sobota, 3 listopada 2012

14. I just can't stop lovin' you...

Nastąpił w końcu ten najgorszy moment. Przymusowa konfrontacja z osobą, która tak bardzo, bardzo mnie skrzywdziła. Że też ja muszę to wszystko znosić... 

Siedziałam właśnie w kawiarni i nerwowo stukałam palcami o blat stołu. Ross powinien przyjść tu 10 minut temu. 
'Zależy mu' -ta jasne. Jeszcze czego! Kiedy tak wewnątrz kotłowałam się ze złości, do stolika przybiegł zdyszany Lynch.  Spojrzałam na niego z pogardą i wróciłam do gapienia się pusto przed siebie.

-Hej, rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, więc proszę chociaż posłuchaj co mam ci do powiedzenia...

Po mimo, że się nie odzywałam, chłopak zaczął mówić. 

-Słuchaj, po pierwsze chodź, nie chcę tu siedzieć. Za dużo ludzi -powiedział

Nadal się nie odzywając wstałam i skierowałam się w kierunku wyjścia z kawiarni. Kiedy oboje z niej wyszliśmy przywitało nas ciepłe powietrze. Nim Ross cokolwiek zdążył powiedzieć, poczułam, że więcej nie wytrzymam. Nie potrafiłam. Po prostu, Za bardzo ten chłopak zawrócił mi w głowie. Udawanie całkowitej obojętności wobec niego, wyrządzało mi tyle bólu, bo w ten sposób walczyłam z całą sobą.Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze cierpiałam ze względu na brak jego osoby w moim życiu. 

Teraz już tylko czekałam aż to wszystko się wyjaśni, czekałam żeby znów się wtulić w jego ciepły tors i żeby WRESZCIE wszystko się ułożyło. Szkoda, że wcześniej nie przewidziałam takiego obrotu sytuacji...

Usiedliśmy na pomoście, nad jeziorem. 

-Harper ja cię bardzo przepraszam. Normalnie nigdy się tak nie zachowywałem ale nie myśl, że próbuje się w jakikolwiek sposób usprawiedliwić, bo wiem, ze prawdopodobnie nie mam u ciebie już żadnych szans. Nie zdziwię się, bo na pewno teraz zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
-Ross, nie mów tak. Zależy mi na tobie i nie potrafię być na ciebie zła po mimo tak wielu przykrości, które miały miejsce. Jednak, myślę -powiedziałam już ostatnimi siłami powstrzymując płacz -że powinniśmy na razie sobie dać spokój i ochłonąć...
-Ale...
-Ross, zrozum, że jedna rozmowa niczego nie zmieni. Ja muszę odpocząć,  bo nie jestem w najlepszym stanie. Zrozum to, a jeśli nie, to lepiej żebyśmy już... -nie dokończyłam
-Nie kończ! Proszę. Rozumiem; wiem ile cię kosztowała ta cała sytuacja, więc dobrze szanuję twoją decyzję i będę czekał Jak będziesz miała chwilę zadzwoń, jak będziesz chciała to się spotkamy. Nic ci nie narzucam. -odrzekł wyraźnie zasmucony. 

Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Z moich oczu potoczyły się słone łzy. A tak sobie obiecywałam, że nie będę... 
Nie byłam z siebie dumna. Wszystko robiłam wbrew sobie.  Z natury byłam osobą łatwo wybaczającą, jednak teraz coś mnie powstrzymywało. 

Po mimo tego jaka rozterka panowała  teraz w mojej głowie, chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Przecież Rossa nie widziałam tak długo... 

Spojrzałam na niego, i zauważyłam, że on chyba też jest bliski płaczu. Widziałam, że żałuje, że chce to naprawić... 
Teraz już w żadnym stopniu moje uczucia nie przypominały 'mnie' z początku tego spotkania. Chciałam, żeby Ross się odezwał, pocieszył, ale wiedziałam, że to co usłyszał było dla niego takim ciosem, że nie byłby w stanie się do mnie słowem odezwać. 

                                              Czy kiedykolwiek jeszcze będzie jak kiedyś?


                                                           *z perspektywy Rossa*

Płakała. Przeze mnie. Znowu. Ewidentnie prowadziła teraz zaciekłą walkę ze swoimi myślami. Mam wrażenie, że w zupełności nie była przekonana do wypowiadanych przez siebie słów. Ale może będzie jej łatwiej beze mnie? Może wszystko sobie inaczej ułoży, znajdzie odpowiedniego chłopaka, a nie takiego tchórza jak ja... Tak bym chciał zobaczyć ją uśmiechniętą... 
Teraz pozostawało mi tylko czekać... Na jej decyzję, na kolejne zdania wypowiedziane przez łzy, na jakiś gest... Cokolwiek...
                                 
                                                Czy kiedykolwiek jeszcze będzie jak kiedyś? 


                                               *wracając do perspektywy Harper*

Czekałam jeszcze 20 minut, aż w końcu podniosłam się z ziemii zaczęłam zbierać swoje rzeczy z drewnianego pomostu.  Podeszłam do Rossa dałam mu ostatniego całusa w policzek i odeszłam. Na zawsze. 

Kiedy wychodziłam z parku, czując na sobie zdziwione spojrzenia ludzi, poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Ross. Również płacząć, mocno mnie przytulił, tak jakbym miała się rozpłunąć w powietrzu, a on jak najdłużej chciał mnie zatrzymać. 

-Harper ja nie potrafię. Nie mogę cię zostawić... -powiedział zdeterminowany

Ja nic nie powiedziałam. Patrzyłam w dal wtulona w blondyna. Też nie chciałam go zostawiać. Trafił mi się jedyny skarb, a ja byłam gotowa myśleć, że uda mi się bez niego żyć. To dziwne, ale to co czułam do Rossa, przez te wszystkie tragiczne dni, to była autentyczna miłość, której nie dało się podważyć.

                                                                      
                                                                        *punkt widzenia Rossa*

Nie mogłem pozwolić jej odejść. Kochałem ją tak bardzo i choć myslałem, że potrafię być silny, takie uczucie, cóż rozłożyło mnie na łopatki. 

Nadal siedziałem na pomoście.  Poczułem jej zmizerniałe od płaczu usta na moim policzku. Odeszła. Nie wiem. Coś mną rzuciło, bo poderwałem się i zacząłem biec  w kierunku ulicy. Harper już tam stała. W ostatniej chwili ja złapałem i przytuliłem. Nie potrafiłbym sobie bez niej poradzić... Nie potrafiłbym. 

                                                                       *punkt widzenia Harper*

Kiedy wyzwoliłam się w końcu z objęć Rossa powiedziałam

-Musiałeś mi to zrobić?! Musiałeś mnie zostawić? -tym razem wymusiłam sztuczny uśmiech. Blondyn też się niemrawo uśmiechnął i odpowiedział
-Cieszę się, że jesteś. Nie złość się już na mnie...

Na tą chwilę, wszystko było dobrze.  I tak by mogło zostać...

______________
Taka notka od autorki. Ross i Harper cieszyli się, że wszystko względnie wróciło do normy. Względnie, bo jak powiadają cisza przed burzą, a prawdziwa burza, dopiero nadejdzie!

____________
 No Kochani, co myślicie? Jak Wam się podoba rozdział?

Standardowo piszcie w komentarzach. 

No to do wtorku

xoxo Dusss

4 komentarze:

  1. Świetnie! Bardzo ładnie piszesz! Naprawdę! Rozdział bardzo fajnie się czytało a w paru miejscach aż płakałam.
    austin-story-ally.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. WOOOOW!no po prostu szok! A jak przezcytałam, że będzie burza to mnie zazmurowało!!!
    SUUUPERRRRRR!
    A NA NASTĘPNYM BLOGU KIEDY?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na drugim blogu będzie jutro, bo dzisiaj już nie wyrobiłam. Przepraszam, dzięki za komentarze :*

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie na drugiegi bloga:
    - fame-is-not-everything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń