czwartek, 30 stycznia 2014

44. I wanna thrill you like Michael, i wanna kiss you like Prince

-Cześć -odpowiedział Ellington, gładząc się ręką po brzuchu -zjadłbym coś. Długo już nie śpicie?

-Nie...-odrzekłam
-Tak -rzucił Ross

Popatrzyliśmy po sobie.

-Tak -odpowiedziałam
-Nie -zreflektował się Ross

-Dooobra -powiedział zdezorientowany chłopak. W pewnym momencie się zachwiał. Blondynka ubrana w białą koszulkę i bordowe szorty wskoczyła mu na plecy.

-Rydel, myślisz, że to tak fajnie jak wytrąca się mnie z równowagi? -spytał z udawaną pretensją -dosłownie?

Wybuchnęliśmy śmiechem. Rydel skrzyżowała ręce i między kolejnymi łykami soku jabłkowego z lodem zwróciła się do mnie:

-Ubieraj się. Jedziemy na małe zakupy. Muszę się przekonać, jakie macie tutaj możliwości.
-No... no dobra -zgodziłam się. Właściwie choć miałam urodziny nie miałam na dzisiaj planów, a perspektywa spędzenia kilku godzin z Rydel, włócząc się po sklepach wydawała się być naprawdę dobrym pomysłem.-za 15 minut jestem. -zapewniłam i poszłam na górę, żeby się przebrać.

Kiedy wróciłam, Rydel już czekała przy drzwiach. Pożegnałyśmy się z chłopcami i wreszcie pojechałyśmy do centrum. Najpierw zamówiłyśmy kawę na wynos i przeszłyśmy wzdłuż kilku galeryjnych alejek.

                                                                         * * *
Tymczasem w domu, przygotowania do przyjęcia zaczęły się już na dobre. Ross odnalazł parę gitar, Rocky przyniósł kilka bębnów. Kiedy skończyli, zjawił się  akurat Ratliff, który przyniósł wielką paczkę chipsów, żelków i ciasteczek. Pod pachą trzymał kilka dwulitrowych butelek z napojami.
 Ross i Rocky spojrzeli najpierw na siebie a potem na Ellingtona i wzięli od niego jedzenie.

-No chłopcy, jak Wam idzie?  -spytała mama, która akurat weszła do pokoju -Ratliff, jak dobrze, że w końcu jesteś.

Chłopak z dumą się uśmiechnął.

-No, i widzę, że macie instrumenty. Świetnie. Pracujcie tak dalej, to może uda nam się wyrobić przed czasem. Wiecie o której Rydel i Harper wracają?

-Prosiłem ją, żeby przetrzymała ją do piątej -odezwał się Ross.
-Idealnie! -mama nie kryła zachwytu dla subordynacji młodych. -Ross, właśnie. Chodź ze mną do kuchni, zaczynam piec ciasteczka.

Rocky i Ellington słysząc o słodyczach natychmiast wepchnęli się przed młodszego.
-My też możemy pomóc przy tych cias... przy jedzeniu! -zawołał Rocky
-Nie! Ja pomogę! Ja jestem lepszy!
-Nieprawda! -zaoponował Lynch

Podczas szybkiej wymiany zdań chłopcy nawet nie zorientowali się, kiedy Ross i mama Harper zniknęli w kuchni.  

-Przepraszam za nich, oni... tak już mają -zaczął tłumaczyć się Ross -jak mogę pomóc?
-Pozdejmuj mąkę, cukier i migdały.Zaraz dam Ci nóż. Mąkę, cukier, miód i jajka wsadź do miski a migdały posiekaj na miazgę. Zgoda?
-Zgoda. -oznajmił chłopak, po czym po chwili namysłu dodał -myśli Pani, że Harper się ucieszy?
-Jestem przekonana. -odpowiedziała Rebecca -a teraz raz, raz, do roboty. Zostały nam dwie godziny, a przecież chcieliśmy mieć rezerwę.

Na piętnaście minut przed siedemnastą instrumenty stały już posłusznie w kącie pokoju, odpowiednie oświetlenie utworzyło coś na rodzaj prowizorycznej sceny, Ratliff kończył wiązać cienkie sznurki, z pozawieszanymi na nich piórkami.  Na stole pachniały już makaroniki i bezy, obok stał stosik z prezentami, a w tle grała cicha muzyka.

Rozgardiasz i zamieszanie ustąpiły subtelnemu nastrojowi.  Wszystko było idealne.Chłopcy ze zdenerwowania zaczęli nerwowo chichotać i przestępować z nogi na nogę. Każdy czekał w ciszy na dźwięk otwieranych drzwi.

                                                               * * *

Wracałyśmy do domu. Rydel kupiła czarną spódniczkę, a ja białą bawełnianą koszulkę i oliwkowy sweterek. Obie byłyśmy bardzo zadowolone z zakupów i spędziłyśmy razem naprawdę świetny czas.

Kiedy weszłyśmy do mieszkania w pokoju było ciemno i słychać było jakieś ciche szmery. Zapaliłyśmy światło.

-NAJLEPSZEGO! -wrzasnęli równocześnie chłopcy. Omalże nie podskoczyłam -z radości i z niemałego zaskoczenia. Najpierw uściskała mnie Rydel i wręczyła mi pakuneczek zawinięty w złoto-srebrny papier i przewiązany wstążeczką
-Sto lat, kochanie -powiedziała z uśmiechem
-Oj córeczko! -mama nie kryła wzruszenia. Wyściskała mnie i wycałowała, po czym wróciła do kuchni.
 Następnie Rocky
-Spełnienia marzeń stara -roześmiał się, czochrając mi grzywkę. -mam nadzieję, że Ci się spodoba. Tylko uważaj! -dodał podając mi średniej wielkości granatowe pudełko z dziurkami. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam śpiącego, czarnego kotka z białymi łapkami.
-Jejku Rocky, dzięki -uścisnęłam go mocno i delikatnie odłożyłam pudełko na stolik.

Teraz przyszła kolej na Ratliffa.
-Harper, słodkości, nie mam dla ciebie zwierzaka -mówiąc to spojrzał wymownie na Rocky'ego, po czym obaj wybuchnęli śmiechem -ale mój prezent też nie jest gorszy. Odwróć się.

Zdziwiona obróciłam się tyłem do chłopca. W tym czasie założył mi on długi naszyjnik z małą miedzianą klatką dla ptaków. Był przecudny. Długo o takim marzyłam.

Ostatni był Ross. Przez chwilę staliśmy w milczeniu tylko na siebie patrząc. Powoli oboje zaczęliśmy się uśmiechać, aż w końcu rzuciłam się mu na szyję i oplotłam mu nogi w pasie. Kiedy zeszłam chłopak szepnął:

-Kocham Cię mała -wyszeptał i mocno mnie pocałował. -prezent mam na górze, ale pokażę Ci go jak będziemy sami.


AH! Powiedział to. Powiedział, że mnie kocha. Ross Lynch powiedział, że mnie kocha. Nie musiał mi dawać już innego prezentu. To w zupełności wystarczyło.

-Ja ciebie też -odpowiedziałam i znów go pocałowałam.


______________________
Napisałam! W następnym rozdziale opiszę dalszy przebieg przyjęcia. Bądźcie gotowi, Kochani!
I co myślicie? Może jakiś komentarz, co?
 _____________________
Tytuł rozdziału to kolejny fragment z piosenki 'Classic' zespołu MKTO. Oceńcie sami, czy podoba Wam się piosenka i opinię zostawcie w komentarzu. Jestem bardzo ciekawa!  Ps.: wysyłam dwa linki. Jeden z oryginałem i tekstem piosenki, drugi -jako wielka zwolenniczka wstawiam wersję acoustic (polecam!)


______________________
Przygotujcie się! Za niecały tydzień R5 przyjeżdżają do Warszawy! Hurray! Jedziecie? :)


- Całuję, Dusss






2 komentarze:

  1. kolejny rewelacyjny rozdział. Kochana, jak Ty to robisz? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany!!!!! Cudowny rozdział! I Ross, ach... uwielbiam i czekam na następny.
    Pozdrawiam.
    Luna

    OdpowiedzUsuń