wtorek, 11 marca 2014

56. I'd like to tell you, describe all the pain, every emotion...

-Ross -powiedziałam opierając chłopakowi brodę na ramieniu -nawet nie wiesz, jakie to lato było...
-Świetne, ciekawe, emocjonujące? -wypalił chłopak i pocałował mnie w czoło
-Chciałam powiedzieć ekscytujące.

Wspięłam się na palce i dałam blondynowi soczystego buziaka, zostawiając słodki smak różanego błyszczyka na jego wargach. Chłopak machinalnie się oblizał.

-Mogłabyś częściej smarować usta tym mazidłem.
-To się nazywa błyszczyk, Rossy -odpowiedziałam z uśmiechem
-Jak zwał, tak zwał. -skwitował chłopak a ja lekko odpychałam jego umięśniony tors , kiedy znowu chciał mnie pocałować-tym razem w policzek.
Długo się nie broniłam i Ross ostatecznie przyciągnął mnie do siebie i osiągnął swój cel.

-Głupek. - odrzekłam i klepnęłam go w ramię.

Zachowywaliśmy się jak małe dzieci i wreszcie udało nam się nie myśleć o problemach. Prawdę mówiąc, świata poza sobą nie widzieliśmy. Przynajmniej ja.


Nim się obejrzeliśmy, chmury zaczęły przybierać różowawy odcień, a słońce powoli zachodziło.

-Wiesz Harper -zaczął Ross, kiedy stanęliśmy już przed drzwiami wejściowymi do domu. -musimy więcej tak uciekać...

Uśmiechnęłam się do niego. Znów go pocałowałam.

Nagle usłyszeliśmy dobitne stęknięcie Rocky'ego:
-Ugh, ludzie, czy w tym domu nawet śmieci nie można wynieść nie natykając się na wasze czułości?
-Hej, bracie -odpowiedział Ross, kiedy już się od siebie niechętnie odkleiliśmy. -jak w końcu znajdziesz sobie kogoś, kto będzie znosił Twoje porozwalane ubrania, śmierdzące buty, i kilka szczotek w łazience, to wtedy pogadamy o wyznawaniu uczuć.

Rocky położył dłoń na ramieniu blondyna
-Stary, ja już znalazłem kilka takich osób. Całe życie to znoszą, czy im się to podoba, czy nie. Nawet mieszkają ze mną!
-Obawiam się, że nie mają zbytnio wyboru -Ross uśmiechnął się i poklepał brata po plecach.

Parsknęłam śmiechem.

Weszliśmy do środka i poszliśmy do kuchni, gdzie Rydel piekła jakieś ciasto.
-Och, jesteście wreszcie! Już się zaczynaliśmy niepokoić.
-Trochę ochłonąłem -wymamrotał Ross i usiadł przy stoliku -wyjaśnicie mi o co chodzi
-Zadzwonił tata -zaczęła dziewczyna -i powiedział, że na początku października chce, żebyśmy byli w Los Angeles. Ross, zrozum, że tego wymaga nasz grafik i od zawsze tak było.
-Tylko, że teraz mam inne, ważn... sprawy. I to się właśnie zmieniło, siostra.
-Ej, słuchajcie -wtrącił się Ratliff -może uda się to jakoś załagodzić? Na pewno nie możemy wrócić trochę później?
-Chłopcy, ZIEMIA, też mi tu dobrze i będę tęsknić za Harper, Polską i resztą tych cudownych rzeczy ale z zespołem wiążą się pewne wyrzeczenia i nie mamy na to wpływu. -dziewczyna balansowała na granicy opanowania i płaczu. -kiedyś będzie trzeba się rozstać.

Te ostatnie słowa chyba najbardziej  mnie zabolały.
-To niesprawiedliwe. -skwitował Ross.

Przyglądałam się tej gorzkiej wymianie zdań w milczeniu, obmyślając co mogę powiedzieć.
-Spójrzcie na to z bardziej optymistycznej strony -wyszeptałam bardzo niepewnie- jesteście  tu jeszcze calutki miesiąc. Rydel ma rację, że trzeba się będzie pożegnać, ale czy musimy znowu o tym rozmawiać? To nieuniknione, ale kochani, błagam, po co powodować, że jest to bardziej bolesne i nieprzyjemne?

Mówiąc to, w końcu zdałam sobie sprawę, że muszę spowodować, żeby to właśnie ten miesiąc, był najszczególniejszym czasem w naszej znajomości.

______




4 komentarze:

  1. Rozdział cudowny <3 Czekam na next ;)
    Pozdrawiam
    ~~Julka~~
    P.S. Dodałam rozdział na blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Za brakło mi pomysłów, żeby określić ten rozdział i się nie powtarzać.
    Już nie mogę się doczekać następnego.
    Całuski.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny. Świetnie piszesz. Kiedy next? Uwielbiam twojego bloga ;*** - k.p.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy next? Dodaj go jak najszybciej bo już się doczekać nie mogę ;**

    OdpowiedzUsuń