niedziela, 25 listopada 2012

19. Should I give up?

** Harper **

Ross znów stał się inny. Był taki sam jak wtedy przy Kimberly... Tylko, czy to oznaczało, że i tym razem rozpęta się piekło? Miałam nadzieję, że nie. Po za tym ta zdrada o której wspomniała Lily... Czyżby faktycznie to zrobił? I z kim, z Kimberly? Nie raczej nie...
W tym momencie do mnie dotarło, że może z Li... Nie! To niemożliwe! Ahrrr... 
 Musiałam to jak najszybciej wyjaśnić, bo w takiej sytuacji, to niestety była jedyna opcja, która mogła zmienić mój punkt widzenia. Nie chciałam być oszukiwana. Tym bardziej przez Rossa, który już i tak zbyt wiele namieszał. Ale, co jeśli to wszystko moja wina? Mogłam się nie pojawiać w jego życiu, bo od tego czasu ma same problemy. Jak sama Laura powiedziała, Ross nigdy taki nie był jak teraz... Czyżbym miała na niego jakiś wpływ? Nie wiem. Teraz tylko chciałam z nim porozmawiać i tym razem bez maślanych oczu. Nie mogłam tak łatwo ulegać, bo w końcu owinie mnie sobie wokół palca jak jakąś bezwartościową lalę. A tego, to już bym w ogóle nie zniosła. Znowu się wszystko skomplikowało. A może to tylko mój wymysł? Zawsze byłam aż zanadto podejrzliwą osobą. Trudno. 
Siedziałam właśnie na plaży i patrzyłam tępo w nad wyraz spokojną taflę wody. Nagle poczułam jak ktoś nade mną stoi. Podniosłam głowę i zobaczyłam Rossa.

-Cześć Harper -powiedział bez wyrazu, jednak z pewnym przejęciem w głosie.
-Hej, co tam? -próbowałam choć na moment ukryć moje zażenowanie ów sytuacją

Chłopak natychmiast, niczym oparzony usiadł obok mnie .

-Musimy pogadać.

                                                                            * * *
** parę minut później **

Nic do mnie nie docierało. Po mimo tego, co właśnie usłyszałam, próbowałam zachować zimną krew. Nie wiem co skłoniło Rossa, do opowiedzenia mi o tej nieszczęsnej, na szczęście nie doszłej (chyba) zdradzie.

Przejechałam sobie dłonią po twarzy a potem po włosach. 


-Słuchaj Ross, skoro tak ma wyglądać nasza znajomość to ja nie wiem co robić. Ostatnio ciągle się kłócimy... -skwitowałam
-Wiem. I wiem że to jest moja wina, ale...
-Ross! To nie jest twoja wina, bo ja sama też nie jestem najlepsza. Tylko wolę żebyś mi to powiedział wprost, a nie całował się z moją przyjaciółką! 
-Nie bądź zła, proszę.

Nie byłam. Poważnie. Fakt, było mi przykro, ale nie czułam złości. Może to dziwne, ale chciałam utrzymać tą znajomość, chociaż na jako-takim poziomie.

-Nie jestem. Po prostu od pewnego czasu nasze rozmowy przypominają raczej tanią telenowelę w której w końcu nie wiadomo kto jest z kim, z kim nie jest i po co. To się naprawdę pokomplikowało, po za tym już sam fakt, że zaczęliśmy chodzić po raptem paru dniach przebywania ze sobą. 
-Rozumiem, że chcesz żebyśmy od siebie odpoczęli?
-Nie, nie chcę, ale nie mogę być twoją dziewczyną, o ile nadal nią jestem, jeśli nasze relacje będą się opierać tylko na kłótniach i wzajemnych przeprosinach.

Widziałam, że Ross mnie rozumie. Lubiłam go, bardzo, ale nie chciałam czuć się odpowiedzialna i zamieszana w to wszystko, bo za dużo nie to kosztowało. 

-Widzisz, bałem ci się powiedzieć O TYM ale Calum...
-A więc Calum cię przekonał? -uśmiechnęłam się pusto -sam byś mi nie powiedział?
-Tak teoretycznie... Nie chciałem ci mówić, bo nie chciałem żebyś znowu przeze mnie chodziła smutna po za tym nie wiem jak się teraz czujesz w stosunku do Lily.
-Normalnie. Ross nie mogę ci nic powiedzieć, bo nie wiem jak serio było tego feralnego dnia. Jeśli Lily ci się podoba, to nie ma problemu, tylko nie oszukuj mnie, bo to i tak nie ma sensu.

                                                                                * * *

Pogubiłam się. Nie wiedziałam już co mówię, nie wiedziałam co czuję. Nic nie wiedziałam. Czułam się tak... nijak. Siedziałam skulona na łóżku i przeglądałam kolejne strony w telefonie. Nagle do pokoju weszła Lily i usiadła na łóżku. Płakała.

-Ejj kochana co jest? -spytałam
-Nienawidzisz mnie. To mi wystarczy...
-Co? Ja cię nienawidzę? -czyli Ross się wygadał...
-Słuchaj, nie bądź zła... To to to nie tak...
-Lily czy ja coś powiedziałam? Nic do ciebie nie mam.
-Ale...
-Ja wiem. Nie płacz, bo jest mi smutno ale nie jestem zła.

 Sama nie wiem dlaczego. Gdybym była normalna, to chyba powinnam teraz wrzeszczeć walić, krzyczeć może nawet zażywać jakieś świństwa. A mi na ten obrót sytuacji po raz kolejny jest bardzo wszystko jedno. No, nie jestem normalna. Albo, tak naprawdę nigdy nie kochałam Rossa... 
Uświadomiłam sobie właśnie, że dobrze się czuję w stanie w jakim teraz jestem, i nie powinno się to zmienić. Póki jednak jestem w LA, czułam, że jeszcze nie raz będę miała tego chłopaka na głowie. Może nawet i dobrze?

_________________
No, napisałam. Jak Wam się podoba? Mi się wydaje, że nawet oks. 
Sorka  że wczoraj nie napisałam, ale miałam gości i nie specjalnie było okazji. Jeszcze dzisiaj się spodziewajcie na drugim blogu, ale nwm dokładnie o której wstawię. :) 

 xoxo
              ~Dusss 
 


 

3 komentarze:

  1. Super jest! Nie widziałam, że Ross zdradzi Harper z Lily ;P
    Fajnie to wymyśliłaś :)
    Super, że będzie na drugim blogu :D
    http://doubletakerosslynch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Łooo... ;o
    Z Lily? ;D
    Rozdział świetny! :D

    zapraszam do siebie, organizuję WIELKI KONKURS!
    do wygrania ciekawe nagrody :D
    mam nadzieję, że wpadniesz? :)

    www.better--together.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślałam, że chodzi o Lily <33
    Szkoda mi trochę Harper, ale nic na to nie poradze ;/. Rozdział cudowny!! <333
    Pozdrowienia i zapraszam do mnie !

    OdpowiedzUsuń