środa, 30 stycznia 2013

28. You hurt the most, when you ignore me...

Po przekroczeniu progu pokoju, zastałyśmy  z Rydel zaścielone leżanki i podłogę oprzątniętą ze wszystkich śmieci. Na ten widok, blondynka zagwizdała i odezwała się do reszty rodzeństwa:

-No, chłopaki, nie wiem co się wam stało, ale nareszcie zrobiliście coś pożytecznego.

Cicho się zaśmiałam, ale przestałam, gdy zobaczyłam, że Ross, który widocznie już się obudził (albo go obudzono?) patrzył na mnie nie wiem, zawstydzony? Trochę dziwnie się czułam, ale nic z tym nie zrobiłam. Podeszłam do własnego łóżka, i usiadłam na przeciwko chłopaka.

-Przepraszam. -powiedziałam skruszona. To było jedyne słowo, które teraz przyszłoby mi teraz bez wylewu łez. Teraz byłam przygotowana na martwą ciszę, między naszą dwójką. Mimo wszystko to co się stało co najmniej mnie zdziwiło.
Ross się do mnie przysunął i pocałował w czoło. Siedząc tyłem do reszty rodzeństwa, usłyszałam tylko ciche 'Awwww'. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na blondyna, którego rozpalone policzki były uroczo czerwone. Ten odwzajemnił uśmiech i spojrzał na rodzeństwo które nie ukrywało zadowolenia. Ja, kiedy się odwróciłam zobaczyłam tylko jak wszyscy pośpiesznie rezygnują ze skoków chichotów i oklasków 'jak gdyby nigdy nic'. Znowu spojrzałam na Rossa i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Mieliśmy dosyć dobry teraz kontakt, jednak mimo wszystko czułam jakieś specyficzne napięcie...

Moja mama akurat wyjechała do pracy, a, że pracowała w korporacji, nie bywała często w domu. Miałam więc troche czasu, na przygotowanie ją na niezbyt ciekawą informację o niespodziewanych (również przeze mnie) gościach, którzy gdyby chcieli, zmienili by ten dom nie do poznania. Odetchnęłam i zeszłam z łóżka kierując się w stronę wyjścia, a potem schodów na parter, gdzie zaczęłam robić śniadanie. Tak jak myślałam, mama gotowa na mój powrót, kupiła świeże owoce i jogurt naturalny. Szybko pocięłam owoce w kawałki i zalałam jogurtem. Tak, tego mi było trzeba. Nalałam sobie też soku pomarańczowego i wołając Lynch'ów zasiadłam przed telewizorem. Nic ciekawego, jak zwykle. Jednak coś przyciągnęło moją uwagę. Zdecydowną różnicą między Polską a LA, był język, to też aż się zdziwiłam, kiedy usłyszałam ojczysty język. No tak, jednak ten pobyt w Los Angeles się odbił na moim odczuwaniu Polskości. Uśmiechnęłam się i przełączyłam kanał. W tym czasie właśnie zeszło rodzeństwo z Rossem na czele. Rozsiedli się wokół mnie na kanapie i zaczęli wyjadać mi owoce z miski. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon i z niechęcią i perspektywą zastania pustej miski odstawiłam śniadanie na stół i podeszłam do aparatu, po czym podniosłam słuchawkę.

-Hej Kochanie! -usłyszałam zmodyfikowany przez łącze głos mamy -już wróciłaś?
-Cześć Mamo, tak, no wróciłam. Siedzę właśnie z... na kanapie i oglądam jakieś bzdety w telewizji -tak, jeszcze nie czas wyjawiać mamie wszystkiego.
-No, to dobrze, wiesz, ja wcześniej wrócę z delegacji więc...
-Zaraz MOMENT MAMO. KIEDY? -spytałam przerażona.
-Jutro. Przed południem powinnam być już w domu. 
 -Aha, ok... -powiedziałam naprawdę wystraszona informacją -dodododobrze, tototo to ja już kokokokończę, no wiesz, żeby nie nie nie nabijać tych no... rachunków...
-Harper? Chcesz mi coś powiedzieć? -spytała podejrzliwie mama.
-No ten... nie nic KOCHAM CIĘ PA,-wypaliłam i nie pozwalając mami odpowiedzieć rozłączyłam się i oparłam o blat kuchennej lady głośno wydmuchując powietrze z ust. Wiedziałam, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Miałam mało czasu, a naprawdę dużo pracy. Szlag -zaklnęłam w duchu i na miękkich kolanach wróciłam do reszty. 

Riker, który pierwszy zauważył moją przeraźliwie bladą twarz, krzyknął:

-JEEJUUU DZIEWCZYNO CO SIĘ STAŁO?!

na ten wrzask wybuchnęłam śmiechem, bo chłopak zareagował jak bym była nie wiadomo jak trędowata. 
usiadłam na podłokietniku kanapy i zaczęłam:

-Mnie nic nie jest -tu zwróciłam się do Rikera, który nadal jeszcze nie doszedł do siebie, ale po ych słowach chyba delikatnie się uspokoił, -ale mamy problem. Moja mama wraca jutro rano, co oznacza nie najlepsze warunki dla was i dłuuugą, naprawdę długą rozmowę. W najgorszym wypadku będziecie musieli hmm no się ukrywać...

-HA HA HA -skwitował Rocky -no bez jaj, nie może być tak źle.

Posłałam mu jedynie spojrzenie wyrażające: 'Może.'


Odstawiłam -tak jak myślałam -pustą miskę do zlewu i skierowałam się za rodzeństwem ponownie do mojej sypialni. Trudno było właściwie znaleźć dobre wyjście z tej sytuacji. Mogę powiedzieć (powinnam) mamie,  ale z drugiej strony, jeśli wyrzuci rodzeństwo to nie będą się mieli dosłownie gdzie podziać. Oba wyjścia były złe. Mam nadzieję, że chociaż argument, że przylecieli tu ze mną choć po części załatwi sprawę. Tak, na tę chwilę, to było jedyne rozwiązanie.  Niespodziewanie podszedł do mnie Riker i spytał:

-Możemy pogadać? -po czym wskazał na drzwi.

Zdziwiona wyszłam z Rikerem z pokoju. 

-Hmm, co się stało? -spytałam zaskoczona
-Chcę pogadać. O Tobie, o Rossie, o Was, o...
-Yy? Nie rozumiem... -powiedziałam całkiem szczerze.

W tej chwili nastąpiło coś zupełnie nieoczekiwanego. Riker zbliżył się do mnie i... pocałował. Nie broniłam się, ale też nie chciałam. Spojrzeliśmy po tym na siebie.

-Kocham Cię, Harper -powiedział.

Ja w odpowiedzi tylko pokiwałam przecząco głową i uciekłam ze łzami w oczach. Słyszałam tylko, jak chłopak walnął pięścią w ścianę.

                                                                         *  *  *

Skuliłam się w łazience. Moje kolana były już mokre od płaczu. To...to..to było szokujące. Nie wiedziałam co robić. Byłam totalnie zagubiona. Riker mnie pocałował -to zdanie krążyło mi natrętnie po głowie. Lubiłam go, bardzo, ale nie inaczej. Teraz wszystko zdawało się być jeszcze bardziej pokręcone i skomplikowane. Bałam się teraz mu spojrzeć w oczy, Rossowi też. Żadnego nie chciałam skrzywdzić ale nie widziałam niestety rozwiązania zadowalającego i mnie i braci. To przecież są bracia! Tak się nie da, a długo już nie pociągnę. Riker ma serio świetnie wyczucie czasu. Dopiero co zaczęło mi się układać z Rossem, a tu jak grom z jasnego nieba taka nowość. Ranyy po co mi było się w to mieszać. Przed wyjazdem miałam wszystko, ale niee bo zachciało mi się Ameryki. I znowu za namową Lily. Kolejny problem -co z nią? Jak się czuje? Pewnie okropinie. Znałyśmy się tyle lat... 

Na ten moment, czułam się, jakby całe zło na świecie było we mnie. Tyle problemów i żadnego racjonalnego rozwiązania.

7 komentarzy:

  1. Omg ! Jaki obrót spraw !! Nie spodziewałam się tego !!!! Kiedy nowy rozdział ? Proszę Powiedz ,że dzisiaj !!!! Czemu takie krótkie !! Kiedy bonusowy rozdział o Lilli ?? Masz taki talent ,że szooook !!!!! O Mai też przeczytałam i też bistyy ! Uwielbiam Cię !! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, dzisiaj już nie dam rady, postaram się wstawić jak najszybciej, ale mam okropne urwanie głowy w szkole i nic nie chcę obiecywać.

      Usuń
    2. Ok ok . Czekam niecierpliwie !! ♥

      Usuń
  2. Super rozdział ! :D
    Ohoho.. Riker :P
    Nie mogę się już doczekać kolejnego :D
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział! Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji .

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super, ale zaszokowałaś mnie tym pocałunkiem ze strony Riker'a...
    Kiedy kolejny?? Już się nie mogę doczekać !!

    OdpowiedzUsuń