wtorek, 23 października 2012

12. So if you love me, why you hurt me so much...

Niechętnie poczłapałam do toalety. Natychmiast chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Niby zrobiło mi się lepiej, ale nadal czułam się fatalnie. włosy poczochrane, po nieprzespanych nocach pod oczami pokazały się nienaturalne wory a ręka nadal była czerwona od ran. Byłam w okropnym stanie. Natychmiast się ubrałam i choć właściwie niespecjalnie miałam ochotę pokazywać się wśród ludzi, postanowiłam pobiegać na plaży. Zostawiłam Lil karteczkę i wyszłam z apartamentu. Na zewnątrz panował zadziwiający spokój. Na ulicy nie było szczególnego ruchu a po mimo nad wyraz dopisującej pogody nie było na dworze tylu ludzi, ilu mogłam się spodziewać zobaczyć -no, tym lepiej!

Po dojściu na plażę, zanim zaczęłam biec, zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. 

-Hej, słuchaj jesteś Harper prawda? -spytała
-Yyyy tak. Cześć... -odpowiedziałam lekko zdziwiona
-Jestem Laura -powiedziała podając mi rękę -słyszałam, że chodzisz z Rossem.
-Cześć, czy czy my się znamy Chodziłam. Tak, ale jeśli masz zamiar mnie pobić, udusić lub coś z tych rzeczy to poczekaj, bo i tak jestem w nie najlepszej formie.
-Ha ha serio mnie nie kojarzysz? Nie żebym się uważała za jakąś niewiadomo jaką gwiazdę, ale to ja gram Ally Dawson w serialu Austin & Ally. -powiedziała z uśmiechem - i nie, nie mam zamiaru cię skrzywdzić, jedynie parę rzeczy wyjaśnić. Rozumiem, że po tym jak Ross się w stosunku do ciebie zachował, nie masz zamiaru o nim rozmawiać, ale pozwól, że ci wytłumaczę, jak on to przedstawił

Usiadłyśmy na piasku. Faktycznie, nie chciałam o  nim słuchać, ale z natury byłam osobą ekstrawertyczną, więc lubiłam mieć na w miarę możliwości, lubiłam utrzymywać dobre stosunki z ludźmi.

-No, zaczynaj. -powiedziałam, i spojrzałam się z lekkim uśmiechem na filigranową brunetkę

-Więc, kręciliśmy nowy odcinek i spotkaliśmy się w studiu w Miami. To dlatego Ross wyjechał. Nie mówił mi tego, ale z wiadomych przyczyn wiem że tak było. -zaczęła -blondyn jak nigdy był zamulony, no to się zapytałam o co chodzi, a on, no bez zbędnego owijania w bawełnę opowiedział nie tylko ostatnie zajścia, ale też to jak się poznaliście i no.
-Dobra, rozumiem, a wspominał dlaczego był w Miami z tą no, Kimberly? -spytałam wzdrygając się na samą myśl o tej dziewczynie. Laura widząc moje zachowanie wybuchła śmiechem
-Zdążyłaś jak widzę przekonać się o jej przeuroczym charakterze? Tiaa... Ja też. Niestety kochała Rossa do bólu właściwie to jego pieniądze, cóż, on ją też kochał ale... no inaczej. Liczę, że rozumiesz co mam na myśli
-No powiedzmy -przytaknęłam
-Więc -kontynuowała -chodzili ze sobą dwa lata, aż potem, kiedy Ross się dowiedział, że Kim go wykorzystała dostał szału. 
-Hmm czyli mnie okłamała. Powiedziała, że po prostu się oddalili od siebie
-CO!? Coś ty! Ross miał jej dość i z nią zerwał. To akurat wiem na pewno. 
-Szlag. Co z niej za człowiek
-Ha. No prawda, ale teraz tu sprawy się bardziej komplikują, bo teraz nie wiem, czy to co usłyszałąm od Rossa jest prawdą.
-Się okaże.  
-No, powiedział mi, że Kim go przeprosiła, a że podobno. PODOBNO mu się jej żal zrobiło, i dlatego była z nim
-No co za człowiek! -powtórzyłam -jego była chciała mnie zabić, a on mówi, że mu się  jej żal zrobiło!
-Wiem, że teraz na pewno jest ci trudno, i nie chcę w żaden sposób Rossa usprawiedliwiać, bo zrobił ci no, świństwo, ale znam go dosyć długo i wiem, że nie z reguły nie jest on złym człowiekiem. No ma swoje za uszami, ale...
-Niestety wiem -przerwałam jej -wierzę w to tak bardzo, ale nie potrafię sobie wyjaśnić jego zachowania. Tak bardzo bym chciała, żeby to się ułożyło...
-Rozumiem, ale jeśli sama z nim nie porozmawiasz, nic się nie wyjaśni -słowa Laury choć może banalne, to były chyba najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji

                                                                               * * *

-Kim. Słuchaj przestań mi zawracać głowę -powiedział Ross wrzucając swoje rzeczy do walizki. 
- Skarbie, no weź. I tak do mnie wrócisz. Na kolanach. Zobaczysz jak cie zostawi ta szmata... 

Tym razem chłopak nie wytrzymał odwrócił się i chwycił dziewczynę mocno za nadgarstki. Ta cicho jęknęła z bólu

-Nie waż się powtarzam NIE WAŻ SIĘ tak o niej mówić. Twoje gierki są na poziomie przedszkola a ja nie mam zamiaru ich znosić! Wynoś się z tąd. Wynoś! Nienawidzę cię za to co zrobiłaś i mi i Harper.
-Ale...
-Już! Nie chcę cię widzieć. Nigdy.

Rozzłoszczona dziewczyna opuściła pokój głośno trzaskając drzwiami.

Ross usiadł na łóżku i przejechał sobie ręką po twarzy i włosach.
-Żeby to się tylko udało odkręcić...

Wyciągnął telefon i wybrał numer.

                                                                             * * *
-O przepraszam -powiedziała Laura - Ross dzwoni

<Co? Tak. Tak. Nie! Tak, jestem z nią. No tak. Co? No ja myślę. Wczoraj a co? CO?! No dobra. Pa.> -Laura włożyła telefon z powrotem do torby

-Co się stało? -spytałam zdziwiona
-Ross chce z tobą pogadać. Za 4 godziny ma samolot.

_____________
Huhuhu nareszcie jest :D Jutro wstawię na drugim blogu ok?
                        


3 komentarze:

  1. Świetny rozdzialik! Nareszcię pojawiła się Laura, czekałam na to, bo ją też lubię. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, w końcu dodałaś ;D.
    Zapraszam też do siebie www.bettertogether.crazylife.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Podoba mi się! Tylko nie rozumiem tego czy Ross jest w Miami czy w innym mieście ;).
    Mam nadzieję ze mi to wyjaśnisz bo tego nie zrozumiałam :)
    SUPER! ZAPRASZAM DO MNIE: http://doubletakerosslynch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń