sobota, 17 listopada 2012

17. If I tell you the truth would you still love me? (CZĘŚĆ DRUGA)

Trochę mi smutno, bo zdecydowanie osłabły wyniku w postaci odwiedzin bloga i komentarze. Jak napisałam we wstępie, proszę Was o komenty, bo to mnie motywuje do pisania. Tego bloga bez Was nie ma!                                       
 _________


                                                                 ** Ross **

Szedłem właśnie ulicą rozmyślając o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Cieszyłem się z  obrotu sytuacji, i tego jak się zachowałem. Byłem, no cóż, dumny z siebie. Szkoda, że  za parę dni znów będę musiał wracać do Miami...

Dotarłem w końcu na plażę na której czekał już Calum. Jak zwykle się przywitaliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.

-No i jak tam stary -spytał
-Co? Z Harper, daję radę. Myślę że wyszliśmy na prostą
-No... żebyś się nie przeliczył -powiedział zciszonym głosem

Spojrzałem na niego zdziwiony. Ten, gdy to zauważył kontynuował:
-Wiesz, wszystko sięmoże zmienić. Niedawno też mówiłeś że wszystko spoko gra gitara, a o mało nie zdradziłeś Harp. No, wiesz jak jest.
-Kurde, ile razy będziesz mi to wypominać?! Nie zdradziłem Harper i nie zrobiłbym tego. To to była chwila słabości... -powiedziałem. Wiedziałem, że takich zachowań nie można było usprawiedliwiać gorszym dniem. Byłem dupkiem bez względu na wszystko.
-No, żebyś ty tylko do większej ilości takich 'chwil słabości' nie dopuścił -odrzekł kolega patrząc na morze.

Spojrzałem na niego zstępując z jednej nogi na drugą, po czym usiadłem na piasku. Modliłem się tylko, żeby Harper się o niczym nie wiedziała.  Gdyby tak, to bym już nigdy się z tego nie wygrzebał...

-Słuchaj, musisz jej powiedzieć.  -rzekł Calum, który od pewnego czasu doradzał mi przeciwnie niż myślałem żeby postąpić. -co jeśli ta Lily jej powiedziała? Albo powie? Przecież...
-Wiem wiem... -powiedziałem tym razem kładąc się na plecach i patrząc na niebo.
 -'wiem wiem'. Ostatnio ciągle to od ciebie słyszę. Tak nie możesz robić. To jest bro bardzo nie fair

Wiedziałem że ma racje. Byłem generalnie człowiekiem uciekającym od problemów i zwykle mi to dość dobrze wychodziło, a jednak tym razem zmierzenie się z przeszłością nie było tak łatwo jak by się wydawało. Tym bardziej, że między mną a Harper, było na razie w miarę dobrze. Szlag by trafił, tamten dzień w którym musiałem spotkać Kimberly. Siała ferment, tego nie da się przypisać jednej osobie. Tyle, że to nie między mną a nią miało rzekomo dojść do ów słabości...  

-To co zrobisz? -dociekał rudzielec
-No nie wiem! Jest dobrze, to po co mam to na nowo psuć?!
-Zrób co chcesz. Ja ci dupy ratować nie będę, jak Harper się dowie. 
-O ile się dowie. Ode mnie na pewno nie.

Calum skapitulował. Widziałem, że ma dosyć tej sytuacji tak samo jak ja. Zawsze borykał się z moimi problemami, ale czułęm że tym razem miał to już po dziurki w nosie. Nigdy nie musiał tak dużo myśleć a zwłaszcza się przejmować optymalnymi rozwiązaniami dla moich głupich zachowań. Nie powinienem go był tak wykorzystywać, nawet jeśli był moim najlepszym kumplem. Musiałem coś zrobić, tlyko nie wiedziałem co...

_________
Och Kochani.  Dajcie znać czy czytacie, bo serio nie wiem czy mam pisać dalej ;(. 

xoxo Dusss

4 komentarze:

  1. Ja czytam i to kocham! nie przjmuj sie mnie też mało kto czyta, ale piszę!
    rozdział super i blog też :**

    OdpowiedzUsuń
  2. masz fajnego bloga i szkoda by było, gdybyś go zawiesiła.. ja też nie mam największej ilości wejść ;)
    mam też do Ciebie taką prośbę, bo ja wchodzę na Twojego bloga i go komentuję, więc liczę na to, że Ty również wejdziesz na mojego i zostawisz po sobie ślad, ale jak na razie, to wcale Cię tam nie widziałam :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz bardzo fajnego bloga i szkoda by bło jakobyś go opuściła :(.
    Naprawdę wiele osób go czyta.

    Wejdziesz do mnie :
    austin-story-ally.blogspot.com
    fame-is-not-everything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. śśśśśwwwwiiiieeeettttnnnneeee!!!!

    OdpowiedzUsuń