sobota, 15 listopada 2014

7.

Słuchaj Ross, jeśli chodzi o tamten wieczór... nie, jeny to głupie. Ross musimy pogad... Hej Ross, chyba muszę coś wyjaśnić...

       Stałam przed lustrem i nerwowo wyginałam palce, tworząc w głowie kolejne bezsensowne scenariusze. Nie wiedzieć czemu, bardzo przeżywałam przedwczorajsze wydarzenia i bałam się (?), że po moim dosyć aroganckim i typowo 'dziewczyńskim' zachowaniu Ross nie będzie już tak ochoczo przekraczać drzwi mojej kawiarni, a nawet zacznie ją omijać szerokim łukiem. Moje przypuszczenia dodatkowo jeszcze potwierdzał fakt, że dotychczas przychodził codziennie a od wigilijnego incydentu jeszcze go nie widziałam ani razu.
   -No tak. -próbowałam już któryś raz w miarę sensownie podsumować moje strapienia -najpierw ryczysz bo ON zrywa ze swoją dziewczyną, potem nie witasz się z nim, tylko rzucasz się mu na szyję, łapiesz za rękę i nadajesz o swoich problemach. Jakby tego było mało, nawet się z nim nie żegnasz i wracasz jak gdyby nigdy nic do restauracji -ot co! Niewychowana, naburmuszona panienka, która intelektem nie przewyższa nawet dziesięciolatki. No pięknie. 

    Padłam na łóżko i przetarłam oczy. Miałam zamiar się czymś zająć, ale moje myśli wciąż zajmował ten nieszczęsny blondyn o nieziemskich, piwnych ocz... Zaraz.
Zamrugałam gwałtownie. Od kiedy Ross zaczął figurować w mojej głowie jako ktoś więcej niż tylko znajomy i dlaczego nagle twierdzę, że jego oczy są nieziemskie?
Nigdy nie byłam szczególnie kochliwa, a już na pewno nie chodziłam wiecznie z głową w chmurach myśląc o-tym-a-nie-innym. Pechowa (lub szczęśliwa!) skłonność do szorstkiego realizmu w moim wieku oprócz tego, że była raczej niespotykaną cechą, nie pozwalała mi na takie młodzieńcze rozterki. Czasem żałowałam, ale widząc, a przy okazji słysząc te wszystkie rozchichotane nastolatki które naprawdę  bardzo subtelnie przystawiały się do swoich kochasiów, jednak zostawałam przy swoim i nie uganiałam się za wszystkimi pustymi chłopcami, którzy chyba tylko czekali, aż wianuszek adoratorek zrobi z siebie jeszcze większe pośmiewisko. Brutalne, ale prawdziwe. Mówiłam. Realizm.
Ale z Rossem było inaczej. Nie wydawał się być egoistą, tym bardziej zakochanym w sobie po uszy.
Był... po prostu Rossem. Charyzmatycznym chłopakiem z pasją, otwartym na innych, pomocnym, cholernie przysto...Spoliczkowałam się w myślach i z dezaprobatą pokręciłam głową.
-nieziemskie oczy, cholernie przystojny? I co jeszcze? Mads, ogarnij się, bo zaczynasz przypominać te wszystkie wypacykowane dziunie, które zawsze cię tak odpychały. Przecież nie tego chcesz, prawda?

Nie chciałam. Ale...

   -Hej Maddie! -wołał głos z dołu -ktoś do Ciebie!
Sądząc po niedwuznacznym tonie mamy, byłam na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że przyszedł Ross. Zwykła intuicja później okazała się strzałem w dziesiątkę.

    -Cześć -uśmiechnęłam się, kiedy już zeszłam na dół. Podeszłam bliżej do chłopaka i zamarłam.

To była jedna z tych chwil, kiedy nie do końca wiesz jak się zachować. Przytulić, podać rękę? Wybrałam najgorszą opcję , bo oczywiście najlepiej stać i tępo przyglądać się przybyszowi. 
Ross chyba zrozumiał, że poczułam się trochę niezręcznie, więc szybko odpowiedział:

    -No cześć, wiem, że jest wcześnie, ale przyniosłem ci śniadanie. Wiesz, dzisiaj Boxing day* i co prawda prezentu nie mam, ale jedzenie też się nada, prawda? -spytał z nadzieją, unosząc dwie papierowe torebki z gorącą zawartością. Zdaje się, że nie udało nam się skończyć naszej ostatniej rozmowy, więc jeśli nadal chcesz, to możemy dalej się licytować kto ma bardziej dokuczliwe rodzeństwo-posłał mi ciepły uśmiech.
-W sumie, dlaczego nie.

Kiedy już chciałam zaprowadzić Rossa do pokoju, na korytarzu pojawił się Henry. Spojrzał najpierw na Rossa, potem na mnie, a jego mina wyrażała coś w rodzaju 'To znowu on?'; 'Tylko kolega, jasne' albo 'Co on w ogóle robi w naszym domu?'
Chcąc uniknąć niepotrzebnych komplikacji, stanęłam między chłopcami i powiedziałam:
   -Chyba się jeszcze nie zdążyliście poznać. Ross, to Henry, mój brat. Henry... to Ross.
Uśmiechnęli się do siebie, ale w powietrzu zapanował ciężki duch... rywalizacji. Nie wiedziałam o co chodzi, ale to się mogło źle skończyć, więc posłałam Henry'emu wymowne spojrzenie, na co on przerwócił oczami i poszedł do kuchni.
-Miło cię poznać stary -rzucił na odchodne , klepiąc Rossa po ramieniu.
Odprowadziłam go wzrokiem i jestem pewna, że coś jeszcze dopowiedział, ale to już nie było przeznaczone dla naszych uszu.

 -Mam nadzieję, że lubisz pomidory -wyznał Ross, kiedy już usiedliśmy na moim łóżku.
Mam też indyka, ale chyba nie jest zbyt dobry.

Podał mi jedną ze swoich papierowych torebek, na dnie której spoczywała pokaźnych rozmiarów kanapka, z jeszcze bardziej pokaźną zawartością. Sięgnęłam po nią ostrożnie i próbowałam doliczyć się jak największej ilości składników. Była bułka z sezamem, pokrojony pomidor, ser i sałata, świeże plasterki ogórka i sos majonezowy, ale na pewno czegoś nie zauważyłam. Ważne, że było to najlepsze śniadanie, jakie kiedykolwiek jadłam. 
   -Właściwie to ten indyk nie jest taki zły -oznajmił Ross. -Riker mówił, że nie za bardzo mu smakował...
   -Pomidor jest rewelacyjny -zapewniłam go -właściwie to nie mam zbyt wybrednego podniebienia, ale to bije na łopatki wszystko co dotychczas jadłam. Naprawdę -uśmiechnęłam się. -ale zaraz...Riker? A Twój brat to nie był Rocky? -spytałam próbując przypomnieć sobie imię wysokiego chłopaka który przedstawił mi się dwa dni temu.
Ross się roześmiał. No tak, oczywiście musiałam powiedzieć coś infantylnego.
  -Mam trzech braci i siostrę. Nic dziwnego że się gubisz. Jest Riker -najstarszy, potem  Rydel -moja siostra, Rocky,-którego już poznałaś, ja i najmłodszy -Ryland. -wyliczył
   -Riker, Rydel, Rocky, Ryland -powtórzyłam. -postaram się zapamiętać.
   -Jak ich poznasz to będzie łatwiej -zapewnił mnie -a właśnie. Za trzy dni mam urodziny i pomyślałem, że może chciałabyś wpaść. Nie chcę się narzucać, chociaż... przychodziłem tu ostatnio dosyć często i pewnie chcesz trochę ode mnie odpocząć. Potrafię być denerwujący.
Uśmiechnęłam się. Ani trochę mnie nie denerwował.
  -Coś ty, przynajmniej mój dzień nie ogranicza się tylko do pracy. Wiesz, niby przygotowania do świąt, pakowanie prezentów i wszystko przyspieszają ten czas, ale tak naprawdę przez to że zajmuję się kawiarenką nie mam za dużo takich chwil, naprawdę dla siebie. Zwłaszcza jak brat prosi żebym go zastąpiła i w ostatecznym rozrachunku wychodzi, że ja pracuję cały czas, a on lata gdzieś po mieście, nie wiadomo gdzie.
   -Rozumiem cię. Ja nie byłem nawet w normalnym liceum, bo odkąd założyliśmy zespół mam indywidualne lekcje, zresztą jak i pozostali. Nie żebym żałował, bo chyba nie ma czego, ale czasem mi brakuje kontaktu z rówieśnikami, wiesz, spoza rodziny.
   -Nie ma czego, uwierz mi. A co do urodzin, chętnie przyjdę, serio -uśmiechnęłam się, na co chłopak odpowiedział tym samym i dodał:
   -No to świetnie.Wpadnę po ciebie wcześniej. -obiecał

Po chwili ciszy zapytałam:
   -A jak występ w galerii? W końcu, to chyba była dosyć duża sprawa.
   -Ach tak ,było rewelacyjnie. Fajnie wiedzieć, że aż tyle osób tak pozytywnie to odebrało, zwłaszcza, że nie jesteśmy wcale jakoś szczególnie znani.
   -Serio? To świetnie! Przepraszam, że nie przyszłam, gdyby nie Henry to pewnie bym dała radę...
   -Nie przejmuj się, jeszcze będzie okazja. Tata mówi, że dwoniło do niego paru facetów z jakichś wytwórni, więc kto wie? Może uda nam się coś rozkręcić.
   -Mam nadzieję. Będę trzymać kciuki!

Znowu zapadła cisza, ale była raczej przyjemna -naturalna przerwa od rozmowy, swobodna. Tak jakbyśmy znali się od wielu lat i byli naprawdę zżyci ze sobą. Zdaję się, że to był właśnie ten moment kiedy powinnam była spróbować wykorzystać jeden ze swoich porannych scenariuszy.

   -A tak w ogóle -westchnęłam -przepraszam za wtedy...
   -Za kiedy? -spytał zdziwiony
   -Za ten świąteczny wieczór. Miałam trochę zły humor i chyba musiałam wyładować emocje. Szkoda, że to akurat ty musiałeś to znosić. No Maddie, postarałaś się tym razem.
   -Jeżeli tak ma wyglądać twój zły humor, to raczej nie powinnaś mnie za nic przepraszać. Rocky miał przynajmniej radochę.

Przewróciłam oczami.
   -No tak, czyli teraz wyszłam na impulsywną dziewczynkę, która boi się twojego brata. Dobre pierwsze wrażenie to podstawa.
   -Może trochę -roześmiał się, ale widząc, że faktycznie się tym przejęłam dodał -hej, żartuję przecież. Nic się nie stało, a śmiem sądzić, że cie nawet polubił.
Zmarszczyłam nos i też się zaczęłam śmiać.
    -W takim razie, mogę spać spokojnie. -skwitowałam.


*Punkt widzenia Henry'ego*

    Ross. Co to w ogóle za imię? Przypałętał się i co?  Zaraz zawrócił Maddie w głowie tą swoją tlenioną blond grzywką i podartymi dżinsami. Tylko tego brakowało, żeby ktoś taki wałęsał się po moim domu. Jak tak dalej pójdzie to sam będę musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
________________

Yaay jest 7, co prawda trochę naciągana i trochę późno, ale mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :) 
Jak Wam się podoba rozdział? Henry/Ross? Roddie? Jak to się potoczy? Jestem ciekawa Waszych opinii ;3
 

+nowa piosenka R5-SMILE! Nie wiem jak Wy, ale ja się zakochałam <3 


Do następnego razu, Kochani!
Dusss


5 komentarzy:

  1. No trochę się naczekaliśmy, nie ma co. Ale za to, że Maddie myśli, że Ross jest przystojny i ma nieziemskie oczy, wybaczę Ci.
    I do tego przyszedł do niej. I zjedli razem. C:
    *Prawie się przewróciłam, nie ma to jak komentować na spacerze z psem!*
    Henry, wielce troskliwy brat się znalazł. Jak coś zrobi Rossowi albo będzie mieszał się w sprawy Roddie to normalnie…
    Jakbym mogła uderzyłabym pięścią w ten głupi łeb. No ale nie wejdę magicznie do komputera ani tym do twojej historii. A szkoda c:
    A co do Smile, słucham już ją chyba poraz setny. Really.
    Kocham i Smile i ten rozdział(pf, każdy twój rozdział!)
    *zimno, moje palce powoli zamarzają*
    Pozdrawiam!
    Ps. Następny będzie szybciej, mam nadzieję c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! Szczególnie podoba mi się ten świąteczny klimat. Mam nadzieję ze Ross i Maddie będą razem i nikt im nie będzie "przeszkadzał" a ja już nie mogę doczekać się nowego rozdziału błagam wstaw go szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybciorem dwaja nexta. Bo ja tu czeekam świetny rozdział a co dopiero blog <3
    zapraszam też do sb historia dziewczyny, która nie chce dorosnąć, nie chce nawet zasmakować miłości, którą obdarzył ją Ross Lynch, ale czemu? boi sie miłości? boi sie dorosnąć? Historia nie z tej ziemii. Zapraszam i zachęcam do komentowania
    http://historia-nie-z-tej-ziemi-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam z dużym spóźnieniem, ale musze trochę ponadrabiać, ponieważ dawno nie czytałam
    mniejsza z tym, nie będę cię tu zanudzać ;)
    zapraszam też cię do mnie jak chcesz i o ile mroczne klimaty się lubi xD
    http://r5-another-story.blogspot.com/
    czekam na następny rozdział oby za niedługo był

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje ! Zostałaś nominowana do Libster Blog Award <3 Szczegóły u mnie :* na blogu http://welcometothecityofwampires.blogspot.com/ w zakładce LBA (styczeń 2015)

    OdpowiedzUsuń