sobota, 1 grudnia 2012

21. Where does love go.? I don't know. When it's all said and done..

** Ross **

Siedziałem w ciemnym pokoju. Gryzłem nerwowo długopis i gniotłem kolejne kartki, które rzucałem przed siebie. W końcu na podłodze walało się mnóstwo kulek z papieru.
Tak wyglądała moja praca, próbując napisać jakiś sensowny wykład o tym jak bardzo przepraszam Harper i inne takie... Niestety nie byłem najlepszy w te klocki co wyjaśniał stos karteluszek na dywanie. Padłem ciężko na łóżko zmęczony sytuacją, która wyraźnie dawała mi sie we znaki.

Kiedy wreszcie skończyłem z moimi wypocinami, które oczekiwanego rezultatu i tak nie przyniosły. Byłem poważnie zmęczony. Zadzwoniłem do Laury. Może ona coś poradzi?

                                                                   *  *  *

Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Do przedpokoju weszła filigranowa szatynka z uśmiechem na twarzy.

-No, Ross co znowu wykombinowałeś? -spytała ze skrzyżowanymi rękoma
-Powiedzmy, że Harper dała mi marną szansę, na to, że jednak może być jeszcze między nami dobrze...
-Czyli?
-Muszę ją jakoś przekonać...
-Ross, ale do czego? Zrobiłeś jej dużo świństwa, myślisz, że jedno głupie tłumaczenie załatwi sprawę?
-No... tak.

Dziewczyna przewróciła oczami i posłała mu groźne spojrzenie. Blondyn, gdy to zauważył natychmiast się zelektryzował

-...nie...
-No więc właśnie. Mówiłeś, że potrzebujesz mojej pomocy. Więc jestem, ale przygotuj się na to, że nie powiem ci tego co chcesz usłyszeć, a co POWINIENEŚ usłyszeć.

-No zgoda -powiedział Ross i udał się z Laurą do pokoju.

-Łoooo co tu się działo?! -spytała zaskoczona -kolejna nieudana piosenka miłosna czy huragan?
-Ha ha ha -zaoponował Ross i wystawił żartobliwie język -próbowałem napisać to co powinienem powiedzieć Harper, ale...
-Zacznijmy od tego, musisz jej to wszystko powiedzieć wprost, a nie w liście. 
-A nie mogłaś mi tego wcześniej powiedzieć?!
-A nie mogleś wcześniej zadzwonić? -odrzekła z uśmiechem

Po upływie około 15 minut, wreszcie było widać ogólny zarys pokoju chłopaka. Po ogarnięciu tego bajzlu oboje ciężko usiedliśmy. Laura w fotelu, ja po raz kolejny na łóżku.

** Laura **

Szkoda mi było Rossa. Widziałam, że się stara i choć nie zawsze mu to wychodziło, wszystkie te zamiary wypełniał tak szczery zapał... 
Nagle za plecami poczułam jakieś małe zawiniątko. Korzystając z chwilowej nieuwagi chłopaka sięgnęłam za plecy i wydobyłam z wnęki w fotelu jeszcze jedną zgniecioną kartkę. Schowałam ją szybko do kieszeni. Na wszelki wypadek, w razie 'w' . Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na Rossa który leżał rozwalony na łóżku gapiąc się na sufit. Był inny niż zwykle. Taki... dojrzalszy.
 Szczerze powiedziawszy to Harper by mogła już odpuścić. Zależało jej na Rossie, tak jak jemu na niej. NIm jednak cokolwiek jej powie, sama muszę z nią porozmawiać...

** Ross **

Widziałem, że Laura o czymś bardzo intensywnie myśli. Zarumieniła się i to wystarczyło, żebym wiedział. Swoją drogą, to zawsze mogłem na nią liczyć. Czułem, ze mi pomoże...

-To co robimy? -spytałem nie odrywając od dziewczyny wzroku
-No wiesz... przemyśl to wszystko, co ci powiedziałam i zrób coś jak najszybciej. -to mówiąc dziewczyna podniosła się z fotela i skierowała się w kierunku drzwi.
-Tsaa.... -skwitowałem

Dziewczyna niepewnie się uśmiechnęła i opuściła mieszkanie.  Ja jeszcze długo myślałem, no bo na razie tylko to mi zostało. Czekałem i czekałem, aż w końcu zasnąłem.

** w międzyczasie u Laury **

Szłam powoli plażą. Przez moje palce przelatywał suchy piasek, a włosy zaczęły się już od wilgoci powoli skręcać. W rękach trzymałam kobaltowe japonki, które z każdym moim krokiem śmiesznie o siebie postukiwały. Ja natomiast sama zastanawiałam się, co powiedzieć Harper. Coś powinnam, bo sama się nie przekona tak łatwo, tej miłości trzeba pomóc, bo sami sobie rady nie dadzą. Morał z tej sytuacji jest taki, Rossa no cóż nie można samego na 5 minut zostawić. To takie duże dziecko, ale kochane nad wyraz. Szkoda by było, gdyby się to zmarnowało... Z drugiej strony,  to trochę tęskniłam za tym starym Rossem. Roześmianym, zadowolonym. Teraz był przymulony i dopadła go jakaś nieokreślona melancholia. Tak, zdecydowanie musiałam zakasać rękawy i troszku dopomóc naprostowania tej pogiętej niczym kartka z pokoju Rossa sytuacji.

Z takim przekonaniem doszłam do zejścia, które było najbliższe hotelowi Harper. Spojrzałam na zegarek. Nie było aż tak późno, żebym nie mogła jej złożyć wizyty. Tym bardziej, że po ostatnich perturbacjach w uczuciach, na pewno szybko nie zasypia. Stanowczym krokiem weszłam do ogromnego hallu, po czym skierowałam się do pokoju dziewczyny. Zapukałam do drzwi, w których już po chwili zobaczyłam dziewczynę o miodowo brązowych włosach nie starannie związanych w koka, jakieś przeogromnej bluzce i krótkich bawełnianych szortach w kratkę. Tak stojąc uściskała mnie i zaprosiła grzecznie do środka. 

-Hej Laura, co tam? Długo się nie widziałyśmy! -zaczęła radośnie
-Hej kochana, dobrze dobrze, daję radę. Trochę telefonów od jakiś redakcji i w ogóle szkoda gadać, ale jest ok. Słuchaj ja w sprawie Rossa...
-Jasne, siadaj. Chcesz coś pić? -spytała życzliwie po czym nalała mi wody z małej lodówki sekretnie umieszczonej w szafce pod telewizorem. -Lily akurat wyszła, stwierdziła że koniecznie musi iść na jakąś tandetną imprezę. Powiedziałam jej, że może potem dołączę, ale jakoś mi się nie chciało. No i widzisz, dobrze, że nie poszłam, bo nie potrzebnie byś się tu fatygowała.
-Nie no coś ty, to przyjemność nie fatyga. Uwierz mi nie jest mi łatwo o to pytać, bo może nie chcesz o tym gadać, ale muszę coś zrobić, bo nie mogę patrzeć jak się tak zamęczacie.
Jak jest między tobą a Rossem?
-No wiesz... to skomplikowane... już sama nie wiem czego od niego oczekuję...
-Rozumiem, nie męcz się. Tylko pytam... bo chcę żebyś wiedziała, że bez względu na wszystko on bardzo się stara i chce cię odzyskać...
-Może... 

Widziałam, że chce mi uwierzyć ale nie może. Faktycznie to była nieprzyjemna sytuacja, ale miałam jeszcze trochę czasu, żeby uspokoić Harper i pomóc jej w bardziej optymistycznym spojrzeniu na tę sprawę, która no, nie przedstawiała się ostatnio najciekawiej...

____________
Napisałam. Nie najdłuższy, ale nie jest chyba najgorzej. 

iiii mam dla Was prezent taki Andrzejkoowy :** 







Jak Wam się podoba?
 
 

3 komentarze:

  1. Super rozdział! <333
    Też mi jest szkoda Rossa, tak się stara. No, ale Laura pomoże i będzie wszystko ok prawda?..Prawda?!
    Pozdrowienia!
    PS.-Fajny prezencik ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! zgadasz się z weroniką... i Laurą. Harper mogłaby odpuścić Rossowi :p

    OdpowiedzUsuń
  3. ten rozdział jest super, ale kiedy dodasz kolejny? ;/

    zapraszam na www.better--together.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń