziała Lil, gdy opowiedziałam jej co dzisiaj robiłam. Dochodziła godzina 22, a my nadal nie przebrane siedziałyśmy na swoich łóżkach. Nawet choćbym chciała, to i tak pewnie bym nie zasnęła, Tyle się wydarzyło. Kiedy już przyjaciółka wydobyła z siebie całą gamę okrzyków zdziwienia, postanowiłyśmy pójść przed snem do baru przy hotelu. Gdy już tam doszłyśmy, zamówiłyśmy dwie mrożone herbaty na wynos i poszłyśmy na plażę. Chwilę siedziałyśmy i zaczęłyśmy z powrotem kierować się w stronę hotelu. Około godziny 23 zasnęłyśmy. 

Nie spałam długo. Obudziłam się o 7. Uszykowałam się, chwyciłam deskę i żeby nie budzić przyjaciółki zostawiłam jej na karteczce informacje , gdzie będę. Udałam się na plażę, gdzie rozłożyłam ręcznik i pobiegłam na fale, które były równie wysokie, co pierwszego dnia naszego pobytu tutaj. Przy okazji zaczęłam wspominać moje pierwsze spotkanie z Rossem.  Niestety byłam realistką i wiedziałam, że to niemożliwe, żeby cały czas nam się układało tak jak teraz. Taka prawda. Gdy wróciłam na brzeg, na wyświetlaczu mojego iPhone 'a widniało 5 nieodebranych połączeń. Natychmiast oddzwoniłam. Odebrano po pierwszym sygnale. 

<Halo? -zaczęłam, Oooo hej. Nie już nie śpię. Tak. Nie, na plaży. Co? nie wiem no przy budce z lodami. Tak. Tak. Tak tam gdzie byliśmy wczoraj. Jak chcesz to weź deskę. No dobra pa> wypowiedziałam ostatnie zadania i włożyłam telefon z powrotem do torby. Czekając na chłopaka usiadłam na ręczniku i patrzyłam na wschodzące słońce. Po chwili zjawił się Ross. Przywitaliśmy się buziakiem i zaczęliśmy rozmowę:
-Dzięki za wczoraj -powiedział nieśmiało blondyn
-Ha, chyba to ja powinnam ci podziękować. No bo wiesz ile dziewczyn chciałoby być teraz na moim miejscu? -odpowiedziałam z uśmiechem
-Nie... -chłopak się zarumienił -przesadzasz, aczkolwiek wiem, że jestem miłym gościem 
-Skromny też jesteś -dodałam ironicznie i szczerze się uśmiechnęłam.
-Śmieszne bardzo! -odrzekł udając obrażonego.

Chwilę jeszcze pożartowaliśmy, popływaliśmy i poszliśmy na śniadanie, gdyż Ross, podobnie zresztą jak ja, nie miał nic w ustach od czasu przebudzenia.  Ja zjadłam jajecznicę i bułeczkę, a Ross -płatki. Najedzeni poszliśmy się przejść. Zaszliśmy do jakiegoś parku. Tam blondyn podpisał się u paru dziewczyn, ale z jedną utrzymał wyjątkowo długi kontakt wzrokowy. Niby nic a jednak mnie to zaintrygowało. Czyżby jakaś stara znajomość? 

Od tego czasu Ross się zaczął dziwnie zachowywać. Był zupełnie nieobecny. Niestety wrodzony dar kobiecego instynktu podpowiadał mi, że niestety moje przemyślenia na wodzie, nie były bezpodstawne.

__________
Przepraszam, że tak krótko, ale musiałam skończyć właśnie w tym momencie, żeby było jakieś napięcie.

Tak wracając do poprzedniej notki, nie martwcie się, duuużo myślę o rozdziałach, i jak tylko mam wolną chwilę je piszę i wstawiam tak często jak tylko mogę, więc proszę nie miejcie mi tego za złe.

No a teraz standardowo, jak Wam się podoba? 
xoxo Dusss
 

czwartek, 27 września 2012

Hej Kochani!


Witajcie. Po pierwsze, dzięki za wszystkie odwiedziny i komentarze :**

Po drugie, niestety trochę smutniejsza wiadomość. postaram sie wrzucać rozdziały mniej więcej co dwa dni, bo oczywiście nie chcę olewać szkoły ;) koocham Was i proszę nie miejcie mi za złe tego ;(

xoxo Dusss

wtorek, 25 września 2012

5.The way you make me feel, You really turn me on...

     Do rana już nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle miałam wydarzenie sprzed paru godzin. Ciągle czułam to ciepło, ten przyjemny zapach... Niewiarygodne. 
Poszłam do łazienki i chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Nie mogłam w to uwierzyć. Znów chciałam krzyknąć. Byłam taka szczęśliwa! Spojrzałam w lustro. Szczerzyłam się jak nigdy. Kiedy już wyszłam, na łóżku siedziała zbudzona Lily.

-No i co kochana? Ładnie to tak wpuszczać aktorów w środku nocy do domu? -spytała
-Kurde Lily! Co widziałaś? -i rzuciłam w nią poduszką. 
-Nic prócz tego, jak wskoczyłaś temu gościowi na szyję... nie, nic nie widziałam
Moje oczy o mało nie wyszły z orbit.
-Lily, nikt nikt się nie może dowiedzieć jasne? NIKT! -czułam jak tracę grunt pod nogami
co jeśli przyjaciółka komuś to wygada?
-Harper, nie jestem głupia. Wiem co i jemu i tobie grozi jeżeli ktoś z zewnątrz by się dowiedział.
-Dziękuję! Dzięki dzięki dzięki! -tym razem to ją uściskałam.
-No dobra dobra to teraz opowiedz mi jak było -Lily nie ukrywała zaciekawienia
Tylko na nią spojrzałam i zaczęłam wrzeszczeć. Pierwszy raz 
-Hahaha rozumiem że jesteś zachwycona -powiedziała dziewczyna i znów padła na łóżko
W takim razie, dzisiaj cię zostawiam. Ty leć się z nim spotkać.
-No co ty, ja nawet nie wiem gdzie on mieszka! -odrzekłam 
-Ale ja wiem. Dzisiaj jak byłaś w łazience, ja poszłam na korytarz. a tam na drzwiach doczepiona była karteczka z adresem i numerem telefonu. No to kurde dalej ubieraj się i idź!
-ale na pewno? -spytałam. W końcu byłam tu z przyjaciółką i głupio mi się zrobiło na myśl, że mam spędzić dzień bez niej...
-no ba! Nie będę patrzyła jak myślisz o tym chłopaku dzień i noc, a ja ci się zabraniam z nim widywać.
-wiesz jak ja cię kocham? -powiedziałam i uściskałam przyjaciółkę po raz kolejny.
                   
                                                                         *  *  *

Około 13, kiedy już byłyśmy po obiedzie naszła mnie pewna mało przyjemna myśl -A jeśli jednak będzie lepiej jeśli nie będę się z Rossem widywać? Trudno stwierdzić, która opcja byłaby teraz lepsza...


-To co idziesz na plażę czy gdzieś? -spytała Lily wyrywając mnie z zadumy
-Co? Tak. Nie. Nie wiem sama, może powinnam sobie odpuścić?
-Żartujesz chyba -powiedziała, ale widząc moje dalsze niezdecydowanie dodała -oj no daj spokój!
-Ale chodź ze mną ok? 
-o rany... no dobra -Lily nie ukrywała swojej niechęci -ale jeśli chłopak przyjdzie, to jaznikam. Tylko później mi wszystko opowiedz!
-Dobra. Zgoda -powiedziałam i udałyśmy się na plażę.

Gdy już dotarłyśmy na miejsce, usiadłyśmy na rozgrzanym piasku. Chwilę gadałyśmy i w końcu położyłyśmy się na ręczniku w celu opalania się.
W pewnym momencie zrobiło się całkiem ciemno. Kiedy otworzyłam oczy, na tle jasnego słońca zobaczyłam uśmiechniętego Rossa.
-Dzień dobry paniom, pozwolą panie, że do was dołączę w ten cudny dzień? -spytał z udawanym akcentem
-Jasne siadaj, Harper już się za tobą stęsk... -Lily nie dokończyła, bo dość mocno ją szturchnęłam. Cóż Ross i tak ewidentnie się zarumienił. Wyglądał przeuroczo!
Razem z Lilu zrobiłyśmy mu miejsce i zaczęliśmy rozmawiać. To o filmach; to o muzyce. Generalnie o wszystkim i o niczym. Za każdym razem, kiedy patrzyłam w te głębokie oczy aktora, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Były tak hipnotyzujące i czarujące...
Po dłuższym czasie rozmowy, Lily, która już zdążyła zauważyć nasze ukradkowe spojrzenia opuściła nasze towarzystwo pod pretekstem kupna lodów.
 -Więc -zaczął nieśmiało Ross korzystając z okazji -poszłabyś gdzieś dzisiaj ze mną?
 Aż mnie przeszły dreszcze. Tym razem, kiedy na niego spojrzałam, odwrócił wzrok. Czyżby się zawstydził?

-Harper, jeśli nie chcesz, to powiedz, nie będę przecież nalegał... 
-Głuptasie, jasne, że chcę! -powiedziałam to chyba jednak zbyt otwarcie aczkolwiek blondyn znów się zarumienił. Ja zresztą chyba też.

-O, wróciła Lily -powiedział chłopak odbierając od koleżanki dwa chłodne kubeczki, podając mi jeden z nich. Kiedy zjedliśmy nasze desery, Lily jak oparzona poderwała się z ziemi.
-Słuchajcie, chyba pójdę do pokoju, bo zapomniałam telefonu -powiedziała i poszła sobie

Po chwili dostałam smsa:
 <baw się dobrze :* jakby co, to powiedz blondaskowi, że się źle poczułam>

Czytając wiadomość, mimowolnie się uśmiechnęłam 

-Co się stało z Lily? Powinna już dawno wrócić. -zauważył Ross
-Nic, tylko źle się poczuła i postanowiła zostać w apartamencie... Mówiła, że może potem do nas dołączy. -skłamałam
-Hmm szkoda... Myślałem, że będziemy mogli trochę dzisiaj we dwójkę pochodzić...              
-powiedział nieco załamany Ross
-Ale co stoi na przeszkodzie -spytałam
-No bo chyba teraz już idziesz do niej? Co nie? -zapytał z powątpiewaniem
-Niee... raczej nie. Lil nie lubi, kiedy ktoś zbytnio się o nią troszczy... -powiedziałam i posłałam chłopakowi ciepły uśmiech, który on odwzajemnił.
-W takim razie, chodź. Chce ci coś pokazać. -Ross się uśmiechnął i zaczął się otrzepywać
z piasku. I podał mi rękę bym mogła wstać.
Skorzystałam z pomocy, i jak już wstałam również zaczęłam strzepywać pojedyncze ziarenka. 

                                                                           *  *  *
Szliśmy już dobre pół godziny, kiedy Ross stanął za mną i zasłonił mi dłońmi oczy.
-Nic nie widzisz? -spytał
-Nie, i dlatego proszę cię, nie zabij mnie -powiedziałam całkiem poważnie. 
-Spokojnie -odrzekł z uśmiechem

Prowadził mnie powoli aż w końcu odsłonił mi oczy. Zobaczyłam raj. Po prostu. 
Słońce już prawie zachodziło, i prześwitywało przez trzciny i odbijało się od tafli jeziora. W okół kilka skałek i drzewa. Czyste piękno!

-I jak podoba ci się? -zapytał Ross oczekując mojej reakcji.
-Pięknie tu jest! No rewelacja... -nie ukrywałam swojego zachwytu.

Chwilę tam posiedzieliśmy i pochlapaliśmy się wodą. Czułam, jakbyśmy znali się długie lata.
Kiedy wracaliśmy zupełnie bezwiednie Ross chwycił mnie za rękę. Jak znam życie, byłam teraz tak zaczerwieniona, że nie wiem, ale nie cofnęłam ręki.  Kiedy już stanęliśmy przed budynkiem hotelu, nadeszła chwila rozstania. No tak. Niezręczny moment.
 Jeszcze chwilę pogadaliśmy, kiedy nie wytrzymałam. Znów go przytuliłam. Przez ten cały czas, kiedy na niego patrzyłam nie mogłam sobie wyobrazić, jak to jest że ja go wcześniej nie znałam. Ross się uśmiechnął i przyciągnął mnie mocniej do siebie. Chwilę tak trwaliśmy aż w końcu się od siebie odkleiliśmy. Ross na mnie spojrzał i się szczerze uśmiechnął. 

-Chyba muszę przestać to robić -powiedziałam nieco zakłopotana
- Ale co? Mi nic w tobie nie przeszkadza. Poważnie -powiedział.
-Nie mogę cię tak cały czas przytulać. Znamy się raptem parę dni...
-No coś ty! Ja bardzo lubię jak się do mnie przytulasz. -po czym dodał - i dlatego zrobię to jeszcze raz. I faktycznie znowu mnie przytulił.
-Nie chcę się z tobą rozstawać -powiedziałam zupełnie szczerze -naprawdę...
-Ja też.  Tak naprawdę to w nocy przyszedłem do ciebie, bo musiałem cię zobaczyć. 
-Awww jak to miło... -nie wierzyłam w tą rozmowę. W nic nie wierzyłam. -ale wiesz, że widzi nas mnóstwo osób? Nie boisz się, że ktoś znów nas uzna za parę?
- Nie, bo uważam, że jesteśmy parą -po czym się uśmiechnął i na dowód, że mówi szczerą prawdę łożył na moich wargach subtelnego całusa.  Znów chciałam wrzeszczeć. Tak mocno, jak jeszcze nigdy. Nim jednak zdążyłam coś powiedzieć, blondyn wziął mnie na barana i wszedł do głównego hallu hotelu.
-Ross kurde co ty do diabła robisz?! -spytałam pół żartem pół serio
-Niosę cię do pokoju. Nie widać?  -i szeroko się uśmiechnął. 
Kiedy już doszliśmy pod pokój 216, chłopak zapukał i otworzył drzwi. 
-Hej Lily, jak się czujesz  -zapytał stawiając mnie na ziemi

Lily stała osłupiała w  drzwiach. Jej najlepsza przyjaciółka właśnie zeszła z barków chłopaka, którego znała nie cały tydzień.

_________
Napisane! Wydaje mi się, że nie jest źle, ale może trochę przesłodziłam?
Zostawcie komenty Pliiiiiissss! 
xoxo Dusss





niedziela, 23 września 2012

4. I know we only met but let’s pretend it’s love...

Kiedy się obudziłam, dochodziła 3 nad ranem. Nie obudziłam się jednak bez powodu. Usłyszałam jakiś hałas. Ktoś zapukał do drzwi. Kiedy wygramoliłam się z łóżka i upewniłam się, że Lily śpi, podeszłam zobaczyć kto o tej porze próbuje się dostać do naszego pokoju. Na wszelki wypadek wzięłam scyzoryk i otworzyłam drzwi. 
Ku mojemu zdziwieniu stał w nich Ross. Skąd wiedział gdzie mnie znaleźć?
 Nim jednak się ze mną przywitał, zlustrował mnie od stóp do głów.
-Wiesz co? Chyba jednak wolę na przywitanie wrzucać ludzi do wody, niż napadać ich z nożem w ręku. -powiedział i uśmiechnął się uwydatniając swoje głębokie dołeczki.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Co tu robisz? -spytałam
-Nudziło mi się, to postanowiłem przyjść. Jesteś sama?
-Nie nie jestem. Jest ze mną przyjacióką -odpowiedziałam -poważnie, o trzeciej nad ranem?! Nudziło ci się? A próbowałeś spać może? -dodałam z nutą ironii w głosie.
-Dobra już sobie idę... -Ross odpowiedział z miną słodkiego szczeniaczka. 
-Ok już zostań. Tylko błagam bądź ciiiicho. 

Przeszliśmy do drugiego pokoju, gdzie zapaliłam światło. Do teraz rozmawialiśmy w półcieniu. Dopiero teraz mogłam się dokładniej przyjrzeć mojemu gościowi. Szczerze mówiąc, wyglądał zupełnie inaczej niż w telewizji. Był bardziej swobodny i prawdopodobnie tak też się czuł. 

-Chcesz wody? -spytałam. Po mimo pory, warto było zachować się odpowiednio.
-Nie dzięki. Jak ci się spało? -spytał
-Dopóki mnie nie obudziłeś -dobrze. -odpowiedziałam z przekąsem.-jeśli można spytać o kim był twój post na Twitterze? 

Ross się ewidentnie zawstydził. Chyba się nie spodziewał, że mam konto.

-No wiesz...
-Dobra. Już się nie męcz. Jestem Harper. Ale czy ja ci już tego nie mówiłam? Dobra nie ważne. 
-Nie no właściwie to ja przyszedłem cię przeprosić... -zaczął
-Ale za co? Nic mi nie zrobiłeś -odpowiedziałam siadając na kanapie obok niego
-Jeszcze. W studiu chodzą pogłoski, że mam dziewczynę. Jeśli brukowce się dowiedzą, to nie będziesz miała życia... Tak bardzo mi przykro... -powiedział złamanym głosem
-Nie ma się czym martwić. Póki nie wiedzą,  jest oks. Kto dokładnie tak uważa?
-Laura, Calum i Raini. Parę osób z produkcj a tak to nikt więcej.
-No to chyba nie ma się czym martwić nie? -stwierdziłam z powątpiewaniem.
-Dopóki nas nie widzieli razem, może da się coś zrobić ale...

Nagle zadzwonił telefon chłopaka.

-Wybacz, ale muszę odebrać -rzekł 

<Halo? Tak. Cześć. Co?! Ale jakim cudem. Dobra już moment> -i odłożył komórkę jak oparzony, po czym zwrócił się do mnie:

-Ktoś jednak nas widział. -powiedział zrezygnowany -masz tu telewizor?
Wskazałam ruchem dłoni na drugi koniec pokoju.
Chłopak dopadł pilota i włączył na jakiś muzyczny kanał.

< Ross Lynch, nastoletnia gwiazda znalazł swoją drugą połówkę. Te zdjęcia zostały zrobione na jednej z plaż w LA. Wszyscy jesteśmy ciekawi jak potoczy się dalszy związek młodego artysty. Najnowsze zdjęcia są podane na stronie www. gos...>

Nie zdążyłam usłyszeć, bo blondyn wyłączył telewizor.

-I co teraz będzie? -spytał załamany -no powiedz co my mamy robić?
-Słuchaj Ross, może nie będzie tak źle? No bo wiesz... Nie zobaczą nas razem, jeśli nie będziemy sięze sobą widywać. No cóż... powinieneś o mnie zapomnieć.

I teraz miało miejsce coś niesamowitego. To był jeden z takich momentów, które mogły by trwać wieczność.

-Ty chyba żartujesz. Nie potrafię o tobie zapomnieć. Nie chcę o tobie zapomnieć!                       -powiedział taki pewny, że pewnie zaraz by tupnął nogą.
-Boże, Ross to najpiękniejsza rzecz jaką ktokolwiek, kiedykolwiek mi powiedział... -po czym rzuciłam się mu na szyję. Teraz nie panowałam nad swoimi emocjami. Musiałąm to zrobić. Gdy chłopak odzyskał równowagę, uśmiechając się, objął mnie w pasie swoimi rękami. Czułam się taka bezpieczna...

Niechętnie wyzwoliłam się z uścisku i spojrzałam w jego oczy. Ten się jeszcze raz uśmiechnął po czym powiedział ze śmiechem.
-Wiem, jestem miłym gościem ale następnym razem uprzedź proszę, kiedy znów będziesz mnie chciała przewrócić zgoda?
-Ok -odpowiedziałam

Około godziny 7 nad ranem, kiedy Lynch już opuścił nasz apartament, ja położyłam się płasko na łóżku. Serce mi łomotało jak szalone. Ten słodki blondyn, obudził we mnie coś tak niewiarygodnego... Miałam ochotę wrzeszczeć. Znowu. Jeszcze nigdy nie byłam taka krzykliwa, jak przez ostatnie trzy dni.

___________
łohohoh! ale się rozpisałam! No ale żeby Wam wynagrodzić czas, jaki poświęciliście na czekanie na 3 rozdział, dodałam ten czwarty. Jak się podoba? Odp w komentarzach ;)

Po drugie : dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i komentarze :***
 Już niedługo dalsza część opowiadania

xoxo Dusss




 

sobota, 22 września 2012

3. But everything means nothing If I ain't got you...

-Możesz mi powiedzieć, gdzie się podziewałaś!? Nie było cię ponad 4 godziny. No sorry bardzo ale znudziło mi się to siedzenie na plaży. Jestem zresztą głodna.  Idziemy coś zjeść?
-Wybacz Lil ale już zjadłam coś na mieście. -odpowiedziałam zmieszana. Czułam, że zachowałam się serio nie fair. 
-Słuchaj co jest? Od paru dni jesteś nie do poznania!A teraz ni stad nie zowąd zjawiasz się i jeszcze mówisz że zjadłaś śniadanie beze mnie.  No kurde o co chodzi?   
           -gorączkowała się dziewczyna. 
-A czy to ważne? Dla ciebie to i tak bez różnicy! -wykrzyknęłam.
-Bez różnicy?! Powiedz mi jeszcze, że nasza przyjaźń jest dla mnie bez różnicy. Myślisz że jeżeli serio bym miała to wszystko w głębokim poważaniu zaproponowałabym ci ten wyjazd? Załatwiłam go tylko dla tego, żeby ci się odwdzięczyć za lata ratowania mi dupy od kolejnych pał z chemii i problemów. Swoją drogą miałam nadzieję, że wreszcie poznasz tego swojego blondynka. Odkąd zaczęłaś się spotykać z tym licealistą strasznie się zmieniłaś. Zaczęłaś mnie totalnie olewać!

Zaniemówiłam. Czyżby Lily miała rację? Może faktycznie się zmieniłam...

-Przepraszam Lily. Wiem, ale zerwałam z tym gościem. Cóż. Ale czekaj czekaj o jakim blondynie mówiłaś? 
-No o tym Rossie Lanchu czy Lynchu. Ile razy przychodziłam do ciebie, ty oglądałaś Austina i Ally, bądź grałaś na gitarze jego piosenki. No cóż; ukrywać uczuć to ty nie umiesz. On to chociaż na porządnego chłopaka wygląda, ładny jest, utalentowany.  Wybacz. -gdy przyjaciółka to mówiła zarumieniłam się -miała racje.
-Co??? Nieee... wydaje ci się - i żeby nie zauważyła kolejnego wypływu moich rumieńców spojrzałam na swoje trampki i tym samym zakryłam twarz przydługą grzywką. 
-Har, nie jestem głupia. 
-Dobra. wygrałaś. Ale to nie tak. On mi się już nie podoba. To było chwilowe. -zaczęłam ją zapewniać
-I tak ci nie wierzę. Zbyt długo cię znam. Dlatego cieszę się, że wreszcie się ze mną zgodziłaś. Ale tak czy siak, to nie zmienia faktu, że teraz na przeproszenie, musisz pójść ze mną zjeść śniadanie -powiedziała Lil uśmiechając się triumfalnie
-Ale...
-No właśnie -  zaraz łohohoh z kim ty jadłaś? Nie znasz przecież LA, więc kto ci to wszystko pokazał?    -przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco. 
- No bo widzisz ja... ja poznałam już tego chłopaka. Dzisiaj na desce. -mówiąc to starałam się uniknąć jej wzroku, choć kątem oka widziałam, że o mało dziewczyna się nie przewróciła. Czekałam tylko na jej reakcję. Myślałam, że może zacznie wrzeszczeć ale do niczego takiego (o dziwo) nie doszło
-C-c-co?! Nie przegrzała ci się głowa?-po czym przyłożyła swą dłoń do mojego czoła. -niee gorączki nie masz
-Lil; nie nie przewidziało mi się. To był on. Na pewno. -stwierdziłam 
-Kurde kim trzeba być, żeby mieć takie szczęście?! -powiedziała posyłając mi lekkiego kuksańca
-Nie przesadzaj- powiedziałam speszona masując ciut obolałe ramię -po za tym ta znajomość pewnie i tak nie będzie się utrzymywać. Mieszkamy tak daleko, a on jest aktorem i muzykiem.
-Oj tam oj tam. Chodź , nie jestem już głodna. Za dużo informacji. -odpowiedziała  z uśmiechem

Dalsza część dnia minęła wspaniale. Byłyśmy w galeriach handlowych, poszłyśmy do Starbucksa a potem na obiad do naszej włoskiej restauracji. Kiedy wróciłyśmy do apartamentu dochodziła godzina 18.  Wzięłam swojego iPhone' a i zaczęłam przeglądać internet. Między innymi facebooka i twittera, na którym przeczytałam ciekawy wpis;        czasami jednak warto wypłynąć o świcie na fale :D Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy Nieznajoma ;)  -kiedy to przeczytałam aż mnie zelektryzowało. Autorem posta był Ross. Właściwie cały poranek z nim spędziłam, więc nie było możliwe, żeby pisał o kimś innym. Niewiarygodne. Padłam na łóżko z uśmiechem gapiąc się w sufit. Dotknęłam dłońmi policzków, które teraz prawdopodobnie były czerwone z gorąca. Nie wiedziałam co robić. Czyżby kiedyś silne uczucie, którym darzyłam tego chłopca wróciło? Nie, chyba nie, aczkolwiek perspektywa przyjaźni z Rossem Lynchem nie dawała mi spokoju!

_________________
Hej Kochani. Jest nowy rozdział (piosenka Alicia Keys If i ain't got you)  . Przepraszam, że tak długo nie wstawiałam, następne będą częściej. 

Co myślicie? Podoba Wam się? odp w komentarzach ;)

Ah! i jeszcze jedno. zapraszam na mojego drugiego bloga na którym zaczynam dopiero pisać. O to jego adres:  

http://allyouneedislovestory.blogspot.com/

xoxo Dusss

piątek, 21 września 2012

Hej Kochani :**

Przepraszam, że dość długo nie wstawiam nowego rozdziału, ale mam mnóstwo pomysłów i chce je odpowiednio dobrać  w słowa ;) Dzięki za wszystkie komentarze -są serio da mnie ważne. 

Pozdrawiam :D