środa, 28 listopada 2012

20. I realize, it was only just a dream...

 Dopiero na drugi dzień uświadomiłam sobie, co tak naprawdę myślę o tej całej sytuacji. Wczoraj szczerze powiedziawszy, miałam na to lekką olewkę, a teraz całą sytuacja przedstawiała się tak.

Mój chłopak ( nie wiem czy Ross nim jest czy był) i przyjaciółka  =niedoszła (czy aby na pewno? ) zdrada.

Powinnam czuć się fatalnie, a tak nie jest. Czuję się tylko oszukana. Tyle. W żadnym razie, nie jestem w takim złym stanie w jakim byłam jeszcze niedawno. Właściwie, to trudno stwierdzić jak się teraz czuję... 

Lily leżała na łóżku na mokrej poduszce -widocznie nie przekonały jej moje zapewnienia, że nasze relacje są tak samo dobre i musiała się komuś wyżalić, a że była to akurat poduszka, to no cóż. Jakoś przeboleję, że w takiej sytuacji raczej nie chciałaby mi nic powiedzieć, a nasza rozmowa składała się głównie z tych bolesnych przeprosin. Ta... w końcu zrozumie. 

Nagle usłyszałam znajomy dźwięk. Moja komórka dawała mi znak, że ktoś się próbuje dodzwonić. No kto to mógł być? Wiadomo Ross. Nie zastanawiając się długo odebrałam.

<Hej. No już tak. Tak. No. Dobra. O której? Zgoda. To do zobaczenia>

Ross się chciał spotkać. Nietrudno było zgadnąć, że jeszcze blondynek mi się przy okazji napatoczy. Trochę mi go było żal, ale z drugiej strony...

                                                                    *  *  *
Za 10 minut czwarta. Siedziałam w pizzerii -tej samej, do której poszłyśmy z Lily pierwszego dnia naszego pobytu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co mnie tu spotka i to w tak krótkim czasie. Nie wiedziałam, że poznam Rossa, bo takie rzeczy to tylko w filmach się zdarzają. A tu proszę. Na wspomnienie tego wszystkiego na mojej twarzy zagościł ponury uśmiech.

Nerwowo stukałam palcami o blat stołu i pusto patrzyłam w dal. Moją nostalgię przerwał Ross który usiadł centralnie naprzeciwko mnie. Przeniosłam swój wzrok na niego i niemrawo się uśmiechnęłam. Ten odwzjemnił uśmiech ale się nie odzywał. Mi się też nie spieszyło. Nie dlatego, że byłam obrażona, bynajmniej, byłam z lekka zajęta własnymi myślami, po za tym czekałam aż Ross coś powie. W końcu, to on chciał się spotkać.I faktycznie; już po chwili zaczęła się nasza konwersacja.


-Harper... na pewno nie jesteś zła? -niepewność rosła z każdym wypowiedzianym przez niego słowem

-Nie nie jestem, tego możesz być pewien.
Liczyłam, że chłopak się ucieszy lub chociaż poczuje minimalną ulgę, a tu nic. Czyżby spodziewał się co mogę powiedzieć? Nie sądzę...

** z perspektywy Rossa ** 

Czułem specyficzne napięcie. Z jednej strony myślałem, że Harper nie będzie chciała mnie widzieć, a tu zaskoczenie. Teraz też; zapewnia, że jest ok, ale szczególnie do zainicjowania rozmowy to się nie kwapi. Trudno wyczuć co się dzieje w jej głowie. Czyżby taka była postawa dziewczyn? Nie zrozumiem tego...

** punkt widzenia Harper **

-No... więc...?
-No więc... -zawtórował -Harper kurde no ile można!? Możemy ustalić w końcu na jakich jesteśmy warunkach czy co?!
-Warunkach!? O czym ty mówisz? -spytałam autentycznie zdziwiona
-No bo ja już nie wiem nooo. Najpierw się cieszymy, potem jesteśmy parą o ile w ogóle potem ciągle się kłócimy potem jest dobrze a teraz jest tak głupio. No Harper powiedz mi co ja robię źle?

Miałam ochotę się roześmiać. Co robi? Co robi?! No tak, bo jeśli doprowadza się dziewczynę do stanu bardzo złego, tak że się tnie i nie ma ochoty na nic, i jeszcze zdradza (no cholera nadal nie wiem czy do niej doszło czy nie?!) z najlepszą przyjaciółką. No nie wiem, ale to chyba wystarczy. Nie powiedziałam mu jednak tego.

-No a jak myślisz Ross? Nie rób ze mnie wariatki, wiem, że święta nie jestem, ale tutaj to właściwie przez ciebie ja tak bardzo sobie zrujnowałam psychikę... nie oszukujmy się.
-No to co mam zrobić, żeby było dobrze?
-Teraz, to ty nic już nie możesz zrobić. Możesz jedyni liczyć, że dasz mi wystarczające wyjaśnienia i podstawy do tego, że będę ci mogła znowu zaufać. Serio Ross, w tym wypadku to ja pozdrawiam. -odrzekłam.

Chyba go zatkało, ale między wierszami usłyszał, że ma jeszcze jakieś mizerne szanse. Jestem ciekawa co zrobi, i czy wybrnie z tego świństwa. No, ewidentnie został postawiony w kropce. 

-A jeszcze zobaczysz, że dam radę -odpowiedział -przekonasz się!
-No no... -powiedziałam z minimalną nutą politowania w głosie -żebyś ty się tylko nie przeliczył...

_____________________

No i co myślicie? 

4 komentarze:

  1. Super! podoba mi się ;D tylko są troszeczkę krótkie ;(
    ale super! nie moge się doczekać co się stanie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! <333
    Wejdziesz do mnie? Mam nadzieję, że odwdzięczysz się czytaniem i komentowaniem twoich blogów;p
    Szkoda mi Rossa i Harper ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm.. czy Ross będzie z Lily? ;> ;d
    rozdział świetny ;D nie mogę się doczekać następnego ;p
    Wejdź również do mnie ;)
    www.better--together.blogspot.con

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszą być razem! Przecież są idealni! Czemu ciągle się kłócą?! Niech raz będzie miło i słodko!!! ~Meg

    OdpowiedzUsuń