wtorek, 6 listopada 2012

15. I thought I can trust you...

 Wróciłam cała w skowronkach do hotelu. Byłam szczęśliwa, z obrotu sytuacji ale z drugiej strony... wszystko się zbyt dobrze układało.  Ross ewidentnie chciał mnie odzyskać, ale...  ale to aktor. Jakim problemem byłoby mnie tak autentycznie oszukać... Nie pierwszy raz miałam wątpliwości co do mojego stosunku do tego chłopaka. Mieszane uczucia od pewnego czasu nie odstępowały mnie na krok i w takich właśnie momentach traciłam cały zapał... Niestety, przez obecność wrodzonego, cóż niezawodzącego mnie instynktu, czułam, że nie mogę mu w pełni ufać. Normalnie to bym korzystała, ale jednak to za dużo jak na raz. Muszę się wreszcie zainteresować Lil, bo w końcu dzięki niej tu jestem... Dziewczyna akurat wyszła z łazienki

-I co tam? -spytała wycierajac włosy ręcznikiem - z Rossem ok?
-No, właściwie chyba tak... -zaczęłam nie pewnie
-Chyba? Kochana! Myślałam, że wszystko co złe się skończyło
-No, bo może racja, ale nie jestem do końca przekonana... -odpowiedziałam z wyraźną wątpliwością.
-Zrób jak chcesz. Albo jeszcze lepiej. Zostaw go. Mówię ci. -przyjaciółka stanowczo dała mi do zrozumienia, co myśli. Wiedziałam, że od pewnego czasiu, niekoniecznie przepada za osobą Rossa i najchętniej to by go chyba...

-Weź, spróbuj się do niego aż tak nie uprzedzać... -próbowałam złagodzić sytuacje koleżanka jednak jawnie nie chciała ustąpić

-ja? Ja nie mam zamiaru zmieniać swojego zdania o tym chłoptasiu. Świnia i tyle ci powiem.

Popatrzyłam na nią z wymownym spojrzeniem i wzięłam do ręki telefon. Żadnego powiadomienia, smsa, maila, nic. Znowu powtarza się historia sprzed paru dni. Czyżbym mu się naprawdę znudziła? Ahrr...

*tymczasem u Rossa*

Wszystko sie skomplikowało...

Leżałem właśnie na łóżku gapiąc się w sufit. Nic mi się nie chciało -wyjść, coś ze sobą zrobić... niby mógłbym zadzwonić do Harper, ale pewnie ma inne zajęcia... Czułem, ze po naszej rozmowie wcale a wcale nie jest lepiej. Tylko, pytanie, czy oboje na tym ucierpieliśmy? Jeszcze wczoraj byłem pewnie, że to ta jedyna... Ale...
Przykryłem sobie twarz poduszką. Jak ja mogę tak myśleć?! Wahać się. Przecież kocham Harper... Tak na pewno! Tylko czy po tym co jej zrobiłem jest w stanie mi do końca wybaczyć? Pewnie nie. 

Przewróciłem się na bok. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer. Głos mojego rozmówcy usłyszałem po dłuższym czasie.

*u Harper*

-Harper! Ross dzwoni -zawołała Lil,kiedy to stałam w łazience. 
-Mmm, to odbierz mmm -powiedziałam z trudem, myjąc zęby
-mmmmmmmm -parodiowała mnie -nie będę z nim rozmawiać.
-cholera nie możesz ten raz?! -spytałam z wyrzutem
-A co za problem? To podobno twój CHŁOPAK więc...

poczułam, że takim tonem, Lily chce mnie do czegoś sprowokować...

-Coś sugerujesz? -spytałam z lekka urażona
-No, czy on nadal jest twoim chłopakiem? -spytała bezpośrednio i gwałtownie, zeby nie powiedzieć szorstko -czy on w ogóle kiedyś nim był?
-Kurde Lil! Co cię wzięło? -odłożyłam szczoteczkę na umywalkę. -masz jakis problem czy co?
-Ja nie mam, natomiast o tobie bym tego nie powiedziała. Według mnie, to jest chore, że rozmawiasz z nim, na drugi dzień on jest twoim chłopakiem, potem cię zdra...- i tu zamilkła. 
-No dokończ! Dlaczego z nim rozmawiałaś bez mojej zgody?! -wrzasnęłam
-Hej! ja mam prawo z nim rozmawiać, kiedy chcę i o czym chcę, więc weź odpuść, bo nie chcę się z tobą kłócic, tylko ci pomóc, bo chłopak grający na dwa fronty nie jest ciebie wart.

Usiadłam ciężko na łóżku. Ross mnie zdradził? Nie... niemozliwe, ale może jednak... tylko, czemu by dzwonił... Co za schiza! Znowu to nieprzyjemne uczucie... Zazdrość? Nie... Wściekłość? może... jednak tym najbardziej odpowiednim słowem, które opisuje moje uczucie, to jest zwykła, aczkolwiek, fatalna BEZRADNOŚĆ...

_______________

No proszę! I co, jak myślicie? 

xoxo Dusss 

3 komentarze:

  1. Ja myślę, że to jest świetne!!! Kocham tego bloga!
    austin-story-ally.blogspot.com
    fame-is-not-everything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. mi się podoba bardzo, ale kiedy na kolejnym blogu?

    OdpowiedzUsuń