Na drugi dzień obudziłam się wyjątkowo wcześnie. Poszłam do łazienki umyłam się i ubrałam, włosy związałam w luźnego koka. Lil jeszcze spała. Wyjrzałam przez okno. Niesamowity widok. Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa w pizzerii. O sławnych ludziach, wspomnieniach... Sięgnęłam po pamiętnik -starego przyjaciela znającego wszystkie moje troski i radości. Odnalazłam szukaną stronę i wpatrywałam się w przyklejone na nią zdjęcie uśmiechniętego chłopaka. Wokół pełno strzałek kierujących się na zdjęcie a pod nim podpis Ross Lynch. Tylko jego chciałam poznać. Nie to co Lily. Ona by zrobiła sobie zdjęcia ze wszystkimi w Hollywood. Mi nie zależało. Ten jeden blondyn w zupełności by wystarczył. Usłyszeć jego głos, spojrzeć w te głębokie oczy... ta. Marzenia dobre dla trzynastolatki. A nie uczennicy ostatniej klasy gimnazjum. O moim niefortunnym zauroczeniu wiedziałam tylko ja i mój zeszyt. Moje rozmyślania przerwał znajomy głos.
-Dzień dobry kochana! Co tam czytasz? -spytała wesoło przyjaciółka
-Hej, dzień dobry, nie nic, nie ważne... -odpowiedziałam i wrzuciłam zeszyt do walizki
-Dobra dobra -popatrzyła na mnie wymownym spojrzeniem -nie chcesz nie mów. Gotowa na podbój Hollywood?! -no i znów zaczęła skakać
-Lil, uspokój -próbowałam złapać jej ręce -Lily stój Lil! -czasem tylko taki ton działa
-Okej... Już dobra to co dzisiaj robimy -spytała udając obrażoną
-No nie wiem... może spacer albo plaża - PLAŻA Lily to jest to! -zawołałam
-Zgoda -odpowiedziała i zaczęłyśmy się szykować.
* * *
Plaża była prawie pusta. Nie było się jednak czemu dziwić dochodziła dopiero 7:30. Lily rozłożyła ręczniki a ja od razu pobiegłam z deską surfować. Fale były nieziemskie. Odpłynęłam trochę dalej, gdzie fale były wyższe i już pochłonęła mnie rywalizacja z wodą. Takie zawody pozwalały mi się odprężyć i skupić. Lily już dawno zniknęła mi z pola widzenia. Nie przejmowałam się tym. Na pewno się opalała i słuchała jakiejś muzyki.
I chyba tylko w takich sytuacjach zamieniałyśmy się rolami : ona spokojnie wygrzewała się na słońcu, ja szalałam na falach. Nagle zobaczyłam chłopaka (również na desce), który ewidentnie próbował ze mną rywalizować. Skąd to przekonanie? Nie, to nie zbyt wysoka samoocena. Bynajmniej. Po prostu byłam jedyną osobą na wodzie, która była w zasięgu jego pola widzenia. 'Nikt mi nie będzie nic udowadniać na desce'- pomyślałam i złapałam kolejną falę. Ścigaliśmy się tak już dobre 2 godziny, kiedy fale się uspokoiły.
-Nieźle! -zawołał nieznajomy siadając na desce i mocząc nogi w wodzie -nie ma co!
-Ta. Nieźle. Pasja to pasja. Tu nic więcej się nie liczy.- odkrzyknęłam.
- Hmm a nie jest ci za gorąco? -spytał podejrzewam, (sądząc po jego głosie) że uśmiechnął się złowieszczo. Nagle zanurkował i zniknął mi z pola widzenia.
-Nie racz... ale nie dokończyłam bo ktoś lekko mnie popchnął do wody.
Kiedy wypłynęłam na powierzchnię wzrokiem szukałam dowcipnisia. Niedaleko z wody wynurzył się blondyn i już chciałam go ochlapać kiedy zorientowałam się kim tak naprawdę był. Przede mną szczerzył się triumfalnie On. Ten, dla którego jeszcze niedawno byłam w stanie umrzeć. Był tak rozbawiony jak dziecko kiedy da mu się lizaka.
-Jestem Ross, miło poznać -uśmiechnął się i wyciągnął rękę z wody
-Harper, cześć -i podałam mu dłoń -mam pytanie. Na powitanie zawsze wrzucasz wszystkich do wody? -i roześmiałam się. W środku miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć i piszczeć ale nie wydało mi się stosowne ujawnić tej euforii. Właśnie spotkałam chłopaka swoich marzeń i zaprzepaścić taką szansę na dalszą znajomość to byłby prawdziwy grzech!
____
No kochani rozdział numer 2. (fragment piosenki Ne-yo never knew I needed)
i jak Wam się podoba? Dopiero zaczynam, ale powiem nieskromnie, myślę że nie jest najgorzej ;)
Już niedługo trójka!
xoxo Dusss
niedziela, 26 sierpnia 2012
1. Take me on a trip, I'd like to go some day. Take me to New York, I'd love to see LA...
<Drrrrryń!>
-Już idę moment! -zawołałam zbiegając po schodach
<Dryyyyń dryń dryń!>
Kiedy otworzyłam drzwi do salonu wpadła Lily -moja przyjaciółka. Chyba biegła, choć nie zdarza się to często w jej wypadku. A tym razem nawet nie mogła złapać oddechu. Czyżby próbowała się ścigać z Boltem?
-AAAAA! Harper nie uwierzysz!!!! -wrzeszczała dysząc. Mój tata ma kolegę, którego żona ma kuzyna, który zna gościa, który załatwił nam -tu nastolatka na chwilę umilkła
miesięczny pobyt w Los Angeles! Ogarniasz to!!?? -krzyczała
Moje oczy o mało nie wyszły z orbit,
-Co?! Zaraz, usiądź, powiedz wszystko jeszcze raz. Lecimy do LA!? A-a-ale jakim cudem!?
-No bo widzisz -zaczęła już nieco spokojniej -mój tata ma kolegę, którego żo...
-ok ok którego żona ma kuzyna, który zna gościa itd... -przewróciłam oczami.
-Lecimy jutro rano. Na lotnisku musimy być o 5:30. o 7:30 mamy samolot. Twoi rodzice wszystko wiedzą. Dzisiaj śpię u ciebie. Pomogę ci się spakować i i i -i znowu zaczęła trajkotać jak opętana -Ale będzie suuuuuper!
Godziny mijały na pakowaniu i długich rozmowach. Około godziny 23 padłyśmy jak martwe na łóżka i zasnęłyśmy.
o 4 nad ranem obudził nas dźwięk budzika. Kiedy już się ubrałyśmy i doprowadziłyśmy do jako takiego stanu, zniosłyśmy bagaże na parter i poszłyśmy do kuchni na śniadanie. I w ten oto sposób o godzinie 5:15 byliśmy już na lotnisku.
* * *
-Rany jak tu pięknie -zawołała Lil, gdy opuściłyśmy lotnisko. Cóż, miała rację Wysokie palmy i seledynowy odcień morza wydawały się rajem na Ziemi. Chwilę tak trwałyśmy bezruchu dopóki nie podjechała po nas taksówka. Już po chwili stałyśmy pod hotelem. Na recepcji otrzymałyśmy swój pokój, gdzie zostawiłyśmy walizki.
-To co, idziemy coś zjeść -spytałam
-No raczej. Nie jadłam nic od śniadania. Jestem głodna -i uśmiechnęła się
Kiedy tak spacerowałyśmy między sklepikami natrafiłyśmy na ciekawie wyglądający lokal z kuchnią włoską. Już od progu czuć było parmezan i aromat świeżch warzyw i przypraw. Zajęłyśmy miejsca przy stoliku i zabrałyśmy się za przeglądanie menu.
-Dzień dobry panienkom, czy mogę zebrać zamówienie? -spytała młoda kelnerka,
-Tak, dzień dobry -zaczęłam - Dla mnie krem brokułowy i gazowana woda z lodem
-Dobrze -powiedziała i zanotowała potrawy w notesie -a dla ciebie?
-Ja po proszę pesto i coca colę. -rzekła Lily i skończyła -To wszystko, dziękuję.
Po zjedzeniu kremu i makaronu nareszcie miałyśmy czas spokojnie pogadać. Od czasu wylotu nie było jakoś okazji.
-Hej, a gdybyśmy tak poznały kogoś sławnego? -Lil rozmarzyła się. Cóż, ona już taka była, roztrzepana i zazwyczaj z głową w chmurach i choć uwielbiałam ją za to, często musiałam sprowadzać ją na ziemię jak również i teraz.
-Kochana, a kogo ty chciałabyś poznać co? Johnny 'ego Deppa? -spytałam ironicznie
-Ha ha nieśmieszne -i pokazała mi język, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. -nie wiem no.
choćby może...eee no... o rany mało ważne. Chodzi żeby mieć jakieś wspomnienia!
-No tak. Wspomnienia. Co się stanie zobaczymy. Jesteśmy tu przecież calutki miesiąc!
____
Po pierwsze jest rozdział numer jeden, (fragment piosenki Estelle American Boy)
Po drugie, co myślicie? Odp w komentarzach ;)
Po trzecie,już niedługo nowy rozdział :D
No, na razie to chyba na tyle. Buziaki! xx
-Już idę moment! -zawołałam zbiegając po schodach
<Dryyyyń dryń dryń!>
Kiedy otworzyłam drzwi do salonu wpadła Lily -moja przyjaciółka. Chyba biegła, choć nie zdarza się to często w jej wypadku. A tym razem nawet nie mogła złapać oddechu. Czyżby próbowała się ścigać z Boltem?
-AAAAA! Harper nie uwierzysz!!!! -wrzeszczała dysząc. Mój tata ma kolegę, którego żona ma kuzyna, który zna gościa, który załatwił nam -tu nastolatka na chwilę umilkła
miesięczny pobyt w Los Angeles! Ogarniasz to!!?? -krzyczała
Moje oczy o mało nie wyszły z orbit,
-Co?! Zaraz, usiądź, powiedz wszystko jeszcze raz. Lecimy do LA!? A-a-ale jakim cudem!?
-No bo widzisz -zaczęła już nieco spokojniej -mój tata ma kolegę, którego żo...
-ok ok którego żona ma kuzyna, który zna gościa itd... -przewróciłam oczami.
-Lecimy jutro rano. Na lotnisku musimy być o 5:30. o 7:30 mamy samolot. Twoi rodzice wszystko wiedzą. Dzisiaj śpię u ciebie. Pomogę ci się spakować i i i -i znowu zaczęła trajkotać jak opętana -Ale będzie suuuuuper!
Godziny mijały na pakowaniu i długich rozmowach. Około godziny 23 padłyśmy jak martwe na łóżka i zasnęłyśmy.
o 4 nad ranem obudził nas dźwięk budzika. Kiedy już się ubrałyśmy i doprowadziłyśmy do jako takiego stanu, zniosłyśmy bagaże na parter i poszłyśmy do kuchni na śniadanie. I w ten oto sposób o godzinie 5:15 byliśmy już na lotnisku.
* * *
-Rany jak tu pięknie -zawołała Lil, gdy opuściłyśmy lotnisko. Cóż, miała rację Wysokie palmy i seledynowy odcień morza wydawały się rajem na Ziemi. Chwilę tak trwałyśmy bezruchu dopóki nie podjechała po nas taksówka. Już po chwili stałyśmy pod hotelem. Na recepcji otrzymałyśmy swój pokój, gdzie zostawiłyśmy walizki.
-To co, idziemy coś zjeść -spytałam
-No raczej. Nie jadłam nic od śniadania. Jestem głodna -i uśmiechnęła się
Kiedy tak spacerowałyśmy między sklepikami natrafiłyśmy na ciekawie wyglądający lokal z kuchnią włoską. Już od progu czuć było parmezan i aromat świeżch warzyw i przypraw. Zajęłyśmy miejsca przy stoliku i zabrałyśmy się za przeglądanie menu.
-Dzień dobry panienkom, czy mogę zebrać zamówienie? -spytała młoda kelnerka,
-Tak, dzień dobry -zaczęłam - Dla mnie krem brokułowy i gazowana woda z lodem
-Dobrze -powiedziała i zanotowała potrawy w notesie -a dla ciebie?
-Ja po proszę pesto i coca colę. -rzekła Lily i skończyła -To wszystko, dziękuję.
Po zjedzeniu kremu i makaronu nareszcie miałyśmy czas spokojnie pogadać. Od czasu wylotu nie było jakoś okazji.
-Hej, a gdybyśmy tak poznały kogoś sławnego? -Lil rozmarzyła się. Cóż, ona już taka była, roztrzepana i zazwyczaj z głową w chmurach i choć uwielbiałam ją za to, często musiałam sprowadzać ją na ziemię jak również i teraz.
-Kochana, a kogo ty chciałabyś poznać co? Johnny 'ego Deppa? -spytałam ironicznie
-Ha ha nieśmieszne -i pokazała mi język, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. -nie wiem no.
choćby może...eee no... o rany mało ważne. Chodzi żeby mieć jakieś wspomnienia!
-No tak. Wspomnienia. Co się stanie zobaczymy. Jesteśmy tu przecież calutki miesiąc!
____
Po pierwsze jest rozdział numer jeden, (fragment piosenki Estelle American Boy)
Po drugie, co myślicie? Odp w komentarzach ;)
Po trzecie,już niedługo nowy rozdział :D
No, na razie to chyba na tyle. Buziaki! xx
Hej wszystkim!
Jestem Dusss , i na tym blogu będę umieszczać kolejne rozdziały mojego opowiadania o nastoletnim artyście -Rossie Lynchu, znanego z roli Austina Moon'a w sitcomie 'Austin&Ally'.
Mam nadzieję, że zarówno blog, jak i opowiadanie będą Wam się podobać.
A i proszę o jeszcze jedno. Zostawcie swój ślad w postaci komentarza ;) to będzie mnie jeszcze bardziej motywowało do dalszego pisania!
Dzięki, miłego czytania
Pozdrawiam :*
Mam nadzieję, że zarówno blog, jak i opowiadanie będą Wam się podobać.
A i proszę o jeszcze jedno. Zostawcie swój ślad w postaci komentarza ;) to będzie mnie jeszcze bardziej motywowało do dalszego pisania!
Dzięki, miłego czytania
Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)