czwartek, 10 lipca 2014

1.

       Kiedy nadchodziła zima i do sklepów powoli wkradał się przedświąteczny kicz i przepych, mała kawiarenka na przedmieściach wyjątkowo tętniła życiem. Na parapecie pojawiły się miniaturowe choineczki, brązowe serwetki zamieniono na te w odcieniach czerwieni i ciemnej zieleni, a z odtwarzacza sączyła się łagodna, nieco bardziej klimatyczna muzyka, mile urozmaicająca każde spotkanie przy kawie.
Zima oznaczała też znacznie zwiększony popyt wśród par, które widocznie upodobały sobie gorącą kawę z cynamonem, w towarzystwie iglastych drzewek i błyszczących bordowych bombek, popodwieszanych tu i ówdzie pod sufitem.

Jedną z takich par poznałam siedemnastego grudnia, na tydzień przed Bożym Narodzeniem. Młody, ubrany w grafitową marynarkę chłopak i dziewczyna, której kremowa sukienka pięknie podkreślała szarość jej tęczówek siedzieli naprzeciw siebie przy stoliku przy oknie, czekając aż ktoś zbierze ich zamówienie.

Padło na mnie. I jak się okazało, prawdopodobnie nieprzypadkowo.

-Co Wam podać? -spytałam z uśmiechem, gdyż humor tego dnia wyjątkowo mi dopisywał -napój dnia?  Cafe latte ze zmielonym imbirem i miętą będzie idealna na taki śnieżny wieczór.

Chłopak o blond włosach znacznie się ożywił, natomiast dziewczyna sprawiała wrażenie nieco przygaszonej i średnio zadowolonej ze spotkania.

-W takim razie ja poproszę -klient obdarzył mnie uśmiechem, ukazując całkiem urocze dołeczki. A Ty, Carrey? -spytał zwracając się do towarzyszki

-Ech.. może być -wymamrotała, co spotkało się ze zrezygnowanym wzrokiem chłopaka, który ostatecznie dokończył swoje zamówienie:
-...dwa razy to samo. Ile płacę?
-12 dolarów, ale jeśli można, to wolałabym przy kasie -wskazałam kciukiem za siebie, licząc, że szybko zostawię tych dwoje samych, bo atmosferę zdążyła się nieprzyjemnie zagęścić. -zaraz podam zamówienie.


Kiedy odeszłam do lady i  zaczęłam przygotowywać dwie porcje kawy, spojrzałam na tamtą dwójkę.
Biedny chłopak.  Chciał sprawić dziewczynie przyjemność, zabrał ją do kawiarni, a ona ewidentnie manifestowała swoje znudzenie i brak zainteresowania. Wiedziałam, że z reguły nie powinno się mieszać w czyjeś sprawy, zwłaszcza obcych osób i zwłaszcza jeśli chodzi o uczucia, ale nastolatek wyglądał tak nieszczęśliwie, że nie mogłam na to patrzeć. Dobrze się złożyło, że chłopak przyszedł zapłacić i miałam okazję coś mu powiedzieć bez konieczności znoszenia krzywego spojrzenia jego partnerki.

-Zostaw -odsunęłam jego dłoń z dwudziestodolarowym banknotem - idź ją lepiej zabierz za te dwie dychy do kina, bo obawiam się, że tutaj za długo nie pociągniecie. Dzisiaj zamówienie na koszt firmy.

Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością i nic nie powiedział, chowając zielony kwitek do kieszeni i odbierając ode mnie dwie szklanki z parującą zawartością.  Zadowolona, że chociaż jemu poprawiłam trochę humor, wróciłam do swoich obowiązków.

* * *



 Na drugi dzień, kiedy zaczynałam pracę o siódmej rano, interes już zdążył się rozkręcić.  Wycierałam właśnie trzecią białą filiżankę, kiedy usłyszałam dzwonek oznajmiający o przybyciu nowego klienta. Odwróciłam się i zobaczyłam wczorajszego blondyna, który oparty teraz o ladę, gorączkowo gestykulował, co spotykało się ze zdziwieniem drugiego kelnera na zmianie.

-Chyba chodzi Panu o Maddie -po czym wskazał na mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy, bo nie do końca wiedziałam, co się stało. Blondyn uśmiechnął się, a na jego twarzy natychmiast wymalowało się zadowolenie.

-Przyszedłem Ci podziękować na wczoraj. -powiedział -chyba jestem Ci coś winien, bo może jednak ze mną nie zerwie. -dodał z wyraźną ulgą.

-Nie ma sprawy. Na pewno zrobiłbyś na moim miejscu to samo.
-Pewnie tak. Może mogę Ci postawić kawę, czy c... -nie skończył, bo zorientował się, że nie wykazał się oryginalnością, zważywszy na moje miejsce pracy. -czy co innego.
-Hmm no nie wiem... -nie byłam przekonana bo chłopak właśnie zyskał w oczach swojej dziewczyny, a ja przecież miałam pracę. Mimo to, aż szkoda mi było odmawiać.
-Zgódź się. Przecież nie proszę o nie wiadomo co, chcę się tylko odwdzięczyć. O której kończysz?
-Za trzy godziny. -odpowiedziałam patrząc na zegar. -chyba już to wiesz, ale jestem Maddie.
-Ross -uśmiechnął się. -w takim razie, przyjdę po Ciebie za trzy godziny. -i wyszedł.

* * *

Poranek minął zaskakująco szybko i nim się obejrzałam mogłam zdjąć z siebie bawełniany fartuch i czekać na Rossa, który punktualnie o dziesiątej pojawił się w drzwiach kawiarni. 

-Idziemy? -spytał radośnie i już po chwili znaleźliśmy się na jednej z zaśnieżonych uliczek. Ponieważ żadne z nas  nie chciało wałęsać się po przypadkowych sklepach, postanowiliśmy się przejść.

-Littleton jest piękne o tej porze, prawda? -zagadnął -uwielbiam to miasto.

Przytaknęłam. Mieszkałam tu od urodzenia i zima faktycznie była zachwycająca.

-Jesteś stąd? -spytałam
-Tak. Spędziłem tu całe życie i nie zanosi się, żebym miał się przeprowadzać. Wiesz, czuję jakąś więź z tym miastem.
-Ja tak samo. -uśmiechnęłam się, ciesząc się w duchu, że nie muszę oprowadzać chłopaka po mieście, bo byłam fatalnym przewodnikiem. -Zdaje się, że Twoja dziewczyna to niezłe ziółko -zażartowałam
Ross nieco się speszył, choć trudno było stwierdzić, czy policzki miał zaczerwienione od zimna, czy ze zmieszania.

-Ona...ona nie zawsze taka jest... -zapewnił, ale widać było, że próbuje oszukać nie tylko mnie, ale i siebie.
-Nie wątpię -uznałam -może miała po prostu gorszy dzień.
-Tak, pewnie tak. -skwitował i szybko zszedł z drażliwego tematu -więc pracujesz w kawiarni?
-No, no tak -odpowiedziałam -to taki rodzinny biznes, mama jest właścicielką a tata kierownikiem. A Ty co robisz?
-Ja...interesuje się muzyką. Bardzo. -czyli muzyk! Mogłam się domyślić, bo palce ma stworzone do gry na instrumentach.
-Umiesz na czymś grać? -spytałam głupkowato
-Głównie gitara i pianino, czasem bas. No i śpiewam.

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i okazało się, że chłopak też jest w związany pewnym interesem z krewnymi, grając w zespole z rodzeństwem i bliskim przyjacielem. Fajna taka paczka, w sumie złoty środek na życiową karierę.
 Ross musiał być naprawdę zafascynowany swoją pasją, bo buzia mu się nie zamykała ani na sekundę, chociaż nie było to ani niegrzeczne, ani nieprzyjemne. Po prostu kochał to co robił i najwidoczniej równie mocno kochał o tym mówić.

-Nie nudzę Cię? Przepraszam jeśli... -zmieszał się, nerwowo poprawiając granatowo-czerwoną, wełnianą czapkę.
-Nie nie, skąd! To super, że masz takie relacje z bliskimi i wspólne hobby.
-Jest świetnie. Serio. Jak już będziemy sławni, to na pewno zaproszę Cię na koncert! -obiecał.

Uśmiechnęłam się. Ross był sympatycznym, zabawnym i naprawdę fajnym chłopakiem, a do tego z pasją i ambicjami. Dawno mi się z nikim tak dobrze nie rozmawiało.

Szliśmy jeszcze chwilę przez park, aż doszliśmy z powrotem do kawiarni, gdzie zrobiłam chłopakowi kakao z bitą śmietaną i piankami, na co ucieszył się jak dziecko.

-Przestań mi wszystko dawać za darmo, bo aż mi się głupio robi. -powiedział, kiedy siadałam ze swoim kubkiem przy stoliku.
Posłałam mu ciepły uśmiech.

-To na rozgrzanie po spacerze, a poza tym to pozycja z menu dla dzieci, więc jesteśmy kwita.

Blondyn roześmiał się.
-No to faktycznie jesteśmy kwita!


* * *


Z Rossem pożegnałam się dopiero w okolicach pory obiadowej, kiedy to ja musiałam wracać do pracy, a on do własnych obowiązków. Gdy już wyszedł, dokończyłam zmywanie naczyń i wycieranie lady, na której znalazłam złożony kwitek papieru.

Może to nie ostatni raz, kiedy postawiłaś mi to rewelacyjne kakao? -R

Uśmiechnęłam się i zdziwiona, kiedy chłopak zdążył to napisać, schowałam karteczkę do kieszeni fartucha, mówiąc do siebie:

-Może to nie ostatni raz Ross; może nie ostatni. 

-A z kto jest taki ważny, żeby wychodzić z nim w godzinach pracy? -spytał mój starszy brat, który właśnie zaczynał pracę.
-Aach w sumie to tylko klient, któremu wczoraj w pewnym sensie uratowałam tyłek -odpowiedziałam

Henry spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja tylko z roześmianiem trzepnęłam go bawełnianą szmatką w ramię.
-No braciszku,  nie patrz tak na mnie, tylko bierz się do roboty!

Chłopak potrząsnął głową i zawiązał wokół pasa czarny fartuch.

* * *

Dom Lynch'ów, późny wieczór

-Hej Ross, coś Ty dzisiaj taki nieobecny? -zagadnęła z uśmiechem blondynka, stawiając przede mną talerz z parującą porcją zapiekanki.
-Ja? Nie.. wydaje Ci się -zapewniłem bez przekonania, na co siostra zareagowała wymownym spojrzeniem -no... może trochę.
-Co jest? 
-Nic,nic. Wiesz, że czasem tak mam.
-Jasne... -skrzywiłem się na jej słowa, bo widziałem, że mi nie wierzy -a co tam u Carrey? 
-Chyba dobrze. A co ma być?
-No nie wiem, jest Twoją dziewczyną, więc chyba się interesujesz tym jak się czuje. Zresztą, to Twój związek, nie chcę się Wam niepotrzebnie wtrącać. -dziewczyna uśmiechnęła się ze zrozumieniem i wróciła do kuchni.

-Ross! -zawołał Rocky -rodzice prosili, żebyśmy znieśli choinkę ze strychu!
Obróciłem się na krześle.

-Nie możesz iść sam? Stary, miałem zamiar zjeść kolację!  -odkrzyknąłem 
-Nie. Zjesz sobie potem! 

Przewróciłem oczami i z niechęcią odsunąłem talerz, mimo, że byłem nieziemsko głodny.

-Ech... idę już. Ale następnym razem błagam,  pozwól mi się najeść w spokoju, bo nie ręczę za siebie!

*

Kochani!

Pierwszy rozdział nowego opowiadania. I co myślicie? Wyjątkowo bardzo zależy mi na Waszych komentarzach z racji długiej przerwy w pisaniu.

Odezwijcie się i do zobaczenia wkrótce!

Dusss



4 komentarze:

  1. a więc tak...
    Rozdział boski. Coś czuję, że Rossowi się podoba Maddie <33
    Jestem po prostu wniebowzięta, bo do nas wróciłaś. Twój blog był, jest i zawsze będzie moim ulubionym. Jak Ty to robisz, że tak świetnie piszesz ? Podziel się tajemnicą ;)
    Czekam na next
    Całuski
    ~Julia~
    -- zapraszam do siebie na nowy rozdział R5-my-love-story.blogspot.com --

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, może mu się podoba, może nie :D

      Tajemnica? Jaka tajemnica :D Każdy ma swój styl pisania i chodzi o to, żeby ćwiczyć i go kształcić, a Ty też masz przeogromny talent!

      Całuski
      Dusss

      Usuń
  2. Niesamowici bohaterowie, świetne opisy i absolutnie genialny pomysł. Nie wiem jak to robisz, ale, dziewczyno, jesteś niesamowita! Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Całuski.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, bardzo dziękuję! Rozdział już niedługo!
      Całuję,
      Dusss

      Usuń