Zmęczeni wróciliśmy do domu. Choć w środku miałam ochotę skakać ze szczęścia, w mojej głowie pojawiła się niezbyt przyjemna myśl, która natychmiast sprowadziła mnie na ziemię. Co jeśli Ross tylko się bawi moimi uczuciami? Co jeśli jestem kolejną dziewczyną, którą może sobie owinąć wokół palca? Byłam zła na siebie, bo Ross był naprawdę w porządku, był jednym z fajniejszych chłopaków i miał przecudowną osobowość. Na pewno nie był jedną z tych osób, które bawią się kosztem innych. Westchnęłam. i przechyliłam głowę do tyłu.
-Coś się stało? -spytał Ross a w jego głosie słychać było nutę zmartwienia.
-Nie... nic. Nie przejmuj się -zmusiłam się do uśmiechu. Nie chciałam go okłamywać, ale cóżże mi pozostało?
Wiem, że mi nie uwierzył. Nie był przecież idiotą a ja nie byłam dobrym kłamcą. Dlaczego to wszystko jest tak pokomplikowane? Dlaczego nie mogę go traktować po prostu jak kolegę? Problem pojawił się wraz z pięknymi falami w Los Angeles, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam. Co ja wygaduję, moje życie zmieniło się wtedy o 180 stopni, wyjechałam jako przebojowa nastolatka, zamiast tego wróciłam do domu nieśmiała, cicha i bardziej rozważna, stałam się dojrzałą dziewczyną, bądź co bądź potrzebowała swojego blond-księcia. Wszystko jest inne niż było. I nie wiem dlaczego aż tak bardzo. Z policzka na bawełnianą bordową bluzkę skapnęła słona łza. Szybko otarłam policzek ręką, by Ross nie zauważył. Wiedziałam, że nie lubił kiedy się smuciłam. Kiedy ktokolwiek się smucił.
Chwycił mnie za rękę i poprowadził na łóżko. Usiadłam po turecku, on przede mną.
-Jesteś najbardziej niestabilną dziewczyną jaką poznałem -roześmiał się. Chyba chciał mnie tym rozweselić, ale widząc, że przyniosło to odwrotny skutek spoważniał i spojrzał na mnie. -nie lubię, kiedy płaczesz. Nienawidzę tego. Chciałam zaoponować, przekonać go, że wcale nie płaczę. To by było jednak całkowicie zbędne. I tak by mi nie uwierzył. Znowu.
Przybliżyłam się.
-Posłuchaj Ross, nie wiem co z nami jest, że nasza relacja opiera się na skrajnych zachowaniach i emocjach. Nie wiem, jak mam Cię traktować. Czy jako brata, czy jako przyjaciela, czy jako...
-chłopaka -dokończył
-czy jako chłopaka. -powtórzyłam. -Wiem natomiast, że bardzo mi na Tobie zależy i choć brzmi to banalnie tak właśnie jest. Cały czas o Tobie myślę i to powoduje, że nie mogę normalnie funkcjonować. Ross to co Ty ze mną robisz, świadomie lub nie... Przepraszam, wiem, że taki nie jesteś i tego typu wyznania możesz uznać za małoletnie i nie zdziwię się, gdybyś teraz wyszedł, ale nie mogę tego dłużej ukrywać, bo zwariuję bardziej niż dotychczas. Przepraszam, serio.
-Harper ja... -
-Zapomnij o tym. Nie było tej rozmowy.
_____________________
Wybaczcie, że krótki, ale celowo skończyłam w tym momencie, żeby dodać trochę dramatyzmu :3
Jak myślicie, jak dalej potoczy się ta rozmowa? Piszcie w komentarzach!
+nie jestem zbyt dumna z tego rozdziału, ale może następne będą lepsze.
~Dusss
Świetny rozdział, proszę, dodaj szybko kolejny, bo zwariuję z niepewności!
OdpowiedzUsuńDodam jutro :)
Usuń