niedziela, 26 sierpnia 2012

1. Take me on a trip, I'd like to go some day. Take me to New York, I'd love to see LA...

                                                                        <Drrrrryń!>

 -Już idę moment! -zawołałam zbiegając po schodach 

                                                              <Dryyyyń dryń dryń!>

 Kiedy otworzyłam drzwi do salonu wpadła Lily -moja przyjaciółka. Chyba biegła, choć nie zdarza się to często w jej wypadku. A tym razem nawet nie mogła złapać oddechu. Czyżby próbowała się ścigać z Boltem?

 -AAAAA! Harper nie uwierzysz!!!!  -wrzeszczała dysząc. Mój tata ma kolegę, którego żona ma kuzyna, który zna gościa, który załatwił nam -tu nastolatka na chwilę umilkła 
miesięczny pobyt w Los Angeles! Ogarniasz to!!?? -krzyczała

Moje oczy  o mało nie wyszły z orbit, 

-Co?! Zaraz, usiądź, powiedz wszystko jeszcze raz. Lecimy do LA!? A-a-ale jakim cudem!?
-No bo widzisz -zaczęła już nieco spokojniej -mój tata ma kolegę, którego żo...
-ok ok którego żona ma kuzyna, który zna gościa   itd... -przewróciłam oczami. 
-Lecimy jutro rano. Na lotnisku musimy być o 5:30. o 7:30 mamy samolot. Twoi rodzice wszystko wiedzą. Dzisiaj śpię u ciebie. Pomogę ci się spakować i i i -i znowu zaczęła trajkotać jak opętana -Ale będzie suuuuuper!

Godziny mijały na pakowaniu i długich rozmowach. Około godziny 23 padłyśmy jak martwe na łóżka i zasnęłyśmy.  

o 4 nad ranem obudził nas dźwięk budzika. Kiedy już się ubrałyśmy i doprowadziłyśmy do jako takiego stanu, zniosłyśmy bagaże na parter i poszłyśmy do kuchni na śniadanie. I w ten oto sposób o godzinie 5:15 byliśmy już na lotnisku.


                                                                      * * * 

 -Rany jak tu pięknie -zawołała Lil, gdy opuściłyśmy lotnisko. Cóż, miała rację Wysokie palmy i seledynowy odcień morza wydawały się rajem na Ziemi.  Chwilę tak trwałyśmy bezruchu dopóki nie podjechała po nas taksówka.   Już po chwili stałyśmy pod hotelem. Na recepcji otrzymałyśmy swój pokój, gdzie zostawiłyśmy walizki.

 -To co, idziemy coś zjeść -spytałam 
 -No raczej. Nie jadłam nic od śniadania. Jestem głodna -i uśmiechnęła się

Kiedy tak spacerowałyśmy między sklepikami natrafiłyśmy na ciekawie wyglądający lokal z kuchnią włoską. Już od progu czuć było parmezan i aromat świeżch warzyw i przypraw. Zajęłyśmy miejsca przy stoliku i zabrałyśmy się za przeglądanie menu.

-Dzień dobry panienkom, czy mogę zebrać zamówienie? -spytała młoda kelnerka,
-Tak, dzień dobry -zaczęłam - Dla mnie krem brokułowy i gazowana woda z lodem
-Dobrze -powiedziała i zanotowała potrawy w notesie -a dla ciebie?
-Ja po proszę pesto i coca colę. -rzekła Lily i skończyła -To wszystko, dziękuję. 

Po zjedzeniu kremu i makaronu nareszcie miałyśmy czas spokojnie pogadać.  Od czasu wylotu nie było jakoś okazji.

-Hej, a gdybyśmy tak poznały kogoś sławnego? -Lil rozmarzyła się. Cóż, ona już taka była, roztrzepana i zazwyczaj z głową w chmurach i choć uwielbiałam ją za to, często musiałam sprowadzać ją na ziemię jak również i teraz.
 -Kochana, a kogo ty chciałabyś poznać co? Johnny 'ego Deppa?  -spytałam ironicznie
 -Ha ha nieśmieszne -i pokazała mi język, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. -nie wiem no.
choćby może...eee no... o rany mało ważne. Chodzi żeby mieć jakieś wspomnienia! 
-No tak. Wspomnienia. Co się stanie zobaczymy. Jesteśmy tu przecież calutki miesiąc!

____

Po pierwsze jest rozdział numer jeden, (fragment piosenki Estelle American Boy)

Po drugie, co myślicie? Odp w komentarzach ;)

Po trzecie,już niedługo nowy rozdział :D

No, na razie to chyba na tyle. Buziaki! xx 

                       

 

 

4 komentarze:

  1. Hej super blog! jest podobny nazywa się: Break down the walls!
    To link tez jest suuper: http://takethatchance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Super piszesz! Poprawnie szybko opisane rozpoczęcie- mam nadzieję że szybko poznają Rossa <3
    ~Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny juz nie moge sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedz, że ma fankę twojego bloga :)



    http://sad-story-of-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń