sobota, 15 lutego 2014

52. No one can get in the way of what I'm feeling...

-O czym rozmawialiście? -spytał zatroskany Ross, któremu widocznie nie wystarczyły moje zapewnienia, że wszystko gra.
-Dobrze wiesz. Mówi, że nadal... -nie dokończyłam, bo głos mi się załamał.
-Nie męcz się... -chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak, jakby wszystkie słowa Rikera miały mieć na mnie ogromny wpływ. Chyba naprawdę bał się, że w końcu mnie straci, a ja zacznę się spotykać ze starszym bratem.
-Nie zostawię cię, Ross -zapewniłam go.
-Wiem. -odpowiedział -a ja nie pozwolę, żeby ktoś mi ciebie odebrał.

Byliśmy trochę jak bohaterowie ulubionego filmu chłopaka -Romeo i Julia. Co prawda nasze rody nie były zwaśnione, a my całkiem łatwo żyliśmy sobie razem (pomijając kilka problemów), ale dostrzegałam jakieś podobieństwo. Zdeterminowany chłopak i cicha dziewczyna walczący o uczucie mimo przeciwności losu. Tak bardzo pochłonęła mnie myśl o nieszczęśliwych kochankach, że spytałam:

-Ross, nie chciałeś być kiedyś Romeem?
-Gdybyś była moją Julią... -odpowiedział nieśmiało.
 Westchnęłam ze wzruszenia.
-Słodki jesteś. -uśmiechnęłam się.

Chłopak pocałował mnie w nos i też się uśmiechnął.
-wracamy na górę? -zapytał
-jasne. Pewnie już się niepokoją.
-A co z Rikerem? -wskazał na chłopaka, który nadal siedział na kanapie w salonie.

Wypuściłam głośno powietrze, podeszłam do blondyna i chwytając go za rękę, zdecydowanym ruchem pociągnęłam w stronę schodów. Ścisnął moją rękę, a mnie przeszył dreszcz. Ross poszedł już do pokoju, więc zostaliśmy sami na parterze. Nie podobało mi się to za bardzo.
Czułam się jak dziecko: póki w pokoju jest zapalone światło, niczego się nie boi, ale kiedy lampa gaśnie, budzą się w nim najgłębiej skrywane lęki i niepewności. Tak też było w tym przypadku. Póki Ross tu był i póki miałam siły stawiać opór i być asertywną, wszystko było w porządku, ale teraz, kiedy byliśmy tylko we dwoje, powstało między nami specyficzne napięcie i bałam się mu ulec.
Nadal trzymałam chłopaka za rękę, ale rozluźniłam uścisk. Riker jednak nadal trzymał i chyba całkiem nieświadomie ściskał moją dłoń coraz mocniej. Choć nie odzywaliśmy się do siebie, napięcie  każdą chwilą rosło.
Po chwili tym razem to on mnie pociągnął i nasze usta się spotkały.
Najgorsze było to, że się nie odepchnęłam. Nie broniłam się, tylko uległam chwili. Był to krótki pocałunek, ale pełen niewypowiedzianych emocji -miałam wrażenie, że te uczucia należały tylko do chłopaka, ale sama zwątpiłam.

Nie miałam pojęcia co się działo. Nogi mi zmiękły i oprócz dręczących mnie od nowa wyrzutów sumienia, nic do mnie nie docierało. Czułam, że zdradziłam Rossa i zarazem byłam zdradzona sama przez siebie. Nie byłam w stanie wydusić słowa.
 Najpierw chciałam przemilczeć sprawę w obecności Rossa, nie rozmawiając o tym nawet z Rikerem. Potem jednak postanowiłam powiedzieć o zajściu chłopakowi i schronić się w jego silnych ramionach. Pomyślałby pewnie, że to wina brata i kłótnia by była gwarantowana. A tego bym nie zniosła. Poza tym, trudno tutaj było mówić o czyjejkolwiek winie. Nie zareagowałam. Nie zrobiłam niczego, co by go mogło powstrzymać. Zamiast tego po prostu się pocałowaliśmy. Drugi raz.
Kiedy zdołałam się pozbyć największego szoku, spojrzałam na Rikera, który nerwowo przygryzał wargę.

-Przepraszam -wydukał -nie powinienem był...
-No, nie powinieneś. Riker, mało mam problemów? -tym razem byłam naprawdę bliska płaczu. -zostaw mnie po prostu w spokoju. Ja tak nie mogę!
-Harper, proszę! -zawołał, ale ja już byłam na górze. Czoło miałam rozpalone, policzki zresztą też, serce mi waliło, a ciało od czasu do czasu przechodził sztywny i nieprzyjemny dreszcz. Co robić!? Co robić!? Zamknęłam się w łazience. Kolejny raz.
Chciałam się uwolnić od tych wszystkich myśli, które teraz rozsadzały moją głowę. Oczywiście bezskutecznie. Bałam się wyjść, bałam się spojrzeć któremukolwiek w oczy. Oszukiwałam obu. Czułam się jak najgorszy człowiek na Ziemi. Cholera by to wszystko wzięła.
Walnęłam pięścią o kafelkową podłogę. Bolało jak nie wiem, ale nawet to nie odciągnęło mnie od przerażającego poczucia winy.
 Nagle jednak rozległo się pukanie (walenie) do drzwi:

-HARPER -wołał Riker -HARPER PROSZĘ OTWÓRZ!
 -Idź sobie! Po prostu... idź! -wybełkotałam dławiąc się łzami.

Prawdę mówiąc, już nawet nie wiedziałam dlaczego aż tak płaczę. To nic nie zmieni.
Usłyszałam drugi głos zza drzwi.

-Co jest? -to była Rydel

Riker jeszcze raz walnął w drzwi, po czym powiedział do siostry:
-Ty z nią porozmawiaj. Ja już tu nie mam nic do powiedzenia.

Tym razem rozległo się ciche pukanie. Otworzyłam popychając drzwi nogą.  Potem znów się skuliłam.
-Ej, co się stało? -spytała blondynka, doskakując do mnie.
-Bo ja... Riker... on. Znowu mnie... znowu się pocałowaliśmy. -odpowiedziałam roztrzęsiona, patrząc tępo przed siebie.
-CO? Jak to? -zdziwiła się, po czym przytuliła mnie i troskliwie powiedziała -słuchaj kochanie, nie wpadaj w histerię. Oddychaj powoli. Raz... i dwa.... Raz.... i dwa....

Trochę się uspokoiłam. Kiedy już byłam w stanie, opowiedziałam przyjaciółce o wszystkim. Także o mojej reakcji albo... jej braku. Do łazienki wpadł w pewnym momencie też Ross.

-Har, Rrrydel cco się dzieje? -zapytał przestraszony patrząc to na mnie, to na siostrę, widząc w jakim stanie siedzę na podłodze.
-Ross, idź na razie, potem porozmawiacie. -powiedziała spokojnie blondynka.
-Ale... Przecież mogę wiedzieć co się stało. Nie chcę, żeby płakała!
-Rozumiem, ale to teraz nie ma sensu. Daj jej się uspokoić...
-Riker... -wycedził przez zęby chłopak, a ja poczułam jak wzbiera się w nim złość.
-ROSS -zawołała za bratem dziewczyna -ROSS proszę cię, nie rób nic głupiego! Ross!
-Co on znowu odstrzelił?! -gorączkował się -dlaczego Harper płacze?! Co tu się do cholery dzieje?!

Wstałam ostatkiem sił i przytuliłam się do chłopaka. Teraz nie chciałam go puścić. Przytuliłam się do niego tak mocno, jak jeszcze nigdy, z obawy, że jeżeli teraz go puszczę, to już nigdy nie uścisnę go ponownie, bo nie wybaczy mi tego, co zrobiłam.
Chociaż wszyscy spodziewaliśmy się dzisiaj burzy, chyba nikt nie był przygotowany na tak piorunujące wydarzenia.
                                                                         *  *  *
Wieczorem, kiedy Riker chodził zdenerwowany przed domem, a reszta rodzeństwa już spała, ja siedziałam skulona na łóżku, nadal nie mogąc się otrząsnąć z tego wszystkiego.
Byłam pewna, że Riker mi się nie podoba. Z drugiej strony, ten pocałunek był tak niewyobrażalnie szczery... Z moich ust wydobył się stłumiony krzyk. Co ja w ogóle wygaduję!? Nie powinnam się nad niczym zastanawiać! To było chore!
 Nie chcąc nikogo obudzić, przeszłam z pościelą do pokoju gościnnego i tam się położyłam.
Po jakimś czasie przyszedł Ross. Usiadł na brzegu i w ciemności -oświetlany jedynie księżycową smugą przebijającą się z okna powiedział poruszony:
-Zobaczyłem, że nie ma cię w łóżku, więc poszedłem cię poszukać. Harper, co jest?
-Znienawidzisz mnie... naprawdę Ross. Znowu się pocałowaliśmy. Tak strasznie cię przepraszam, nie chciałam tego, serio, ale on... ja i nie wiem, nic nie zrobiłam, Ross błagam, ja naprawdę nie...
-Po pierwsze, uspokój się. Nie znienawidzę cię, bo obiecałem ci przecież, że nie pozwolę, żeby ktoś mi cię odebrał. Po drugie, Riker cię pocałował?! Znowu?! Muszę z nim poważnie porozmawiać, bo do niego nic nie dociera!
-Ross -chwyciłam go za przedramię -to nie była tylko jego wina. Ja przecież nic z tym nie zrobiłam. Poza tym, nie mogę go winić za to, że mu się spodobałam...
-Harper, kochanie, wiem, że nie chciałaś zrobić nic złego, ale na litość, jestem jego bratem, a on jeszcze do ciebie startuje. A to już naprawdę jest niedobrze. Tylko proszę, Harper, uspokój się. Nic się nie stało.
-Ross, czuję się fatalnie. Jakbym cię zdradziła. Nie mogę sobie z tym poradzić, nie wiem jak mam się zachować. Nie chcę, żebyście się kłócili. A teraz jeszcze on... stoi przez domem... i nie chce iść spać... i ja mam takie wyrzuty sumienia i nie wiem... Ross... -wydukałam zalewając się kolejną falą łez. Chłopak przysunął się i najpierw mnie pocałował, a potem przytulił, szepcząc:
-Ćsii... już dobrze. Zaradzimy temu... Ćsiii... -chłopak położył się obok mnie na jednoosobowej kanapce i zaczął się bawić moimi włosami, cały czas mnie uspokajając.
Poczułam znajomy zapach chłopaka i to mnie trochę wyciszyło. Najgorsze miałam za sobą.
Zasnęłam z trudem ale z nadzieją, na lepsze jutro, choć nadal nie mogłam sobie wybaczyć tych wszystkich zdarzeń z dnia dzisiejszego.

______________________

Och, trochę bardzo dramatycznie. 
Rozdział pisałam właściwie późno w nocy, ale tak mnie wzięło na napisanie, że mam nadzieję, że mi wybaczycie nastrój :c Jak zawsze jednak, zachęcam do komentowania :)

Aha, jeszcze jedno. Nie myślcie, że nie lubię Rikera, czy, że się na niego uwzięłam, że przedstawiam go w negatywnym świetle. Naprawdę, bardzo go lubię, zresztą tak jak wszystkich w R5. Przepraszam, jeśli przesadzam :/ 
W przyszłości (może całkiem niedalekiej, w zależności, jak potoczą się losy bohaterów) trochę wszystko postaram się uspokoić, i przedstawić go w bardziej przystępnym świetle. Ale wiecie, zakochania to zakochania -z człowiekiem dzieją się wtedy różne, dziwne rzeczy :)

I jeszcze taki zaległy prezent walentynkowy:

 
 Happy Valentine's Day 





 Śmieję się razem z nim, serio <3
 ~Dusss

gify ze strony: http://rosshorlynch.co.vu


7 komentarzy:

  1. super rozdział jak każdy czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  2. O wow..jak dramatycznie, ale i też romantycznie... aww, Ross tak bardzo kocha Harper, to takie urocze <3 Czekam na next
    Pozdrawiam
    ~Julka~

    OdpowiedzUsuń
  3. Po całej serii ochów i achów na temat Twojego rozdziału postanowiłam napisać jakiś sensowny komentarz, jednak nic nie przychodzi mi do głowy oprócz: " o rany!" i " jest cudowny!". Świetnie piszesz, w pamięć wryło mi się zwłaszcza zdanie: "Chociaż wszyscy spodziewaliśmy się dzisiaj burzy, chyba nikt nie był przygotowany na tak piorunujące wydarzenia." Pięknie to ujęłaś!
    Luna
    PS
    Czytałaś może książkę "Dotyk Julii" ? Jeśli nie to polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! Serio, tyle znaczą dla mnie Wasze komentarze, a widzę, że jest kilka osób, które regularnie odwiedzają mojego bloga. Bardzo mnie to cieszy.

      Co do książki, to nie, nie czytałam, ale na pewno po nią sięgnę i jak przeczytam, powiem co myślę :)

      Pozdrawiam i ściskam bardzo gorąco!
      Dusss

      Usuń
  4. Kiedy będzie rozdział? Bo już się nie mogę doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń